Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskie
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tymoteuszka.bikestats.pl

Archiwum bloga




Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:478.50 km (w terenie 121.00 km; 25.29%)
Czas w ruchu:25:26
Średnia prędkość:18.81 km/h
Maksymalna prędkość:45.00 km/h
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:43.50 km i 2h 18m
Więcej statystyk
  • DST 63.00km
  • Czas 03:05
  • VAVG 20.43km/h
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Podczas koncertu anielskiego w Boże Ciało :)

Czwartek, 30 maja 2013 · dodano: 31.05.2013 | Komentarze 1

Po południu wysyłam szybkiego sms do zaprzyjaźnionego współtowarzysza wyjazdów rowerowych, Jerzego, z propozycją udania się do miasta Piotrkowa jak i Witowa.
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź, pozytywną oczywiście.

W planach miałam wyjazd w stronę Opoczna, ale ten nie poszedł po mojej myśli.

Tradycją w Boże Ciało jest to, że zawsze po południu można się spodziewać deszczu i burzy. Na dzisiaj zapowiadają gwałtowne z możliwymi opadami gradu.
Mimo tego decydujemy się na wyjazd blisko 30 km za miasto.

Drogę do Piotrkowa pokonujemy szosą pośród lasów, czyli standartowo: Wiaderno, Młoszów, Golesze i Koło.
Po drodze widać ciemne chmury i słychać grzmoty. Mimo tego jedziemy dalej.
Jest parno i duszno, na termometrze na pewno grubo ponad 20 stopni.

W Kole spadają na nas pierwsze krople deszczu.
Mówię Jerzemu, że w Piotrkowie o 15.15 zaczął się koncert chóru w amfiteatrze.
Niestety jest po 16.00 i na pewno już nie zdążymy.
Zatem jedziemy na Stare miasto. Coraz bardziej pada.

Widok ze Starego Miasta na ulicę Słowackiego © Tymoteuszka


Kiedyś pisałam Wam, że w tym sanktuarium jest bardzo pięknie, a zarazem bogato.
Popatrzcie i ocencie sami.

Sanktuarium Matki Bożej Trybunalskiej © Tymoteuszka


W ołtarzu głównym znajduje się bardzo cenny obraz Matki Bożej Pocieszenia, zwany Matką Bożą Trybunalską © Tymoteuszka


Popijarska ambona w barokowym stylu z figurami czterech ewangelistów © Tymoteuszka


Jeden z bocznych ołtarzy © Tymoteuszka


Fresek na ścianach i sufcie tutaj nie brakuje, są piękne © Tymoteuszka


Przed drzwiami sanktuarium znajdujemy schronienie przed deszczem, później gradem.
Robi się nieciekawie.

Drzewo rosnące na jednej z kamienic © Tymoteuszka


A może ciekawie?

Korygujemy plany i rezygnujemy z Witowa, widząc czarne chmury w jego kierunku.

Kierując się w stronę Tomaszowa, tym razem pojedziemy sobie serwisówkami (szybszy wariant), Jerzy jest gotowy pokazać mi cmentarz żydowski w Piotrkowie, którego jeszcze ani razu na oczy nie widziałam.

Na jednym z cmentarzy żydowksich w Piotrkowie © Tymoteuszka


Niestety tylko jedno zdjęcie wyszło wyraźnie, otóż za ciemno (ciemne chmury oraz drzewa i wszelka roślinność zasłaniają słońce ;)).

kirkut w Piotrkowie

Ja tutaj z pewnością kiedyś powrócę. Z pewnością będzie to letni słoneczny dzień.

Trzeba zakasać rękawy i pedałować ile sił w nogach, robi się naprawdę nieciekawie.

Przeżywamy koncert anielskich grzmotów, piorunów i spadającego deszczu i gradu na ziemię.
Błyskawica błyskawicę ściga.
Cali mokrzy chronimy się na przystanku w Proszeniu.
Pomału robi się mi zimno, Jerzy daruję mi suchą kurtkę, siedzimy tak jeszcze dobre pół godziny z nadzieją, aż przestanie padać i wyjdzie słońce, które nas osuszy, bo w butach mamy kałuże.
Na szczęście po jakimś czasie ciśnienie wody z nieba maleje, ruszamy.

Brrrr, jak zimno.
Do Tomaszowa mamy jakieś 20 km.
Deszcz nie przestaje padać.
Skąd tyle wody się nazbierało tam na górze?
Jerzy zdradza przepis na miksturę, która może mi pomóc, aby się nie przeziębić.
Dziękuje.

Jestem już w domu. Zastanawiam się jak mam wejść, przecież ze wszystkiego kapie woda....hmmmm
Pierwsze co, wchodzę do wanny z gorącą wodą. Jak wspaniale.
Po kąpieli przygotowywuję ową miksturę.
Wypijam dwa kubki od herbaty :)
Jutro powtórzę, wypiję kolejne dwa.

