Info
Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskieWięcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik6 - 5
- 2019, Wrzesień10 - 12
- 2019, Sierpień15 - 15
- 2019, Lipiec7 - 11
- 2019, Czerwiec14 - 24
- 2019, Maj15 - 32
- 2019, Kwiecień9 - 11
- 2019, Marzec6 - 6
- 2019, Luty3 - 7
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik5 - 5
- 2018, Wrzesień7 - 15
- 2018, Sierpień9 - 33
- 2018, Lipiec14 - 28
- 2018, Czerwiec14 - 36
- 2018, Maj14 - 40
- 2018, Kwiecień15 - 32
- 2018, Marzec5 - 14
- 2018, Luty2 - 2
- 2018, Styczeń3 - 5
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad3 - 3
- 2017, Październik11 - 27
- 2017, Wrzesień8 - 16
- 2017, Sierpień11 - 28
- 2017, Lipiec13 - 31
- 2017, Czerwiec7 - 17
- 2017, Maj15 - 51
- 2017, Kwiecień11 - 23
- 2017, Marzec9 - 30
- 2017, Luty6 - 13
- 2017, Styczeń6 - 17
- 2016, Grudzień3 - 7
- 2016, Listopad6 - 6
- 2016, Październik15 - 23
- 2016, Wrzesień11 - 32
- 2016, Sierpień15 - 35
- 2016, Lipiec11 - 21
- 2016, Czerwiec5 - 14
- 2016, Maj11 - 17
- 2016, Kwiecień6 - 13
- 2016, Marzec3 - 3
- 2016, Luty3 - 8
- 2015, Grudzień3 - 10
- 2015, Listopad2 - 2
- 2015, Październik7 - 20
- 2015, Wrzesień11 - 32
- 2015, Sierpień15 - 33
- 2015, Lipiec20 - 35
- 2015, Czerwiec16 - 28
- 2015, Maj16 - 42
- 2015, Kwiecień20 - 57
- 2015, Marzec15 - 45
- 2015, Luty12 - 21
- 2015, Styczeń5 - 12
- 2014, Grudzień5 - 12
- 2014, Listopad12 - 24
- 2014, Październik11 - 24
- 2014, Wrzesień8 - 24
- 2014, Sierpień11 - 19
- 2014, Lipiec12 - 31
- 2014, Czerwiec14 - 20
- 2014, Maj9 - 13
- 2014, Kwiecień9 - 22
- 2014, Marzec6 - 31
- 2014, Luty1 - 5
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Grudzień4 - 5
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik4 - 10
- 2013, Wrzesień4 - 8
- 2013, Sierpień12 - 35
- 2013, Lipiec12 - 46
- 2013, Czerwiec6 - 18
- 2013, Maj11 - 33
- 2013, Kwiecień10 - 31
- 2013, Marzec3 - 15
- 2013, Luty4 - 24
- 2012, Grudzień4 - 16
- 2012, Listopad11 - 38
- 2012, Październik16 - 81
- 2012, Wrzesień19 - 66
- 2012, Sierpień21 - 54
- 2012, Lipiec30 - 164
- 2012, Czerwiec23 - 110
- 2012, Maj24 - 158
- 2012, Kwiecień28 - 124
- 2012, Marzec26 - 83
- 2012, Luty13 - 31
- 2012, Styczeń9 - 25
- 2011, Grudzień15 - 38
- 2011, Listopad17 - 37
- 2011, Październik19 - 53
- 2011, Wrzesień22 - 9
- 2011, Sierpień22 - 10
- 2011, Lipiec19 - 31
- 2011, Czerwiec2 - 3
Wpisy archiwalne w kategorii
w towarzystwie
Dystans całkowity: | 16026.00 km (w terenie 1088.00 km; 6.79%) |
Czas w ruchu: | 788:47 |
Średnia prędkość: | 16.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1553 m |
Suma kalorii: | 2278 kcal |
Liczba aktywności: | 232 |
Średnio na aktywność: | 69.08 km i 4h 24m |
Więcej statystyk |
- DST 116.00km
- Czas 06:16
- VAVG 18.51km/h
- VMAX 42.60km/h
- Temperatura 35.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Żydowska Łódź oraz Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich
Niedziela, 28 sierpnia 2016 · dodano: 29.08.2016 | Komentarze 6
Darek już czeka na mnie na stacji Łódź Widzew © Tymoteuszka
Niedziela. Umawiamy się z Darkiem dziś w Łodzi.
Pociąg Darka jest nieco szybszy, jest wcześniej.
Dołącze do Niego ok. 10.00.
Po krótkim przywitaniu decydujemy się najpierw udać na cmentarz żydowski.
Droga nieskomplikowana, trzeba się tylko przebić przez remontowaną Aleje Piłsudskiego.
Skręcamy w Kopcińskiego i przed nami długa prosta.
DDR są w różnym stanie, od pięknego dopiero co wylanego asfaltu, po dziurawe płyty chodnikowe.
Mijamy wpierw cmentarz na Dołach, nieco dalej wjeżdżamy kamienistą drogę wprost pod główną bramę kirkutu.
Państwo od biletów mówią, że rowery trzeba zostawić przy płocie i dalej udać się na piechotę.
I tak robimy.
Bilety kupione, rowery pozostawione, można iść w głąb © Tymoteuszka
Na kirkucie byłam raz, z Jerzym, moim tomaszowskim kolegą rowerzystą.
Pamiętam, że tamtego dnia padało.
Nie wiele się zobaczyło.
Dziś żar leje się z nieba. Zupełnie odmienna pogoda od tamtej.
