Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskie
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tymoteuszka.bikestats.pl

Archiwum bloga




Wpisy archiwalne w kategorii

bez roweru

Dystans całkowity:90.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:07:33
Średnia prędkość:4.50 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:15.00 km i 2h 31m
Więcej statystyk
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zenek wstań :) czyli Syzyfowa praca - walka ze śniegiem + wyniki badań

Środa, 15 lutego 2012 · dodano: 15.02.2012 | Komentarze 6

Zenek wstań.
Łopata w ruch.
Od rana.
Mogłabym tak non stop, ale po co nadwyrężać mięśnie rąk?
Pada.
Sypie.
Zawiewa.
10 cm śniegu?
Ponoć ma tak być do końca tygodnia?

Wolbórka prawie zamarzła © Tymoteuszka


Jak ja nie cierpie zimy.
Z jedenj strony ten biały puch przykrywa wszechobecny syf na ulicach, śmieci porzuczone przez człowieka - nie człowieka. Dzieci mają radochę, bo mogą zjeżdżać na sankach.
Z drugiej strony, można złamać rękę, nogę, czy co tam jeszcze, albo spowodować wypadek.
Zima jest niebezpieczna.
Zima jest zła.
Ale jak jest lato, wiosna i jesień, to musi być tez zima :) Nie ma rady.

kaczki mają coraz mniej miejsca na Wolbórce © Tymoteuszka


Pierwszy zakup w tym tygodniu, specjalnie na Maratony na Orientacje.
Czy będzie mi sie chciało jeździć?
Czy będę miała na to czas?
Na jaki pojadę?
a na jaki nie?

nowy zakup - dachowy bagażnik rowerowy :) © Tymoteuszka


Będę mogła go wziąść do Jarosławca, niezapominając o Kitku ;)

to drugi zakup i trzeci:

ciekawe kiedy przetestuje ten nowy zakup? © Tymoteuszka


Trzeba nowe porteczki przetestować. Pytanie: kiedy? © Tymoteuszka


Teraz nie będzie wymówek, że zimno ;)
To się okaże w praniu.
Test? kiedy śniegu nie będzie - brak błotników - ale to się wkrótce tez zmieni :)

Potrzebuje sponsora!!!! :p

P.S. Zapomniałam. Zaraz biegnę do lekarza po wyniki krwi.
Trzymajcie kciuki.

P.S. Gorąca wiadomość, to taka, że wyniki krwi są rewelacyjne:)
Perfecto!!!!
Jezu, jak się cieszę, z tych cudownych wskrzeszeń.... :) :) :)
Kategoria bez roweru, łódzkie


  • Aktywność Jazda na rowerze

Basen + sauna (1) - cud miód tra la la :P

Środa, 8 lutego 2012 · dodano: 08.02.2012 | Komentarze 2

Po dość długiej, jak dla mnie przerwie nic nie robienia, siedzenia i przymuszonego leżenia, spowodowanego chorobą o dziwnej nazwie: zapalenie nerwów korzonkowych, nastąpił przełom.

Zaczynam się ruszać po mału.

Dziś wyszłam na dłuższy czas na świeże powietrze i pojechałam autkiem, czyt. blachosmrodem - jak to co niektórzy mówią ;), na....

basen.

Tego mi brakowało, począwszy od leżaków z masażami, masaże tyłkowe, bicze plecowe, aż skończywszy na gorącej jak piekło, saunie suchej, nie parowej.
W parowej źle mi się oddycha, zauważywszy że mam nabytą alergię.