Koncert chóru w amfiteatrze przegapiliśmy, ale ten prawdziwy, anielski, z nieba, był niczego sobie, nie do porównania. Na pewno zapamiętany na długo :)

  • DST 45.50km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:44
  • VAVG 16.65km/h
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kupić czas w dwóch Rezerwatach i nad rozlewiskami

Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 28.05.2013 | Komentarze 3

Czy da się kupić czas?

Oj chyba nie.

A przydałby się na wszystko, taki dodatkowy czas.

Moim celem będzie Rezerwat Gać Spalska, tylko że od innej strony niż zwykle.
W planach mam jeszcze odwiedzenie Rezerwatu Spała, po drugiej stronie drogi wojewódzkiej 48.
Niestety Rezerwatu Konewka, który jest w pobliżu nie zaliczę, za mało czasu dzisiaj, z resztą nie tylko dzisiaj.

Oczarowały mnie :) © Tymoteuszka


Te tak samo :) © Tymoteuszka


Zrobić zdjęcie takim maciupinkom...to jest gratka :) © Tymoteuszka


W Rezerwacie Przyrody Gać Spalska © Tymoteuszka


Nad Gacią jedno z rozlewisk usycha ;( © Tymoteuszka


Następne piękne © Tymoteuszka


Teraz przejadę rzeka Pilicę mostem im. T.Buka, a następnie udam się do willowej dzielnicy Spały, gdzie na samym jej końcu ma początek Rezerwat Spała.

Most im. generała Tadeusza Buka w Spale © Tymoteuszka


Historia spalskich mostów © Tymoteuszka


W rezerwacie Spała © Tymoteuszka


Konwalie czy dzwoneczki, wszystko mi jedno.

Konwalii było zdecydowanie więcej i więcej, całe pola konwalii © Tymoteuszka


Białe cudo malutkie © Tymoteuszka


Tędy pewnie przeszła zgraja dzików... dobrze, że już ich nie ma © Tymoteuszka


Im dalej, tym ścieżka coraz to węższa, aż w końcu trzeba jej szukać.
Zboczyłam więc, krzakami, laskiem dostałam się do rozlewiska tudzież bagna, jak to tam go zwał...zawróciłam nad Piliczną ścieżkę i zawróciłam do Spały :)

Jedna z dzikich ścieżek w rezerwacie © Tymoteuszka


Oto drzewo © Tymoteuszka


Znak Hubertusa © Tymoteuszka


Takie delikatne © Tymoteuszka


Nad rozlewiskiem między Spałą a Ciebłowicami © Tymoteuszka


Tutaj zaczęło lać, więc uciekam w stronę miasta.

Komary cięły, dlatego też zaczęło padać :) © Tymoteuszka


Podczas deszczu znalazłam schronienie na przystanku....

Na przystanku w Ciebłowicach Małych © Tymoteuszka


Po drodze skręcam na cmentarz w Białobrzegach (dzielnica Tomaszowa), tylko gdzie on jet?
Nigdy tutaj jeszcze nie byłam.

Czarny i biały Chrystus na cmentarzu w Białobrzegach © Tymoteuszka


Jeden ze starszych pomników © Tymoteuszka


Jest ich więcej © Tymoteuszka


Nadal mi się on podoba.
Choć popada w ruinę z braku pieniędzy na renowację, dlatego ratujmy nasz skarb!!!
Białobrzegi

Drewniany kościół w Białobrzegach z murowaną dzwonnicą © Tymoteuszka


Ratujmy kościół w Białobrzegach © Tymoteuszka


Takie klimaty to ja uwielbiam © Tymoteuszka


Precyzyjny :) © Tymoteuszka


Ratusz Miejski w Tomaszowie M © Tymoteuszka


Wieża Pałacu Ostrowskich w Tomaszowie M © Tymoteuszka


  • DST 85.50km
  • Teren 38.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 15.22km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

III Wiosenna Odyseja Miechowska czyli o Jezu jak się cieszę :) (Miechów - zwany polską Jerozolimą)

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 5

....a ja już myślałam, że w tym roku na żadne zawody nie wyjadę...
a tu proszę...
Otwiera mi się furtka.

Niedziela, wstaję krótko po 4.00.
Szykuję manatki na drogę, wyciągam rower i krótko przed 5.00 pedałuję do Inowłodza, gdzie spotykam się z Sylą na rowerze oraz z Theli.
Zabiorą mnie na przyczepkę do Miechowa, gdzie też będą startować na tej samej trasie.

Poranek dnia siódmego nad Idzim © Tymoteuszka


W Inowłodzu jestem przed czasem, gdyż nie spodziewałam się, że 18 km pokonam ze średnią 24km/h
Poczekam, zajrzę jeszcze zobaczyć zrekonstruowany zamek Kazimierza Wielkiego.

Zamek w Inowłodzu zrekonstruowany po części © Tymoteuszka


Niedługo odbędzie się tutaj wielkie jego otwarcie © Tymoteuszka


Za bramą zamku © Tymoteuszka


Dostaję sms, że Sylwia i Radek nieco się spóźnią.
Żeby temperatura ciała nie spadła drastycznie w dół, chodzę w te i we wte.