Brama główna łódzkiego kirkutu © Tymoteuszka
Cmentarz ma aleję główną i uliczki. Nie powinniśmy się tu zgubić.
Łódzki kirku został założony w 1892 roku © Tymoteuszka
Największa w Polsce pod względem powierzchni nekropola żydowska (42 ha, ponad 230 tys. pochowanych) © Tymoteuszka
W tym ok. 45 tys. stanowią mogiły zmarłych i zamordowanych w okresie funkcjonowania łódzkiego getta © Tymoteuszka
Mauzoleum Izraela Poznańskiego © Tymoteuszka
Groby Rodziny Silbersteinów © Tymoteuszka
W momencie założenia był największym cmentarzem żydowskim w Europie © Tymoteuszka
Ręce ułożone w kształcie trójkąta - znajomy mi znak/symbol :) © Tymoteuszka
Lew Judy jest godłem współczesnego herbu Jerozolimy © Tymoteuszka
Jest ogromny.
Na otwartym terenie znajduje się Pole Gettowe.
Są wbite w ziemie paliki, a na nich tabliczki.
Pole Gettowe © Tymoteuszka
Żył lat 63 © Tymoteuszka
Na terenie kirkutu spotykamy się z dużą ilością ludzi, odwiedzających, turystów, są także grupki izraelczyków z przewodnikami.
Grupka zwiedzających z Izraela © Tymoteuszka
Porośnięte bluszczem © Tymoteuszka
Kolejna grupka izraelczyków © Tymoteuszka
Na murze kirkutu łódzkiego © Tymoteuszka
Przed wyjściem z cmentarza kierujemy się do wnętrza Domu Przedpogrzebowego.
W Domu Przedpogrzebowym na terenie łódzkiego kirkutu © Tymoteuszka
Symboliczna trumna © Tymoteuszka
W kierunku wyjścia z Domu Przedpogrzebowego © Tymoteuszka
Dzieci Getta © Tymoteuszka
Dom Przedpogrzebowy © Tymoteuszka
Przed bramą główną robię jeszcze dwa ujęcia, widoczne poniżej.
Wietrze wiej © Tymoteuszka
Pomnik Ofiar Getta łódzkiego © Tymoteuszka
W pobliżu kirkutu znajduje się Stacja Radegast.
A na niej:
Stacja Radegast © Tymoteuszka
Listy transportowe Żydów wywiezionych do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem © Tymoteuszka
Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi © Tymoteuszka
Jedna z makiet © Tymoteuszka
"Most" Marek Fogelbaum © Tymoteuszka
Przy oryginalnym drewnianym budynku przystanku Radegast © Tymoteuszka
Jedno z oryginalnych torowisk na stacji Radegast © Tymoteuszka
W 1939 roku społeczność żydowska Łodzi liczy ponad 233000 mieszkańców © Tymoteuszka
Transport do Koln © Tymoteuszka
Pozostałe © Tymoteuszka
Na stacji Radegast © Tymoteuszka
Do nieba © Tymoteuszka
Pomnik Radegast © Tymoteuszka
Po obejrzeniu dwóch głównych punktów w Łodzi, zmierzamy w kierunku Krajobrazowego Parku Wzniesień Łódzkich.
Jeden z wielu punktów widokowych w Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich © Tymoteuszka
Podążamy szlakiem rowerowym do miejscowości Dobra.
To tutaj znajduje się parafia starokatolicka mariawitów.
Ciekawe czy uda nam się chociaż zajrzeć do owego kościoła?
Kościół starokatolicki mariawitów w Dobrej koło Łodzi © Tymoteuszka
Parafia mariawicka w Dobrej obejmuje swoim zasięgiem prawie 300 rodzin © Tymoteuszka
Mamy szczęści, otóż odprawiana jest właśnie msza.
Co ciekawe, ksiądz jest odwrócony tyłem do wiernych.
Ksiądz odprawia tutaj mszę stojąc tyłem do wiernych, a przodem do Pana Boga © Tymoteuszka
W Dobrej znajduje się także katolicka parafia, podjeżdżamy na szybko.
Nie udaję się nam wejść do środka, za dużo wiernych.
Kościół pw. Jana Chrzciciela i św. Doroty w Dobrej koło Łodzi © Tymoteuszka
Dzwonnica przykościelna © Tymoteuszka
Pora na Dobieszków, koło stawów znajduje się tam jakiś dworek, może pałącyk.
Obok jest restauracja.
Może uda nam się coś zjeść, bo przecież już 13.00?
Nad stawem w Dobieszkowie - za drzewami stoi dwór z II poł. XIX w © Tymoteuszka
Niestety ani obiadu, ani pałacyka żeśmy nie ujrzeli :)
Patrzymy na mapę, po drodze będziemy mieli jeszcze dwa punkty posiłkowe.
Jedziemy na przemian raz szutrem, raz asfaltem.
Darek na szlaku szutrowym w Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich © Tymoteuszka
Z widokiem na wzniesienia © Tymoteuszka
Zjadamy w pierwszej restauracji.
Brzuchy napełnione i obiadem i napojami.
Możemy jechać, jedziemy na południe, skąd wieje silny wiatr.
Rower nie chce jechać.
Bynajmniej ja, nie mam siły.
Za gwieździstym skrzyżowaniem w Łódź Nowosolnej, spotykamy znajomych z Łodzi :)
Cmentarz wojenny z okresu Bitwy Łódzkiej w 1914r. podczas pierwszej wojny światowej - Wiączyń Dolny © Tymoteuszka
...Armii Rosyjskiej © Tymoteuszka
Po wyjeździe z cmentarza także spotykamy znajomych z Łodzi :)
W Andrespolu zatrzymujemy się na kawę z Żabki :)
W Bukowcu Darek zauważa groby i krzyże przy drodze. Zatrzymujemy się.