Tak mi było tam dobrze, że nie chciałam stamtąd wychodzić, organizm potrzebował dużej dawki ciepła i otrzymał, leżało mi się tam ponad 10 minut, hmmmm, jak na Jamajce, cud miód, tralala :)
Kategoria bez roweru, łódzkie


  • Aktywność Jazda na rowerze

Zumba (1) w tym roku

Poniedziałek, 16 stycznia 2012 · dodano: 16.01.2012 | Komentarze 3

Ostatnio zatopiona w papierach.
Remanent pochłania cały mój wolny czas.
Przepisywane, znajdowanie cen, wertowanie faktur, przepisywanie itd.
Głowa nie przestaje boleć.
Po jasną cholere, komu ten pieruński remanent potrzebny? Urzędnikom? Tyloma kartkami paieru, które się zużywa podczas remanentu możnaby mieszkanie wytapetować.
Eh.
Stanęłam na chwilę obecną na lipcu, tj. 5 miesięcy już mam z głowy, jeszcze 7. Ale mi to pocieszenie.

Od soboty mam zły humor.
Myślałam, że przejdzie.
Źle myślałam.

Myślałam też, że dzisiejsza zumba poprawi ten humor.
Nic z tego.

Nie wiem już co mam robić.

Na zumbę namówiłam w końcu Anetę, bardzo jej się podobało.
Godzinka tańczenia, nie pocę się tak jak kiedyś.
Na siłowni, na rowerku jest gorzej.

tyyyyle śnieguuuuu, to wszystko pieknie wygląda, ale zza okna, gorzej jak się wyjdzie.. © Tymoteuszka


śnieg, a nawet grad //z domowego okienka// © Tymoteuszka


  • Aktywność Jazda na rowerze

Podsumowanie roku 2011

Sobota, 31 grudnia 2011 · dodano: 01.01.2012 | Komentarze 6

Nie wiem od czego zacząć.

Ups, to już Nowy Roczek.
Wszystkim Wam życzę, aby ten Nowy Roczek przyniósł Wam dużo dobrego i spełniły Wam się wszystkie Wasze najskrystsze marzenia, te malutkie i te duże.

Korzystając, że mamy okres świąteczny, pozwolę sobie wkleić oto zdjęcie, aby nie było tutaj tak smutno.

szopka w parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego © Tymoteuszka


Może zacznę od tego, że na BS, jestem od czerwca 2011 roku, czyli pół roku.
I....całkiem tutaj mi dobrze z Wami.
Zawieram nowe znajomości, codziennie uczę się od Was, czytam Wasze relacje z ciekawych wycieczek, rajdów, jednym tchem, dzięki którym poznaję, zwiedzam Świat.
Jednym słowem od BS chyba się uzależniłam.
Od jazdy rowerem też.
Wciągnęło mnie kręcenie, zwiedzanie okolicy, ciekawych miejsc, dotąd mi nieznanych, dlatego jeżdżę, bo lubię to. A takie mini podróżowanie rowerem jest bardzo wciągające.
Jeżdże bo lubię, bo kocham to robić.
Kocham też podróże, turystykę.
Rower daje mi takie możliwości.
I właśnie się z tego cieszę.
Bo miniony rok upłynął właśnie pod turystyką rowerową.

A teraz cyferki:

od czerwca 2011 : przejechane 3855 km, 184h33min, 115 wycieczek.
czerwiec: 129 km
lipiec: 760,5 km
sierpień: 930 km
wrzesień: 850 km
październik: 699 km
listopad: 383 km
grudzień: 103 km

Wycieczki na terenie: województwa łódzkiego, mazowieckiego i śląskiego.

W tym:
niezliczone miejscowości, które odiwedziłam pierwszy raz, niezapomniane widoki, za którymi tęsknie i wiem, że na pewno jeszcze tam wrócę.

2 imprezy na orientacje.
Jedna - rowerowa, debiut, start w BikeOrient Spała (czerwiec 2011)
Druga - biegowa, debiut, start w Zimowym Biegu Terenowym "Mikołajek 2011"

Sumując...
niespodziewałam się, że można tyle kilometrów przejechać rowerem w ciągu roku, pół roku. Liczyłam, że będzie ich dużo dużo mniej.