Mgła nad Pilicą © Tymoteuszka


Miechów wita. Małopolska wita.
Jesteśmy na miejscu jakąś godzinę przed startem?
Zanim wysiadłam z auta, zauważam dwóch znajomych gości.
Oto oni: amiga i djk71

Paparazzi czuwa :) © Tymoteuszka


Był też i Wojtek, z którym nie widziałam się wieki, był też Piotrek.

djk71i amiga.

Trwają przygotowania do zawodów © Tymoteuszka


Po przywitaniu się z nimi, idziemy się zarejestrować, odebrać numerki i karty.
Później przygotowywujemy się do startu.
Jest słonecznie, na niebie ani jednej chmurki, robi się upalnie. Wszyscy ubrani na krótko, bo jak żeby inaczej ;)
Zostało jeszcze kilkanaście minut, więc postanawiam się przejechać po mieście i tak:

W centrum Miechowa stoi Bazylika © Tymoteuszka


Bazylika Grobu Bożego informacja na jej temat

Piękna Bazylika © Tymoteuszka


Byłabym chora, gdybym go nie zobaczyła - widziałam go już z auta, więc wiedziałam w którym miejscu stoi.

Dworek Zacisze w Miechowie na szlaku architektury drewnianej © Tymoteuszka


Teraz już nie ma żartów.
Odprawa techniczna trochę mnie przeraża: ten punkt przesunięty na wschód o 500 metrów, tam nie ma polany, tylko krzaki, z kolei gdzie indziej budynek nie jest taki tylko taki itp, itd.

Rozdanie map 5 minut przed startem.
Start o 10.00.
Meta o 17.00 - wydłużony czas zawodów o jedną godzinę, a tym samy dodane dodatkowo 2 PK. :)
Dystans niby 100km :)



Chciałam jechać sama.
Gdy już dzierżyłam mapę w dłoni....przechodziła przed moimi oczyma Syla....pomyślałam, czemu nie jechać na 4 oczy i 4 ręce?.
Co dwie głowy to nie jedna, raz kozie śmierć.

Odprawa, rozdanie map, runda honorowa po rynku i start!! © Tymoteuszka


Rysujemy trasę na mapie.
Na pierwszy punkt jedziemy razem.
Jest to PK2 (skraj lasu)

większość uczestników tam jedzie, więc nie trzeba zbytnio spoglądać na mapę. Grupka się rozdziera, gdyż na widok podjazdów i zjazdów robi się zamęt w głowie, a mnie nie dobrze. Nie dam rady, za stromo, nie zjadę, za dużo kamieni....współczuje Syli - nie ma kasku na głowie, później żałowała tej decyzji. Mijamy się z Darkami, człapę się pod górę, nie mam siły, schodzę, prowadzę rower, później boję się zjechać, sprowadzam go na dół. W rzeczywistości mijam punkt i jadę dalej, ożesz kurde felek, wracam, koszmar mój się powtarza. A to dopiero początek.
I pada w mojej głowie pytanie po raz pierwszy: co ja tutaj robię?
Mamy, podbijamy.

PK1 (polna droga)

taki opis wkurza, i jednocześnie nic nie mówi.
Jedziemy. Kołujemy koło garaży, w końcu wyjeżdżamy na właściwą polną drogę, mieszkaniec mówi, że tedy pojechali... o nieeee, ja tędy nie pojadę, o nie, zabić się nie chcę. Jadę na około. Błąd!!!! Nie ostatni z resztą.
Szukam, bez sensu, za daleko jak się później okazuje. Punkt niezaliczony, kategoryczny błąd, tak nie można.
Tutaj Syla pojechała w swoim kierunku, ja w swoim.
Jednak spotykam ją za jakiś czas na trasie, ale od tej chwili definitywnie jedziemy oddzielnie.

Drewniany kościółek po drodze do punktu w Przybysławicach © Tymoteuszka


Za kościołem na wysokości wsi Celiny Przesławickie widzę górę, potężną, długą górę, pod górę, człapę się, bo jakżeby inaczej. W połowie zsiadam z roweru i prowadzę, mam watę w nogach, upał daje mi w kość, a raczej w czaszkę.

PK7 (leśna droga)

kolejna precyzyjna nazwa ;)
Polną, później leśną drogą zjeżdżam w dół, droga w końcu zamienia się w wąwóz ze skamieniałą ziemią z koleinami w środku. Punkt odnaleziony. Uf.
Postanawiam wyjechać z niego inną drogą, gdyż nie mam zamiaru człapać się na pieszo z powrotem.
Gdzie wyjadę? - to się okaże.
Najpierw lasem, skamieniałą ziemią z konarami drzew na środku, błotem, później polną dróżką docieram w okolicę rzeczki Szreniawy, czyli jakieś 6 km dalej.