Wzrok na mapę, no tak, to malutka kwatera cmentarza ewangelickiego.
Cmentarz ewangelicki w Bukowcu Górnym © Tymoteuszka
Przed nami Kurowice, z ogromnym kościołem w centrum. Przykuwa uwagę.
Kurowice - neogotycki kościół pw. Najświętszego Serca Jezusowego z 1902-13 r © Tymoteuszka
Przed wejściem do świątyni © Tymoteuszka
Pan Jezus naturalnych wymiarów? - widać ten krzyż z bardzo daleka © Tymoteuszka
Ktoś napisał :) © Tymoteuszka
Zza krat © Tymoteuszka
Wnętrze kościoła w Kurowicach © Tymoteuszka
Z Kurowic udajemy się boczną drogą, w kierunku Łaznowa.
Nie chcemy się narażać, jadąc DW 713 do Tomaszowa, bo i po co?
Postanawiamy podjechać pod młyn.
Przy rozpadająym się młynie © Tymoteuszka
Przy młynie © Tymoteuszka
Rozkładamy mapy, planujemy dalszą podróż. Mimo, że jedziemy od Dobrej pod wiatr, mamy dobry czas, tak bynajmniej się nam wydaje.
Jest coś koło 16.00?
Darek z Piotrkowa ma pociąg do domu o 19.40? Więc po co się spieszyć?
Decydujemy się na Łaznów, Będków i Wolbórz, w którym to się rozstaniemy.
Darek pojedzie do Piotrkowa, ja do Tomaszowa.
Parafi Matki Boskiej Różańcowej w Łaznowie © Tymoteuszka
Kościół otwarty, jest msza.
Ale ja uparcie wchodzę. Na dzień dobry ksiądz, który stoi przy mikrofonie mówi do wiernych, aby się uśmiechnęli, bo robi zdjęcie :)
Wnętrze kościoła drewnianego w Łaznowie © Tymoteuszka
Msza się kończy, wierni opuszczają kościół, więc jeszcze raz do niego wchodzę, tym razem z Darkiem.
Udaje się odszukać czaszkę. Znajduje się ona na krzyżu tuż przy ołtarzu.
Jest i czaszka :) - Łaznów © Tymoteuszka
Z Łaznowa niedaleko do Będkowa.
Podjeżdżamy najpierw pod sklep, pijemy dziś na potęgę, strasznie gorąco dziś i ten wiatr z południa bardzo wysusza usta.
Później pod pomnik, później pod kościół.
W hołdzie pomordowanym przez Hitlerowskiego okupanta w latach 1939-45 © Tymoteuszka
Kościół Najświętszej Maryi Panny w Będkowie © Tymoteuszka
Wnętrze będkowskiego kościoła © Tymoteuszka
Przez Drzazgową Wolę, Lubiatów do Wolborza.
Folwark w Lubiatowie © Tymoteuszka
W Będkowie, pod kościołem rozstajemy się, Darek musi zdążyć na pociąg do domu, a przed nim jeszcze 17 km drogi na dworzec.
Bryczką po Wolborzu © Tymoteuszka
Ja siadam na chwilę, na Rynku, z tyłu kościoła na ławeczce, by zjeść pączka i połknąć coś mokrego.
Zmierzam do Chorzęcina, ale inną drogą, niż wczoraj, dłuższą.
Nie jadę przez Kolonia Zawada, ale przez Kwiatkówkę, Łagiewniki i Łazisko.
Między wiatrakami © Tymoteuszka
Jest tu troszkę pagórkowato, ale co tam, dam radę.
Mam cichą nadzieję, że załapę się w tym miejscu na piękny zachód słońca.
Co w dolinie słychać? © Tymoteuszka
No i nie myliłam się.
Jest pięknie.
Zachód słońca na wysokości Łagiewnik © Tymoteuszka
Dziękuje Darkowi za kolejny piękny dzień ze słońcem w tle.
Dziękuje, że jesteś.
Kategoria czaszki, drewniane, łódzkie, niezwykłe, w towarzystwie, z "Amuletem", zamki i pałace
- DST 30.50km
- Czas 01:23
- VAVG 22.05km/h
- VMAX 40.50km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Rundka + charytatywny nocny maraton rowerowy dla Zuzi
Sobota, 20 sierpnia 2016 · dodano: 24.08.2016 | Komentarze 1
Domek na wysokościach :) © Tymoteuszka
Po południu wyjeżdżam na krótką rundkę po okolicy, oczywiście po wsiach, polach, łąkach i lasach :)
Na 21.00 idę na charytatywny nocny maraton rowerowy na Plac Kościuszki.
Za każde 10 minut jazdy płacimy 5 zł do puszki dla chorej Zuzi.
Na maratonie, na stacjonarnym rowerze pojeździłam 15 minut. Więcej nie dałam rady. Fanti Bike to nie dla mnie.
Spocona jak mysz wracam do domu przed 22.00.
Kategoria solo, łódzkie, w towarzystwie, z "Amuletem"
- DST 140.50km
- Teren 10.00km
- Czas 07:52
- VAVG 17.86km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa Pielgrzymkowymi Śladami - dzień 4 - powrót do domu
Wtorek, 16 sierpnia 2016 · dodano: 23.08.2016 | Komentarze 3
16 sierpień, to ostatni dzień naszej krótkiej wyprawy z Darkiem.Wstajemy wcześnie, bo przecież czeka na nas długa droga na przód, na północ, do Tomaszowa.