Co przyniesie Nowy Roczek?
Tego nie wiem, nie chcę pisać o planach, bo to bez sensu.
Co będzie to będzie. Zobaczymy.
Ważne, żeby żyć dniem dzisiejszym, a co będzie jutro? - to już sam Pan Bóg wie :)

Dobrze, że jesteście. :)

Z góry przepraszam za wpis bez składu i bez ładu.
Kategoria bez roweru, łódzkie


Zumba 4, czyli Christmas Zumba

Środa, 21 grudnia 2011 · dodano: 22.12.2011 | Komentarze 2

Pada śnieg , zrobiło się biało i niebezpiecznie, dlatego na pieszo.

Od paru dni wiedziałam, że środowa zumba będzie tą świąteczną.
Dlatego też nie szłam na poprzednie. Jestem zdania, co za dużo, to nie zdrowo. O.

Magda wpadła na genialny pomysł, aby na świąteczną zumbę przyjść w przebraniu.
Tylko jakim? Hmm… trzeba było troszkę ruszyć łepetyną.
Pomyślałam, że mam czapeczkę mikołajową, tą z biegu na orientacje "Mikołajek”.

Na Sali okazało się, że najwięcej było takich mikołajów jak ja. Ale też był renifer z łańcuchowym ogonem, choinka… Było kolorowo, śmiesznie i świątecznie.
Muzyka też była świąteczna.
Trochę inne układy, do których już przywykłam, dlatego było mi troszkę dziwnie, bo nie „łapałam” kroków.

Na koniec zajęć było losowanie i niespodzianki. Co niektórzy dostali „coś”.

Zajęcia są tylko dla kobiet, ale dziś mieliśmy towarzysza, który siedział na ławce i się przyglądał.
Przyszedł z jedną z dziewczyn, nie mogłyśmy go wyrzucić.
Było mi dziwnie, wiedząc, że on tam siedzi.
Ale, jest jeden plus tego, że on tam był, mianowicie był w szoku, że kobiety 40 + potrafią się tak energicznie ruszać. Niejedna małolata by miała z tym problemy. Powiedział też, że on sam siedząc i patrząc – zmęczył się potwornie.

A ja dziś nie mogłam narzekać.
Nie wiem, czy to z powodu dobrej kondycji, czy też z nieprawidłowego tańczenia – wcale się nie zmęczyłam, nawet nie było mi tak gorąco, jak innym.
Bardzo szybko minęła ta godzinka.

  • Aktywność Jazda na rowerze

w Wigilie urodzin, 29 urodzin

Niedziela, 18 grudnia 2011 · dodano: 18.12.2011 | Komentarze 2

Dziś czwarta niedziela Adwentu.
Jutro kończę 29 lat.
Za tydzień Boże Narodzenie.
Za chwilę, może dwie, napiszę co się cudownego stało w moim życiu, w pewnym sensie tyczy się to rowerowania.

A teraz wróćmy do dzisiejszych kombinacji.

W ciągu tygodnia kombinowałam co by tutaj w przed dzień urodzin zrobić, gdzie jechać, a może pójść?

Rano poszłam do kościoła, później na cmentarz. Zmarzłam, przewiało mnie do potęgi, nawet padał sobie śnieg.
Dlatego nie miałam dzisiaj weny i ochoty na jakąkolwiek przejażdżkę rowerem. Byłoby to w moim przypadku zabójstwem.
Chociaż wcześniej planowałam wyjazd rowerowy w pewne miejsce. Nie udało się.

Po przyjściu do domu i rozgrzaniu się zupką, wybrałam basen i saunę.
Tego mi brakowało. Brakowało mi tego ciepełka.
Wygrzałam się. Godzinka wystarczyła.
Było nawet przyjemnie, nie było za dużo ludzi, ponieważ była to pora obiadowa.