Kieruję się na PK6 (doły)

znów pokonuję górę w Celinach. Do punktu odchodzi tylko jedna polna dróżka ze wsi Celiny, znaleźć ją to jest sztuka. Nie tylko ja jej szukam. Towarzysze po chwili się wycofują, ja idę po polu dalej, nie będę odpuszczać kolejnego punktu. Bluźnię po drodze, ale co tam, tyle mojego. Znalazłam doły. Który to? Wyczerpuje się pomału. Brak wody w bidonie to zła oznaka, nie chcę się odwodnić, bo to owocuje tylko jednym.
Łaże w te i we wte, w końcu znajduje dół, ten odpowiedni. Teraz szukam punktu. Jest!!! Dół jest głęboki, znów mam strach w oczach. Gubię po drodze okulary. Szkoda. Jeszce brakuje by wleciało mi coś do oka.

PK22 (leśna droga)

Spotykam się z Darkami z Etisoftu team, szukają, ja też, w pewnym momencie zaliczam glebę, nie jest to zwykła gleba, gdyż uderza dolną szczęką o mostek kierownicy - bardzo boli, na szczęście zęby całe, krwi nie było. Szukam i nic. Jadę dalej i mam. Odbijam kartę.

PK11 (młodnik olchowy)

na punkcie spotykamy się ponownie. Jedziemy dalej razem do bufetu. Trzeba się posilić.

PK21 bufet (skałki po kamieniołomie)

zaliczam najpierw bufet, muszę uzupełnić płyny w organizmie, mówię Amidze, że opuszczam ten punkt i jadę dalej. Jednak w ostateczności jadę go odszukać, jest tak blisko, ze grzechem by było go opuścić.

Już od jakiegoś czasu patrzę na zegarek i od początku czas mi się nie podoba, postanawiam kierować się w kierunku bazy, po drodze w planach mam do zaliczenia jeszcze co najmniej 3 punkty.

Przez Gołcza kieruję się na PK5 (krzyż)

Darek mówił mi wcześniej, by uważać na przecinki, bo mogę się pomylić.
Ok, dzięki za podpowiedź. Ten punkt jest przesunięty o 500 metrów na wschód, biorę to pod uwagę. To nic, że ścieżki mi nie pasują, jest inny układ niż na mapie, wpadam na taką jedną na północ, na jej końcu mniej więcej powinien stać krzyż, niby jestem na górze krzyża nie widzę, zjeżdżam, wjeżdżam, ta zabawa powoli mnie już denerwuje, w końcu ląduje w jakimś wąskim wąwozie, idę nim, nie mam wyjścia, bluźnię jak szewc, nie dość, że wąsko, ja i rower ledwo się mieścimy, to jeszcze kolejne kłody przed nami - połamane drzewa w wąwozie, bez roweru dałabym radę, ale z rowerem? Ślisko.
Przechodzę w ten sposób cała długość wąwozu, bo innego wyjścia nie miałam, nie dość, że straciłam cenny czas, to jeszcze punktu nie odnalazłam, eh.

Po PK5 miałam jeszcze jechać na PK4, później na PK3, niestety nie chciałam się spóźnić na metę, bo to groziłoby dodaniem minut karnych, a tego nie chciałam.
Wracając na metę nie dość, że wiatr wiał prosto w twarz, to jeszcze droga pięła się (lekko w górę 7%) :)
Zdążyłam.

Wracam na metę, nie ma co © Tymoteuszka


Na mecie czekał na nas poczęstunek w postaci zimnych hot-dogów, żurku, drożdżówek, pomarańczy, bananów, jogurtów, herbaty, kawy.

Nikomu, nawet najlepszym nie udało się zdobyć kompletu punktów.
Jednakże gratuluję zwycięzcom w kategoriach.

Tak jak myślałam, wylądowałam na ostatnim, 8 miejscu z 6 Punktami Kontrolnymi z czasem 17h54 (takim samym jak djk71 i amiga) :)

Komarów nie było, ale za to ile pokrzyw, do dziś czuje je na nogach :), ile podjazdów i zjazdów, a jakie widoki....:)
Zguby odnalezione, licznik amigi odnaleziony przez Sylę, natomiast bidon djk71 zauważony w drodze do punktu koło kamieniołomu przeze mnie :)

O Jezu jak się cieszę, że tam byłam :)

  • DST 7.50km
  • Czas 00:19
  • VAVG 23.68km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

sobota przed Odyseją :)

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 18.05.2013 | Komentarze 1

Jutro - w niedzielęOdyseja zatem dzisiaj w sobotę tylko wyjazd do marketu na zakupy i na cmentarz, ogarnąć co nieco.
Bez zdjęć, na szybko.
Kategoria łódzkie, solo


  • DST 31.00km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 20.22km/h
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żółte różaneczniki i nie tylko

Piątek, 17 maja 2013 · dodano: 18.05.2013 | Komentarze 2

Opis będzie po weekendzie z braku czasu.
Ale chyba w tej notatce komentarz jest zbędny, popatrzcie sami.