Na śniadanie dziś kawa i Grzesiek. Nie mamy chleba, ani bułek. Do sklepu o tak wczesnej porze nie opłaca się jechać, a wczoraj w sklepach raczej nic nie było, wszystko zwiędłe, zatem, musi wystarczyć na teraz to co jest.
Zbieramy się, sprzątamy apartament, wyprowadzamy rowery, żegnamy się z przemiłym gospodarzem z Mstowa-Wancerzowa i w drogę.
Pożegnanie z Mstowem-Wancerzowem © Tymoteuszka
Pierwszy przystanek robimy jakieś 5 km od kwatery?
Dość szybko.
Jesteśmy w Kłobukowicach. Zatrzymujemy się na chwilę przy zespole pałacowym.
Kłobukowice - Zespół pałacowy z XIX w © Tymoteuszka
Kłobukowice - stary spichlerz © Tymoteuszka
Na chwilkę zatrzymujemy się także w Rzekach Wielkich, za ogrodzeniem stoi dworek, za bramą widać znak zakazu wjazdu, na budynku z daleka widać czerwony szyld. Ja się waham, Darek wjeżdża, no to ja za nim. Uff, nikt nas się nie czepia, żeśmy tu wjechali, fotografujemy obiekt i pędzimy dalej.
Rzeki Wielkie - dworek - dziś przedszkole © Tymoteuszka
Teraz pora odwiedzić Garnek. Poraz pierwszy tutaj jesteśmy i nie żałujemy.
Mała mieścinka, a tyle atrakcji, że hoho.
Garnek - rozpadający się młyn © Tymoteuszka
Garnek - stara kapliczka © Tymoteuszka
Stado sarenek przy szosie w kierunku Gidle © Tymoteuszka
Odrestaurowany © Tymoteuszka
W Garnku stoi jeszcze kościół, visa vi tego odrestaurowanego budynku, w którym mieści się dzisiaj biblioteka.
Jedziemy dalej.
Niespodziewanie wyrasta nam nowiutka drewniana kapliczka. No i jak tu się nie zatrzymać?
Przypomina mi cerkwie na podlasiu. Czemu? Sama nie wiem.
Może tęskno mi za podlasiem?
Tak, tęskno i to bardzo.
Jesteśmy już głodni, ale wytrzymamy jeszcze trochę i podjedziemy do Gidli, które są zdecydowanie większą mieściną od tych co teraz mijamy.
Może uda się nam zakupić herbatę?
Nowa, drewniana kapliczka © Tymoteuszka
Gidle - wieś liczącą niespełna 1500 mieszkańców, w województwie łódzkim, a wg mapy stoją tam aż 4 kościoły.
Czyżbyśmy wjechali do wsi z największą ilością kościołów?
Niesamowite.
Pora je odszukać.
Pierwszy stoi przy drodze wylotowej, mamy go po swojej lewej ręce.
Mieści się tutaj zespół klasztorny kartuzów:
Brama przy parafii pw. NMP Bolesnej w Gidlach © Tymoteuszka
Barokowy kościół z połowy XVIII w. w Gidlach © Tymoteuszka
Na terenie gidelskiej parafii © Tymoteuszka
W centrum wsi widoczny z daleka, zespół klasztorny dominikanów z 1632-1644 r.:
Bazylika Wniebowzięcia NMP w Gidlach © Tymoteuszka
Wnętrze bazyliki gidelskiej © Tymoteuszka
Ołtarz boczny w bazylice gidelskiej © Tymoteuszka
Organy w bazylice gidelskiej © Tymoteuszka
Widok bazyliki gidelskiej od frontu © Tymoteuszka
Na przeciwko bazyliki wypatruje czegoś do jedzenia, są sklepy, jest ich nawet sporo, ale rzuca nam się napis: herbata/kawa :p
Idziemy, daleko nie ma.
Bierzemy po kawałku ciasta upieczonego przez panią sprzedawczynię.
Herbata ląduje w żołądku, ciasto także. Możemy jechać.
Czas nieubłagalnie płynie.
Dziś jakby szybciej, bo przecież co chwilę coś oglądamy, fotografujemy.
W centrum także stoi drewniany kościółek:
Ołtarz polowy na terenie parafii Marii Magdaleny w Gidlach © Tymoteuszka
Zabytkowy kościółek Marii Magdaleny w Gidlach © Tymoteuszka
Kościółek pochodzi z XV/XVI w © Tymoteuszka
Widać ślad po czaszce © Tymoteuszka
Niestety, czwartego kościoła, zaznaczonego na mapie, nie ma.
Nie wiem co się z nim stało. Może to jakaś pomyłka w zaznaczaniu atrakcji na mapie?
Kto wie.
We wsi Gidle kierujemy się zgodnie ze znakiem na Wielgomłyny, bo przecież tam chcemy się udać.
Pani sprzdawczyni mówi, że tak tamtędy mamy jechać, ale musimy uważać po drodze, by nie przegapic skrzyżowania.........i jechać przez las....
cóż, myślę, że damy radę, a jak nie, to wylądujemy gdzieś w polu ;)
Najgorsze jest to, że mapa się urywa niedługo, później mamy przerwę, tzn. brak mapy....... na drugiej mapie także nie ma tego skrawka ziemi, po którym teraz jedziemy.
Krótko pisząc, jedziemy w ciemno.
Pojechaliśmy tam gdzie nie chcieliśmy.
Mieliśmy cichś nadzieję, że podążamy na Wielgomłyny, a jesteśmy w .....Kobielach Wielkich, czyli 10 km na zachód od Wielgomłyn.