  • Aktywność Jazda na rowerze

Intensywna niedziela - popołudnie na warsztatch tańca integracyjnego dzień 1 i ostatni

Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Stowarzyszenie Ewangelizacyjno – Charytatywne MOCNI W DUCHU z Łodzi serdecznie zaprasza na „Warsztaty Tańca Integracyjnego” połączonego z translacją na język migowy. Jest to nowatorska forma łącząca taniec z elementami języka migowego. Formuła taka wykorzystywana jest podczas koncertów, w którym mogą uczestniczyć osoby głuchonieme. Jest to znakomita forma integracji osób niepełnosprawnych i ich najbliższego środowiska.

Tak brzmi początek zaproszenia na ww. warsztaty, w których uczęszczam.

Co prawda, znam zespół Mocnych w Duchu, byłam na ich koncertach, wiem z czym to się je, ale nie byłam nigdy na warsztatach.
Od tej niedzieli będę miała okazje zobaczyć i uczestniczyć w tym wydarzeniu.

Niedzielne warsztaty trwają od godz. 14.30 - 18.00
Biorą w nich udział głuchoniemi i pełnosprawni, młodzi i starsi.

Na początku czułam się tam bardzo dziwnie. Nie mogłam się odnaleźć, z czasem było lepiej.

To, czego nauczyliśmy się w tym dniu, mogliśmy zaprezentować razem z zespołem na koncercie, co dla nas było niespodzianką.
Koncert trwał dobre półtorej godziny.
Nie czuje kręgosłupa.

Po warsztatach poszliśmy razem na Mszę, a później kto miał troszkę szczęścia i mógł się przecisnąć przez rzeszę wiernych, ten tańczył razem z zespołem, ten kto nie miał tego szczęścia, stał razem z wiernymi.
Ścisk niemiłosierny, cały kościół pękał w szwach.

W poniedziałek i wtorek kolejne dni na warsztatach. Ciekawe co nas czeka.
Kategoria bez roweru, łódzkie


  • DST 9.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Intensywna niedziela - poranek - VIII Bieg Terenowy na Orientacje "MIKOŁAJEK"

Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 13.12.2011 | Komentarze 5

Mój pierwszy bieg na orientacje.
Wcześniej miałam styczność z orientacją tylko na rowerze, dziś zaczynam nową przygodę. Myślę, że mi się spodoba i zacznę startować w biegach, w miarę możliwości i czasu.
Do biegu, psychicznie przygotowywałam się przez tydzień, zaś fizycznie prawie wcale. Na pierwszy raz chciałam zobaczyć z czym to się je, o co tak naprawdę chodzi, na co trzeba zwracać uwagę, w jaki sposób obierać drogę do punktu itd. Nie biegnę po żaden dyplom, ani też po medal, bo wiem, że w moim przypadku to nierealne.
Na start wybrałam się rowerem. I tutaj pojawił się pierwszy błąd. Błąd w tym, że rower nie ma ogrzewania, nie ma dachu i nie ma jak się ogrzać przed startem i po zakończeniu zawodów. Mimo, że na start było ponad 2 kilometry, samochód bardziej by się przydał, aniżeli rower.
Start był z lekka opóźniony, z powodu dużej ilości zawodników rejestrujących się przed zawodami.

Przy rejestracji dostałam:

numer startowy i czapeczka musi być na VI Biegu Terenowym na Orientacje "Mikołajek" © Tymoteuszka


Było nas około 200 osób. Dzieci, młodzież i dorośli.
Bieg był podzielony na kategorie. Każda kategoria miała swoją wyznaczoną trasę, według możliwości zawodnika, ilość punktów do zdobycia, trasa łatwiejsza i trudniejsza, wszystko zależało od wieku i płci. Teren biegu obejmował obszar od Niebieskich Źródeł, przez Małe Groty, po Kopalnie Białą Górę.