Piękności maleńkie © Tymoteuszka


Murowany krzyż w Cekanowie © Tymoteuszka


Tutaj pierwszy raz dopadły mnie komary © Tymoteuszka


Maleństwo © Tymoteuszka


Pięknie wyglądają i też tak samo pachną © Tymoteuszka


Jak w ogordzie © Tymoteuszka


Po drodze były też niebieskie © Tymoteuszka


I czerwone © Tymoteuszka


Wyjechałam tamtą drogą z lasu © Tymoteuszka


I teraz pędzę serwisówką prosto do miasta © Tymoteuszka


Widok na nie moje osiedle © Tymoteuszka


Udało mi się dzisiaj być w trzech Rezerwatach w ciągu jednej wycieczki.
Rezerwat Małecz z żółtymi różanecznikami na czele, Rezerwat Kruszewiec i Rezerwat Starodrzew Lubocheński.

  • DST 33.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:33
  • VAVG 21.29km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

po rzepak i bzy - kominy Wistomowskie ratunkiem, gdy nie ma mapy

Czwartek, 16 maja 2013 · dodano: 17.05.2013 | Komentarze 1

Po 18.00 ruszam, by się poruszać.
Po rzepak i bzy.
Jadę, szukam i nie widzę.
Chwilę później topie się w bzach.
Bez na bezie, bzem pogania.
Pięknie jest. Intensywne zapachy jego, aż kręcą w nosie, nie wspominam nic o trawach na które jestem uczulona. W tej chwili dają mi w kość, a raczej w nosa.
Trwa okres, w którym bez lekarstwa się nie ruszam, jednak czasami jest tak, że o nim zapominam i później płacę łzami i kichaniem.
Ale co tam.

Żółto zielono na niebieskim tle :) © Tymoteuszka


Bzy kolorowe © Tymoteuszka


Jadę przez wsie.
Bez mapy.
Nie mam za dużo czasu.

Stary młyn © Tymoteuszka


Góra wiatrów © Tymoteuszka


Wiatrakowy świat :) © Tymoteuszka


Postanawiam objechać Kwiatkówkę, tak w prawdzie mówiąc nie byłam nigdy na tej wsi, muszę pozaglądać we wszystkie jej zakamarki. Mijam kolarzy, starszych panów - jadą z przeciwka.
Bez mapy, nie wiem gdzie jestem, nie wiem gdzie wyjadę.
Czas zbliża mi się do końca.

Białe kwiaty © Tymoteuszka


Wiatr szaleje dziś, na górze wiatrów prawie co mnie nie porwał w przestworza.

Jak ja chciałbym latać i widzieć to wszystko z góry.
Lot paralotnią to jest to.

Ta nazwa coś mi mówi, czerwony rowerowy też, ale którędy jak najbliżej do miasta?

Kolonia Żywocin © Tymoteuszka


Odnajduje drogę. Dobrze, że nie wyburzyli potężnych kominów Wistomowskich, górujących nad miastem, kieruję się w ich stronę.

Bocian skąpany w rzepaku © Tymoteuszka


Tutaj rośnie rzepak © Tymoteuszka


No i jest.
Miasto.
Zdążyłam.

Mój kawałek miasta © Tymoteuszka


Uffff, ile ja miałam stresu podczas tego wyjazdu.
Kategoria łódzkie, solo


  • DST 43.00km
  • Teren 23.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 20.64km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

oddać prowadzenie Bocianowi...

Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 2

Ruszam po 17.00

Na samym początku jadę w wiadome miejsce, w wiadomym celu.
Później miałam jechać do rezerwatów, najpierw Małecz, później Gać Spalska, a jeszcze później Spała.

Popatrzyłam na mapę, później na chmury, później na drogę....
I tak wszystko wydawało mi się bez sensu, że postanowiłam oddać prowadzenie Czarnemu Bocianowi.

Zaczęło się od pięknego ogrodu z pięknymi kwiatami.

W kolorowym ogrodzie © Tymoteuszka


Na kolorowym trawniku © Tymoteuszka


Później jedziemy ode wsi do wsi, szlakami i drogami dotąd niewidzianymi.
A tu nagle wyłania się ona:

Kolorowa chatka na końcu wsi © Tymoteuszka


Różowe © Tymoteuszka


Jedzie pociąg....do Radomia © Tymoteuszka


Skręcamy w nieznane dotąd nam drogi.

Wiejski widok jest piękny © Tymoteuszka


W którym miejscu wyjedziemy?
Mapa na kierownicy jest, ale niewiele z niej odczytuję, ponieważ ma za dużą skalę.
Zdaję się intuicję.
Po raz któryś dzisiejszego popołudnia/wieczora kica przed nami sarenka.
Bawi się z nami w chowanego?

Do strefy © Tymoteuszka


Chatka Kubusia Puchatka ;) © Tymoteuszka


Udało nam się wyjechać w Spale :), koło COS-u, więc może zajrzyjmy do Parku...