Hehe.
Cóż poradzić, musimy pedalować dalej.
Ja nadal upieram się przy Wielgomłynach, choć moglibyśmy sobie nieco skrócić drogę jadąc przez Chełmo i dalej na Przedbórz....
Tym samy odwiedzimy sobie Niedośpielin, a w nim:
Dzwonnica na terenie kościółka w Niedośpielinie © Tymoteuszka
Kościółek z 1773 - 76 r w Niedośpielinie © Tymoteuszka
Wnętrze niedośpielińskiego kościółka © Tymoteuszka
3 km dalej wjeżdżamy do Wielgomłyn.
Chwila przerwy.
Parafia św. Stanisława B.M. i Sanktuarium Bolesnej Pani Wielgomłyńskiej © Tymoteuszka
Brama na teren Sanktuarium w Wielgomłynach © Tymoteuszka
Wnętrze Sanktuarium wielgomłyńskiego © Tymoteuszka
Tablice informacyjne © Tymoteuszka
Dąb szypułkowy, "Dąb Wolności" w Wielgomłynach o wys. 37,5 metra, obwód pnia 790 cm, obwód korony 81 metrów © Tymoteuszka
Wszystkim wydaję się, że łódzkie to krajobraz nizinny. Mylą się. Co chwilę mamy pod górkę i z górki.
Poniżej widok z Sokolej Góry. Za Przedborzem czeka na nas Bąkowa Góra.
Chwilami jest ciężko, ale dajemy radę. Powolutku do przodu.
Na szczycie w Sokolej Górze © Tymoteuszka
Gdy mijamy rogatki Przedborza, przypomina mi się, że tu gdzieś niedaleko jest cmentarz żydowski.
Stajemy i patrzymy na mapy, w którym to miejscu.
Hmmmm. Trafiliśmy.
To tu, niestety teren jego jest szczelnie zamknięty dla zwiedzających, a szkoda, bo chciałoby się wejść.
Na pocieszenie robimy zdjęcie widoczne poniżej.
Szczelnie ogrodzony teren cmentarza żydowskiego w Przedborzu © Tymoteuszka
Udajemy się do centrum, by coś zjeść, bo przecież to pora obiadowa, niedługo wybije 13.00.
Ale zanim to nastąpi, podjeżdżamy pod kościół z trochę innej strony. Narażam Darka na ostrą jazdę pod górę.
Kościół pw. św. Aleksego w Przedborzu © Tymoteuszka
My wjeżdżaliśmy bardziej stromą ścieżką :) © Tymoteuszka
Od strony Rynku © Tymoteuszka
Wnętrze parafii przedborskiej © Tymoteuszka
Po obiedzie podążamy dalej w kierunku północnym.
Pora na ww. Bąkową Górę.
Nie wiem dlaczego, ale lubię tu zaglądać. Z góry tej roztaczaja się przecudne widoki.
Widok z Bąkowej Góry © Tymoteuszka
Ruiny zamku w Bąkowej Górze © Tymoteuszka
Dworek w Bąkowej Górze © Tymoteuszka
Na szczycie w Bąkowej Górze © Tymoteuszka
Z Bąkowej Góry wyjeżdżamy w kierunku Majkowic. Tutaj znajdują się ruiny XVI wiecznego zamku.
Majkowice - ruiny zamku z XVI w © Tymoteuszka
Stado gęsi, zatem trzeba uciekać © Tymoteuszka
Trafiamy na niespodziankę w postaci terenu.
A miało nie być dziś piachu...
...a miało nie być terenu © Tymoteuszka
Przed Łęcznem robimy sobie krótką, ostatnią jak się później okaże, przerwę na odpoczynek.
Ostatni przystanek przed dotarciem do domu © Tymoteuszka
Tyłek boli coraz bardziej. Kręgosłup także.
Ale ja, sadystka ;) prowadzę Darka teraz nieco inną drogą.
Tym razem nie jedziemy przez Wiaderno po płaskim, ale nieco bliżej brzegu Jeziora Sulejowskiego po pagórkach - będzie ciekawiej...
W garażu meldujemy się ok. 18.00.
Teraz marzy nam się wiadro herbaty i duuuużo odpoczynku.
Kategoria łódzkie, śląskie, w towarzystwie, Wyprawa Pilegrzymkowymi śladami, czaszki, drewniane, nad brzegami, z "Amuletem"
- DST 87.50km
- Teren 20.00km
- Czas 05:30
- VAVG 15.91km/h
- Temperatura 23.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa Pielgrzymkowymi Śladami - dzień 3 - dzień z Anwi
Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 22.08.2016 | Komentarze 3
Dziś 15 sierpień, tym samym święto na Jasnej Górze. Uciekiamy dziś za miasto.Umawiamy się na godzinę 9.00 z Anwi na Placu Biegańskiego, czyli w samym centrum Częstochowy.
Iwonka oprowadzi nas po okolicy, szykuje dla nas także niespodziankę :)
Wstajemy wcześnie, ale jednak za późno.
Opuszczamy kwaterę w Truskolasach i zmierzamy w kierunku Częstochowy.
Na drodze wojewódzkiej nie ma prawie ruchu, może z powodu święta, może z powodu dość wczesnej pory dnia?
Ostatnie pożegnanie z Truskolasami © Tymoteuszka
Jedzie się gładko i przyjemnie, choć na horyzoncie co chwilę ukazuje się nam jakaś górka, pod którą musimy wjechać, by dotrzeć w umówione miejsce.
Bliżej Czewki daje znać Anwi, że się spóźnimy, pomyliliśmy się nieco w ilości kilometrów, które nas dzielą. Okazało się, że jest ich więcej.