Startuje w kategorii DK – indywidualnie. Start odbywa się interwałowo. Dopiero na starcie dostaje mapę do ręki, z przejęcia nie mogę odszukać zaznaczonego startu na mapie, ani nie spoglądam na skalę mapy, nie zauważam też, że każdy punkt ma swój pod numer, który oznacza gdzie się ten punkt znajduje, gdzie go szukać, co to jest? Itd. Podam przykład: PK2 (39) – dół.

Numer startowy i mapa - nierozłączne gadżety podczas biegu na orientacje © Tymoteuszka


W biegu na orientacje liczy się to, żeby obrać jak najkrótszą drogę od punktu do punktu, zebrać je wszystkie w odpowiedniej kolejności w jak najkrótszym czasie.
Ze startu kieruje się na PK1 (48) – polanka. Biegnę przez teren o dobrej przebieżności, pod górę, omijam ścieżki, kieruje się na południowy wschód, staram się biec w linii prostej, choć to trudne. Zaliczam. Nie spoglądając na pod numer, ale udaje się, mam farta.

Z PK1 obieram kierunek PK2 (39) – dół. Bez kompasu udaje się. Tutaj robię błąd, bo nie jestem świadoma pod numerków, perforator klika inny kod – to nie jest mój punkt. O czym później się dowiaduje.

Na PK3 trafiam już ze świadomością o pod numerach i tak jest do samego końca biegu. PK3 (33) – róg pola.

Na PK 4 (45) – koniec ścieżki przy terenie półotwartym, po przebiegnięciu przez tereny mocno zalesione docieram do PK5 (46) – dół. Cholera, miała być 4. Nic, podbijam 5 i wracam do 4. Czyli robię dodatkowe kilometry. Ups.
Nie poddaje się. Wracam do PK5, skąd próbuje obrać kierunek na PK6, na początku nie idzie mi.

Nie obyło się bez małych niespodzianek. Trzeba bardzo uważać gdzie się kładzie nogi. Nie trudno o upadek. Dobrze, że zaopatrzyłam się w okulary na oczy, byłoby trudno przedzierać się przez krzaki bez nich. Nie mam tak doskonałej kondycji, także troszkę biegnę, troszkę idę. Z resztą, nie tylko ja tak robię. Nogi co jakiś czas zahaczają o jakieś liany, od czasu do czasu plączą mi się. Teren jest pofałdowany, raz trzeba się wdrapać pod górę, raz z niej zejść – z tym mam lekkie problemy, po nie miłym wypadku w dzieciństwie, dlatego jestem bardzo ostrożna.

PK6 (47) – róg gęstwinki – trzeba było się zapytać innych uczestników, sama bym tego w życiu nie znalazła, albo zajęło by mi jakąś godzinę. Nie ma czasu. Zaliczony.

PK7(49) – niecka , biegnę w tym kierunku, ale okazuje się, że znalazłam PK8(50) – zachodnia mulda, cholera znowu błąd, nic muszę znów się cofnąć kawałek.
Na 8-ce postanawiam się nie wracać do 7-ki i odpuszczam. Mam za mało czasu. Kieruje się na PK9 (42) – górka. Jest. Żeby dobiec do PK10(43) – korzeń, muszę pokonać górkę, tzn. zejść z góry, prawie pionowej, cholera, nogi mam całe z galarety, trzęsę się jak osika, serce wali, dlaczego ja nie wzięłam reklamówki, mogłabym na niej zjechać, byłoby po problemie. Uff, jestem już na dole. Żyje. Cieszę się jak małe dziecko. PK10 zaliczony.

Nie mam siły, brak kondycji. Z lekka zagubiona w lesie, sama, dobrze, że dziś nie włączyła mi się wyobraźnia i nie myślałam o wilkach, ani lisach, a tym bardziej jeleniach. Dostaje kryzys.
Po drodze trafiam na jakiś punkt, ale to chyba nie mój, a raczej z kategorii DM, czyli dla mężczyzn. Ale postanawiam go obejrzeć z bliska. Trzeba pokonać zejście z Małych Grot, które są z piaskowca, jest niebezpiecznie, ślisko, ale daje radę. No tak, dobrze, myślałam, nie mam tego punktu do zaliczenia, także kieruje się na PK11(34) – dół, tutaj obieram ścieżkę, będzie łatwiej, ale dalej jakbym pobiegła na wprost. Zaliczony.