Park w Spalskim Centralnym Ośrodku Sportu © Tymoteuszka


Tablica © Tymoteuszka


W parku jest bardzo przytulnie, są i ławeczki, i amfiteatr i alejki z imionami sportowców, o zieleni w parku nie zapomnieli.
Przechadzają się w nim sportowcy, którzy przyjeżdżają do Spały na zgrupowania.

W parku są i alejki © Tymoteuszka


Parkowy amfiteatr, bardzo nowoczesny © Tymoteuszka


Kolorowe drzewa © Tymoteuszka


Zrobiło się już późno, więc pedałuję ile mocy w nogach.
To nic, że jedna pani za kierownicą chciała mnie przejechać - wymusić pierwszeństwo na głupim skrzyżowaniu w Glinniku - gdyby nie moje hamulce i gdyby nie pan obok....Tymoteuszka leżała by w szpitalu, albo na cmentarzu.

  • DST 28.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:39
  • VAVG 16.97km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

do Rezerwatu Czarny Ług

Piątek, 10 maja 2013 · dodano: 13.05.2013 | Komentarze 5

Nie wiem czy wcześniej wspominałam o tym, ale w tym roku chciałabym odwiedzić wszystkie rezerwaty przyrody napotkane po drodze i nie po drodze.
Już widziałam ich kilka w tym roku.
Dzisiaj dołączam kolejny.
Wybieram Rezerwat Czarny Ług zatem wybieram się do niego po pracy.

Bocian z wiosną w tle © Tymoteuszka


Kieruję się na Wiaderno, mniej więcej w połowie drogi do Młoszowa skręcam z szosy w leśną drogę. Decyduję się na łódzki konny szlak, mimo, że czuję do niego niechęć, tym razem pozytywnie mnie zaskakuje.
Nie jest to zwykły konny, ale wariant dla bryczek.
Sami zobaczcie, aż chce się jechać :)

Na łódzkim szlaku konnym (wariant dla bryczek) © Tymoteuszka


Dysponuje mapą Dolina Pilicy 1:75000, na takiej mapie rezerwat to przysłowiowa kropka, ponieważ ten ma zaledwie 2,46 ha.
Główną atrakcją rezerwatu jest wysokie torfowisko.
To tu?

W rezerwacie Czarny Ług © Tymoteuszka


a może też tu, gdzie wchodzić nie było wolno?

Jest to florystyczny i torfowiskowy rezerwat przyrody © Tymoteuszka


wstęp wzbroniony....

W pobliżu wsi Młoszów, niedaleko Jeziora Sulejowskiego © Tymoteuszka


Jest rezerwatem ścisłym utworzonym w 1996 r © Tymoteuszka


Obszar po którym krążę to bardzo podmokły teren, opony mokre, śliskie, dróżki jako takie, wjeżdżam także tam, gdzie nie powinnam, najwyżej poniosę za to karę, jednak czuję chęć popedałowania na taki teren. Muszę jednak przeskoczyć rów pełen wody. Gdzieniegdzie muszę zsiąść z roweru i go prowadzić.
Może niektórzy powiedzą, że jestem nie przepisowa, albo kamikadze - ja mam to gdzieś. Muszę i tyle.

Powierzchnia rezerwatu to 2,46 ha © Tymoteuszka


Głównym przedmiotem ochrony jest torfowisko wysokie typu atlantyckiego © Tymoteuszka


W tutejszym lesie, na podmokłym terenie czuję się jak na zeszłorocznym DYMNO 2012, jak ja nie cierpię komarów!!!!
Ślady swędzą do tej pory.
A Dymno już jutro, ehhhhh, jak ja zazdroszczę tym, co tam jadą, tych komarów, tego piasku, tych podmokłych terenów, tych bagien, tych map, tego lasu.....tego posiłku po zawodach, tego wspaniałego wspólnego noclegu na hali.

Występują tutaj min. rosiczka okrągłolistna i żurawina błotna © Tymoteuszka


Niestety żadnych roślinek, niespotykanych kwiatuszków nie napotkałam na swej drodze, może gdybym weszła dalej, w to prawdziwe bagno pełne wody....niestety zapomniałam kaloszy.... :) a może te roślinki jeszcze się nie ukazały?

Niedaleko rezerwatu Czarny Ług © Tymoteuszka


Teraz kieruję się bliżej Zalewu Sulejowskiego, skręcając w Iłkach prosto do lasu, tym samym lada moment wyłoni mi się brzeg Jeziora Sulejowskiego.

Tuż obok Jeziora Sulejowskiego.
Próbuję przemierzyć kilometrów kilka zielonym szlakiem rowerowym im. Z. Goliata, który biegnie na około Jeziora tworząc pętelkę.
Z różnych opowiadań wiem, że ten oto szlak jest wymagający i nie należy do łatwych z racji tego, że w większości poprowadzony jest terenami leśnymi o różnym podłożu.

Na zielonym szlaku im. Zygmunta Goliata © Tymoteuszka


Wiedzie on dookoła Jeziora Sulejowskiego © Tymoteuszka


Odcinek, którym jadę zalicza się do piaszczystych, ale daję radę, miejscami nie da się jechać, więc zsiadam z siodła i prowadzę, a w piasku grzęzną stopy z butami, koła się zapadają.