Po drodze stajemy trzy razy, przy kościele w Truskolasach, przy znaku Czewka i w Alejach NMP.
Witaj Częstochowo © Tymoteuszka
O godz. 9.00 jesteśmy na ul. Wręczyckiej, jeszcze kilka km i dotrzemy na start naszej wycieczki.
Ostatnia góra, czyli ta na tyłach Jasnej Góry okazała się nie lada wyzwaniem. Z sakwami ciężko się pod nią wjeżdża. Niektórzy sakwiarze nie dają rady, schodzą i prowadzą rower po chodniku. My dzielnie pedałujemy pod nią.
Potem już z górki. Już o tej porze robi się nieco tłoczno, dobrze że wyjeżdżamy poza miasto.
Machamy Jasnej Górze © Tymoteuszka
Za parę chwil przywita nas Anwi.
Ciekawe jakie przygody na nas czekają, co zobaczymy....
Pierwszym punktem, który obejrzymy, jeszcze w mieście będzie kirkut.
Jeden z największych w Polsce.
Przy świeczniku © Tymoteuszka
Na terenie cmentarza mija nas ochrona, dziwne, nigdy się nie spotkałam z nia w takim miejscu.
Może i dobrze, że pilnują porządku.
Przed bramą częstochowskiego cmentarza żydowskiego © Tymoteuszka
Na cmentarz wchodzimy, stawiamy rowery nieco dalej od bramy. Iwonka boi się o nie, sama ich pilnuje, a my z Darkiem wchodzimy w głąb, zatapiamy się w tym niepowtarzalnym klimacie, pośród bujnej roślinności, pośród nagrobków i macew. Szukamy, fotografujemy.
Aleja kirkutu w Częstochowie © Tymoteuszka
Owoce © Tymoteuszka
Jest to jeden z największych kirkutów w kraju © Tymoteuszka
Znajduje się tutaj ok. 5 tyś. grobów i macew © Tymoteuszka
Kirkut częstochowski założony został przez gminę żydowską w 1804r © Tymoteuszka
Od 1943r. Niemcy dokonywali tutaj masowych egzekucji Żydów i jeńców © Tymoteuszka
Po kilkudziesięciu minutach otwieramy mapy, które Iwonka nam podarowała, ustalamy wspólnie plan dalszego działania.
Wpierw chcielibyśmy zrzucić z rowerów ciężar, który dźwigamy od rana. Więc wybieramy kierunek Mstów, tam gdzieś chcemy znaleźć kwaterę, na której moglibyśmy zostawić sakwy. Byłoby nam zdecydowanie lżej.
Po drodze do Mstowa zapiera mi dech w piersiach.
Dawno nie widziałam tylu pięknych widoków w koło.
W stronę Mstowa © Tymoteuszka
Zanim jednak znajdziemy nocleg, podjeżdżamy w to miejsce.
Pozostałości po stodołach w Mstowie © Tymoteuszka
Przepiękny widok na Mstów © Tymoteuszka
Na szczyt góry wdrapujemy się bez rowerów.
Na szczycie góry w Mstowie © Tymoteuszka
Jest tu cudnie.
Anwi na nas czeka :) © Tymoteuszka
Podjeżdżamy jeszcze pod Sanktuarium.
Sanktuarium MB Mstowskiej Miłosierdzia © Tymoteuszka
Zespół klasztorny Kanoników Regularnych Laterański © Tymoteuszka
Sanktuarium mstowskie okala mur z wieżami © Tymoteuszka
Dziedziniec Sanktuarium © Tymoteuszka
Wejście do Sanktuarium MB Mstowskiej © Tymoteuszka
Nawa główna © Tymoteuszka
Czaszka w Sanktuarium MB Mstowskiej © Tymoteuszka
Ołtarz główny Sanktuarium MB Mstowskiej © Tymoteuszka
Ołtarz boczny Sanktuarium MB Mstowskiej © Tymoteuszka
Przepiękne organy w Sanktuarium MB Mstowskiej © Tymoteuszka
W międzyczasie udaje nam się odszukać polecaną przez właścicieli knajpy, agroturystykę w Wancerzowie.
Zrzucamy walizki i jedziemy na pusto w siną dal, gdzie Anwi nas zaprowadzi. :)
Spod Sanktuarium widok na miasteczko Mstów © Tymoteuszka
Przed dalszą podóżą jednak trzeba zapełnić brzuchy. Tym razem padło na 2 pizze :P
Darek trochę zaszalał.
Dziękujemy.
Smacznego - ciekawe kto to zje? :) © Tymoteuszka
W planach zwiedzimy Przeprośną Górką, na której stoi Sanktuarium o. Pio, przejeżdżamy całą Drogę Krzyżową na owej Górce.
Santuarium Ojca Pio na Górce Przeprośnej © Tymoteuszka
Modlitwa Pana Jezusa w Ogrodzie Oliwnym © Tymoteuszka
Upadek Jezusa - jedna ze stacji drogi krzyżowej na Przeprośnej Górce © Tymoteuszka
Wnętrze Sanktuarium św. Ojca Pio © Tymoteuszka
Do góry © Tymoteuszka
Organy w Sanktuarium na Górce Przeprośnej © Tymoteuszka
W kaplicy św. Ojca Pio © Tymoteuszka
Gdy wychodzimy z Darkiem z podziemi.....ten udaje, że czegoś zapomniał? Spryciarz z niego.
Czekam, nieświadoma tego co za chwilę się wydarzy.
Darek wręcza mi w tym miejscu "Amulet".