PK12(35) – kapliczka – jak po sznurku. Proste do odnalezienia, jednak kryzys nie omija. Nie mam siły. Zamiast biec, idę, idę szybko. Cholera, przecież zaraz będzie meta, dajesz.

Wykrzeszam ostatnie siły i dobiegam do PK13(36) – przepust, a później do
PK14(51) – zakręt grobli i na samym końcu ostatni PK15(99) – pod mostem.
Na metę zamiast wbiec, spokojnie sobie idę. Bez żadnego entuzjazmu.

Meta.

Kategoria DK to 15 PK do zaliczenia = w linii prostej 4,250 km do przebiegnięcia.
Ja zaliczyłam 14 PK, w tym jeden nieświadomy błąd, przebiegłam/przeszłam co najmniej 6 km, w czasie 1h06min = 5 miejsce, żeby nie powiedzieć, że ostatnie w mojej kategorii. 
Po wywieszeniu wyników pędzę rowerem szybciutko do domu, wykąpać się, zjeść, aby móc zaraz po tym pójść do kościoła na warsztaty tańca integracyjnego.

Po zakończeniu biegu podchodzi do mnie główny sędzia i wręcza niespodziankę. Taki prezent dla mnie. Jestem zaskoczona.

2 niespodzianki © Tymoteuszka


Po rozmowie z nim, okazuje się, że czytał mój apel na jednej ze stron o zorganizowanie rowerowych zawodów na orientacje w naszej okolicy i? postanowił dać mi oto te dwie książki. Jedna jest na temat rowerowych rajdów naorientacje, druga dotyczy pieszych.
Będe miała co czytać w najbliższym czasie.
Dziękuje raz jeszcze.

  • Aktywność Jazda na rowerze

Basen + sauna 2

Sobota, 10 grudnia 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Po pracy, a raczej pod wieczór skok do basenu i sauny.

Na basenie raczej nie pływałam, a raczej masowałam, to co bolące. Skupiłam się na nogach, kolanach, aby wreszcie dały mi spokój.
Sauna dziś 2 x atakowana przeze mnie, ponad 10 minut - tego mi brakowało.
Jak ja uwielbiam ciepełko + 100*C. :)
Dlaczego ja się nie urodziłam w ciepłym kraju?

  • Aktywność Jazda na rowerze

zumba 3 - fałszywy alarm

Środa, 7 grudnia 2011 · dodano: 08.12.2011 | Komentarze 5

Po wczorajszej krótkiej wycieczce rowerowej do kościoła i po ulicach mego miasta, naszła mnie chęć na bieg, a może biego-chód? :)

Po dłuższej przerwie zachciało mi się zumby.
Bardzo mi się zatęskniło za nią.
Zajęcia są prowadzone w poniedziałki i środy w Chrześcijańskiej Szkole Tomek. To tutaj zajęcia najbardziej mi odpowiadają, gdyż to tylko kilometr drogi.
Mimo że akurat nie pada, nie jadę rowerem, tylko postanawiam przebiec odcinek do i z. Wieje, bardzo wieje z południa.

Pod budynkiem nikogo nie ma, w środku ciemno - podejrzana sprawa. Nic. Czekam, a raczej rozgrzewam się, chodząc w tę i z powrotem.
Okazuje się, że Magda - instruktorka jest chora. Ups.
Przecież widziałam ją ostatnio w przychodni, powinnam się domyśleć....
Wracam do domu.

Taką dzika ochotę miałam na zumbę, no.

Jak mi się biegło? Do - miałam pod wiatr i pod górkę, z - było zdecydowanie lepiej. :)