Głównie przez lasy © Tymoteuszka


Wyjeżdżam z piaskownicy i udaję się przez Babi Dół i Nagórzyce do miasta.

Reklama naleśnikowego :) © Tymoteuszka


Może i ja kiedyś zostanę rolnikiem? © Tymoteuszka


Na zakręcie śmierci pobijam rekord szybkości zjazdu tejże wycieczki :)

  • DST 36.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 19.64km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

z Jerzym do rezerwatu Małecz podziwiać różaneczniki zółte

Czwartek, 9 maja 2013 · dodano: 10.05.2013 | Komentarze 1

Dzisiaj zapowiada się luźniejszy wieczór, dlatego też odpowiednio wcześnie wysyłam wiadomość do Jerzego z propozycją pojechania do Rezerwatu Małecz, który został utworzony z myślą ochrony różanecznika żółtego.
Wcześniejsza samotna moja wycieczka do tego rezerwatu nie powiodła się.
Dzisiaj będzie inaczej.

Na samym początku ustalamy według swoich map trasę, którą chcemy jechać.
I tak z Tomaszowa kierujemy się na Cekanów, później lasem wśród pachnących drzew, w towarzystwie dwóch zajęcy pedałujemy najpierw koło Rezerwatu Kruszewiec, później do Rezerwatu Małecz, gdzie robimy dłuższy postój.

Jerzy już czuwa :)

Miejsce wspólnego startu © Tymoteuszka


Wjeżdżamy w las, już na samym początku mijamy piękne drzewo © Tymoteuszka


Po drodze mijamy Rezerwat Kruszewiec © Tymoteuszka


Dojechaliśmy do celu dzisiejszej wycieczki - Rezerwat Małecz © Tymoteuszka


Okrążamy nieco Rezerwat w poszukiwaniu różaneczników, Jerzy tłumaczy mi o co chodzi z betonowymi słupkami w bitymi w ziemię - wstyd się przyznać, ale nie wiedziałam :(, mimo, że startowałam w zawodach na orientację i nie tylko rowerowych.

Niestety musimy jeszcze nieco poczekać, aż wyłonią swoje piękno z pąków © Tymoteuszka


Niektóre już puszczają kwiaty © Tymoteuszka


Na to wychodzi, że trzeba będzie jeszcze raz tutaj przyjechać w celu obejrzenia tych pięknych kwiatów. Dzisiaj ledwo co puszczają pąki.
Długa zima zrobiła swoje.

Muszę uzbroić się w cierpliwość, przyjadę tutaj niebawem © Tymoteuszka


Kto jest chętny wybrać się tam ze mną? :)

W Rezerwacie Małecz © Tymoteuszka


Halo, jest tam kto? © Tymoteuszka


Postanawiamy nie wracać się tą samą drogą, bo to zupełnie bez sensu, więc proponuję przejazd przez Małecz i zobaczenie po drodze dworu i parku w tej wsi sąsiadującej z Lubochnią.



"Maryio Królowo Polski módl się za nami" - dn. 3 maja 1975r © Tymoteuszka


Aleja koło Tajemniczego Parku w Małeczu © Tymoteuszka


Dwór w Tajemniczym Parku © Tymoteuszka


Przejeżdżamy przez Lubochnię, jadąc prosto do Tomaszowa.

Wieże kościoła w Lubochni © Tymoteuszka






W mieście rozstajemy się i każdy pedałuje w swoje strony.
Przejeżdżam przez most nad Wolbórką, robię zdjęcia i jadę prosto do domu.

Wolbórka, jedna z rzek przepływających przez Tomaszów Maz © Tymoteuszka


Z tej strony mostu, w Wolbórce dobre 15 lat temu kąpał się najwspanialszy pies na świecie, nasz brat - Maks © Tymoteuszka


Było pięknie, zielono, pachnąco, świeżo, ciepło.
W nocy spałam jak zabita :) hehe
Dziękuje za wspólną jazdę szosą i terenem.
Piszę się na przyszłość.

  • DST 63.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 22.24km/h
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

W mazowieckie świata strony

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 7

5 maja, niedziela, wreszcie pogoda się nieco uspokoiła, można wyjechać samochodem to tu to tam.
Zabieramy ze sobą mamę, rower ląduje w samochodzie.

Są dwie opcje, piknik leśny w okolicach Inowłodza lub Opoczna.
Słowo się rzekło, pada hasło Inowłódz.
Jedziemy. Jest po 9.00.
Na miejscu rozkładamy to co trzeba. Jest godzina po 10.00.

Dosiadam Bociana i jadę.

Kieruję się na wschód, chcę pojechać za granicę, do województwa mazowieckiego.
Udaję mi się, ale o tym za chwilę.