Dziękuje bardzo. Od tej chwili "Amulet" wożę przy sobie.
Będzie mi przypominał tę wyprawę, ale nie tylko.
Pojedziemy także pięknym rowerowym szlakiem w stronę Zielonej Góry do jaskini.
Gdzie jest Anwi?, na szlaku © Tymoteuszka
Na czerwonym pieszym, blisko jaskini na Zielonej Górze © Tymoteuszka
I tutaj, bynajmniej na mnie czeka niespodzianka.
Niespodzianka w postaci wejścia do środka.
Ja, bojąca się pająków, szczurów, mysz, a tymbardziej nietoperzy.....mam wejść do środka?
Będzie to dla mnie nielada wyczyn.
Ze strachu cała się pocę, w jaskini jest bardzo wilgotno i ciemno. Bez latarek ani rusz.
We wnątrz jaskini trzeba uważać na głowę © Tymoteuszka
Trzeba uważać na głowę, dobrze że nie zdjęliśmy kasków z głów.
Muszę uważać takze na kolana, nogi bolą, cały czas muszą być zgięte, podłoże śliskie.
Nietoperzu.....gdzie jesteś? © Tymoteuszka
Bez latarki ani rusz © Tymoteuszka
Iwonka zostawia mnie samą w jaskini ze wszystkim stworzeniami w środku.
Od czasu do czasu odzywam się, by sobie dodać otuchy.
W jaskini chyba powinno zachowywać się cicho?
Ja niestety nie umiem.
Pierwszy raz jestem we wnętrzu jaskini © Tymoteuszka
Wejście do jaskini na Zielonej Górze © Tymoteuszka
Rowery trzy, pilnujemy © Tymoteuszka
Obok jaskini znajdują się skałki, Diabelskie Kowadło oraz Młot.
Anwi i Amiga © Tymoteuszka
Kowadło - Amiga na dachu świata © Tymoteuszka
Skały na Zielonej Górze © Tymoteuszka
Gdy schodzimy, później zjeżdżamy z Zielonej Góry kierujemy się na Kusięta.
Pierwsze co robimy, to szukamy otwartego sklepu.
Jest. I nawet mają coś do picia.
Do Olsztyna już nie zajedziemy, za mało czasu, ale za to zachaczamy o Góry Towarne.
Iwonka wskazuje polanę, na której zostawiamy rowery.
Biedna siedzi przy nich, a my wdrapujemy się na górę.
Stąd podziwiamy piękne widoki na okolicę bliższą i dalszą.
Z dachu świata - Częstochowa © Tymoteuszka
W górach Towarnych © Tymoteuszka
Z gór Towarnych widać Olsztyn © Tymoteuszka
Góry Towarne © Tymoteuszka
Z Gór Towarnych wracamy do Srocka, gdzie rozstajemy się z Anwi. Iwonka prosto do Częstochowy, my na kwaterę do Mstowa - Wancerzowa.
Na szlaku Śladami Przeszłości - przystanek dawny kirkut w Mstowie © Tymoteuszka
Zanim jednak tam się zameldujemy, jedziemy jeszcze w trzy miejsca.
Na kirkut w Mstowie, na cmentarz i pod Skałkę Miłości.
Macewa nr.1 - Mstów © Tymoteuszka
Macewa nr.2 - Mstów © Tymoteuszka
Macewa nr.3 - Mstów © Tymoteuszka
Na Szlaku Śladami Przeszłości - kaplica św. Wojciecha na cmentarzu we Mstowie © Tymoteuszka
Kaplica św. Wojciecha z XVII w © Tymoteuszka
Na cmentarzu we Mstowie © Tymoteuszka
Most we Mstowie © Tymoteuszka
Jeden z amonitów na schodkach obok Skały Miłości we Mstowie © Tymoteuszka
Tablice informacyjne przy Skale Miłości © Tymoteuszka
Widok z deptaka na Skałę Miłości © Tymoteuszka
Przejrzysta woda bijąca ze źródła pod Skałą Miłości © Tymoteuszka
Pod Skałą Miłości © Tymoteuszka
Rowery, zamknięte na klucz. My udajemy się do domku.
Domek to prawdziwy apartament z dużym pokojem, łazienką, szafą, łóżkami i tv, jest i lodówka.
Na łóżkach oprócz pościeli leżą także ręczniki, na stoliku herbaty, kawa, szklanki i szklaneczki, jest także cukier.
Żyć, nie umierać. W łazience mydło, papier toaletowy.
Miła odmiana.
Polecamy z czystym sumieniem agroturystykę Amonit
Jeszcze chwila relaksu nad mapą, bo trzeba ustalić którą drogą pojedziemy jutro.
Pakowanie i spać.
Jutro już powrót do Tomaszowa, przed nami kolejny długi dzień.
Pragnę podziękować z całego serducha Iwonce za oprowadzenie nas po swojej okolicy. Za pokazanie nam tylu wspaniałych miejsc, punktów widokowych, tras rowerowych, no i chyba w szczególności za gratisowe wejście do jaskini.
DZIĘKUJEMY :)
Kategoria czaszki, niezwykłe, śląskie, w towarzystwie, Wyprawa Pilegrzymkowymi śladami, z "Amuletem"
- DST 136.00km
- Czas 07:45
- VAVG 17.55km/h
- VMAX 43.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa Pielgrzymkowymi śladami - dzień 2 - Truskolasy - Krajobrazowy Park nad Górną Liswartą i Krzepice
Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 18.08.2016 | Komentarze 4
Na wstępie pragnę poinformować, że w poniższej notatce ilość zdjęć jest niezliczona :)Więc niecierpliwym, życzę cierpliwości :P
Po wczorajszym męczącym dniu pierwszym naszej krótkiej wyprawy, nastał dzień drugi.