Połykam Poświętne, z racji, że byłam tutaj już nieraz i na pewno będę jeszcze ze 100 razy, więc nie spędzam tu nawet chwili. Jedyne co, to staję na chwileczkę, by cyknąć zdjęcie klasztorowi Filipinów.



Stąd prosta droga do celu, Odrzywołu w województwie mazowieckim.



Między Małoszycami a Brudzewicami przebiega linia kolejowa, Centralna Magistrala Kolejowa //północ-południe//.



Kiedy przekraczam granicę województw łódzkiego i mazowieckiego pierwsza miejscowość to Ossa, w której znajduję się cmentarz powstańców styczniowych. Tu urodził się p.por. Stefan Brykczyński, literat, technolog, powstaniec, Sybirak oraz ks. Jan Zieja, polski duchowny, działacz społeczny, publicysta, pisarz, żołnierz wojny w 1920 r.



Tutaj znajdziecie informację nt. Bitwy pod Ossą







Kawałek za Ossą kieruję się na północ, zjeżdżam na drogę lokalną, mniej uczęszczaną przez samochody i co mnie cieszy całkiem równą, tzn. bez dziur po zimie :)
Mijam Kolonię Ossę, gdzie zastaję nieużytkowany kościół - po co budować nowe, skoro stare stoją opuszczone?
W Wandzinowie skręcam na zachód, wiatr kołyszę mną jak chce.



Przede mną wieś Stanisławów.

Przed wyjazdem dowiedziałam się o tym:
....Pod koniec wsi, po zjeździe w dół, dojeżdża się do średniowiecznego traktu Mazowsze – Opoczno – Piotrków Trybunalski. Od kilkuset lat podąża nim pielgrzymska warszawska. Następnie należy skręcić w lewo i dwieście metrów dalej, w lesie na górze zwanej Królówką, znajduje się XIX wieczna kaplica Marii Magdaleny. Na górze tej istniała w średniowieczu pustelnia, a później zamek rycerski do polowań na tym obszarze (dawnego zarośniętego jeziora o pow. ponad 300 ha). Od zamku rycerskiego wzgórze to ludność nazywała „Królówką”.

Trzeba tam jechać.



Jest informacja, ale nie jest wyznaczony kierunek, w którą mam stronę się udać?
Nie wiem.
Pytam się miejscowej kobiety.
Polną dróżką, za 300 metrów w lewo pod górę.
Dziękuje.



Jadąc w kierunku kaplicy, mijam podjazd wprost pod nią, ale jak to bywa Tymoteuszka jest ciekawa co za zakrętem czyha. I tak jadę jeszcze dalej.
Okazuje się, że tedy też się da wejść, bo wjechać nie za bardzo.
Zostawiam Bociana samego w krzakach i wdrapuje się na górę.
Podobno z góry można nasycić oczy widokami.
Zobaczymy.



Stromo, dobrze, że jest sucho, w innym przypadku ślizgałabym się.









Ujęcie patrz w dół :)
Widoki może byłyby znakomite, ale gdyby nie było drzew, drzewa wszystko przysłaniają.



Ujęcie patrz do góry :)



Wracam na równą choć pagórkowatą drogę, wracam do Wandzinowa i dalej do Lipin i Wysokina, za którym jest Odrzywół.
Na Wysokinie kończy mi się mapa, także w Odrzywole jadę po omacku.
Oprócz kościoła nie wiem co jest jeszcze godne zobaczenia.





W Odrzywole z daleka widać ogromny kościół, który robi na mnie takie samo wrażenie.
Szkoda, że nie mogę zajrzeć do wnętrza. Zamknięte drzwi, mimo, że mijałam ludzi na ulicy wychodzących z mszy.





Okrążając kościół słyszę jak z jego wnętrza wydobywa się chóralny śpiew, czyż to próba jakiegoś chóru parafialnego?





Postanawiam skierować się teraz na Drzewicę, którą kiedyś tam zwiedziłam i wspominam ją bardzo mile. Później w planach miałam przejechanie ścieżką edukacyjno-historyczną Oddziału Majora Hubala do Osady Łowieckiej Ceteń (ścieżka dydaktyczna), stamtąd już do miejsca pikniku - ale się nie udało.

Jednak po chwili wycofuję się i obieram kierunek Tomaszów, ponieważ widzę czarne chmury na niebie, z których zapowiadają na po południe burze i deszcze.
Zatem...





Krótko przed lasem, gdzie trwał piknik rodzinny na łonie natury skropił mnie deszcz. Wiatr bardziej szalał.
Postanowiliśmy wracać do domu, była godzina krótko po 13.00.
W domu byliśmy o 14.00. Spóźniony obiad i wyglądanie na pogodne niebo, słońce przez okno.
Jak to jest, 20 kilometrów dalej pada deszcz, jest chłodno, pochmurno, a tutaj tak przyjemnie słonecznie.

Wyjazd rowerowy udany, choć nie do końca spełniony, za krótki.
Jednak od obowiązków człowiek się nie wymiga, nie ucieknie.
Trzeba zakasać rękawy, zacisnąć zęby i dalej mknąć przez życie.