Anwi namawia nas na przejażdżkę zorganizowaną przez Krzyśka z KKTA (Katolickego Klubu Turystyki Aktywnej), która dziś prowadzi z Blachowni (o 6.00 rano zbiórka) w kierunku południowym, do Gliwic.
Niestety nie jesteśmy w stanie załapać się na całość, ale na jej krótką część.
Wczorajszy dzień troszkę nas zmęczył, nie damy rady przejechać kolejnych 150 km w dniu dzisiejszym.
Wstajemy przed 5.00.
Bez śniadania. Robimy kanapki na później.
Wycieczka startuje z Blachwoni o 6.00. Nam wygodniej będzie dojechać z Truskolasów do Herb przez Bór Zapilski.
Podziwiamy wschód słońca z drogi.
Na chwilkę zatrzymujemy się przy drewnianym kościółku w Borze Zapilskim oraz przy tabliczce Herby :)
Parafia św. Jacka w Borze Zapilskim © Tymoteuszka
Na szlaku Architektury drewnianej © Tymoteuszka
Herby witają © Tymoteuszka
Tu też zjadamy kanapki, aby nie paść z głodu.
Po chwili nadjeżdża wycieczka od strony Cisie.
Witamy się ze wszystkimi i jedziemy dalej. Widzę się poraz kolejny, po latach z Anwi :)
Pierwszy nasz przystanek robimy przy Diabelskim Kamieniu.
Krzysztof opowiada jakie tu zjawiska mają miejsce :)
Przy Diabelskim kamieniu w Parku Lasy nad Górną Liswartą © Tymoteuszka
Tablica informacyjna © Tymoteuszka
Krzysztof opowiada o Diabelskim kamieniu ;) © Tymoteuszka
Kolejny przystanek to Hadra, a konkretnie kaplica św. Anny.
Kaplica św. Anny w Hadrze © Tymoteuszka
Zaglądamy do Cieszowej.
Nieco zbaczamy z trasy, by obejrzeć drewniany kościół.
Zamknięty niestety o tej porze.
Drewniany kościół św. Marcina w Cieszowej © Tymoteuszka
Teraz pora na Koszęcin i pałac, w którym jak się później dowiaduje z opowieści ma swoją siedzibę Zespół Pieśni i Tańca Śląsk.
Koszęcin - Zespół pałacowy © Tymoteuszka
W pałacu koszęcińskim swoją siedzibę ma zespół Pieśni i Tańca Śląsk © Tymoteuszka
Na miejscowym cmentarzu stoi piękny drewniany kościół i tam też podjeżdżamy.
Kościół św. Trójcy w Koszęcinie © Tymoteuszka
Z XVIII w © Tymoteuszka
Trwa msza, tym razem nie odpuszczę, muszę zajrzeć do środka.
Mimo tego, że w stroju nieodpowiednim, wchodzę, robię nieforemne zdjęcie i już mnie nie ma.
Wnętrze kościoła w Koszęcinie © Tymoteuszka
Na szlaku © Tymoteuszka
Niestety, w tym miejscu musimy się pożegnać z wycieczką, która będzie pędziła przed siebie.
Mam nadzieję, że z Anwi (Iwonką), spotkamy się jeszcze jutro. Wycieczce bardzo dziękujemy za pokazanie wielu zabytków znajdujacych się na ich terenie.
Wracamy na Rynek koszęciński, gdzie robimy krótką przerwę na 2 śniadanie i telefon.
Spoglądamy na mapy, rysujemy w głowie plan.
Teraz będziemy się kierować w stronę Boronowa, gdzie kolejna piękność na nas czeka.
Zginął tragicznie Friedrich Wilhelm © Tymoteuszka
Oto piękność :) niestety, niedzielna msza nie pozwoliła nam wejść do środka.
Kościół pw. Matki Boskiej Różańcowej w Boronowie © Tymoteuszka
Kapliczka przed kościołem w Boronowie © Tymoteuszka
Na szlaku © Tymoteuszka
Darek na tle kościoła boronowskiego © Tymoteuszka
Dziś pedałujemy bez sakw, więc od czasu do czasu możemy pozwolić sobie na przejażdżkę w terenie.
Na niebieskim szlaku © Tymoteuszka
Rowerowym szlakiem © Tymoteuszka
Pozostałości folwarku © Tymoteuszka
Kolejnym punktem dzisiejszego dnia będą Kochanowice.
Tu stoi pałac, jak się okazało, to dziś siedziba szkoły.
Nie powala z nóg.
Klasycystyczny pałac w Kochanowicach © Tymoteuszka
Korzystamy z okazji i robimy małe zapasy w pobliskim markecie.
Jemy po Grześku.
W Kochcicach podjeżdżamy pod pałac.
Dziś w pałacu mieści się Wojewódzki Ośrodek Rehabilitacji.
Pałac von Ballesrema - obecnie Wojewódzki Ośrodek Rehabilitacyjnyw Kochcicach © Tymoteuszka
Darek koło św. Huberta © Tymoteuszka
Pałac w Kochcicach od strony parku © Tymoteuszka
Za pałacem...
Dawna gorzelnia w Kochcicach © Tymoteuszka
Darek przed podróżą miło wspominał o Pawełkach i stojącym tam drewnianym kościółku.
Pawełki niedaleko....więc jedziemy.
Kiedy podjeżdżamy pod kościół trwa msza, ale zbliża się ona ku końcowi, za 10 minut wierni powinni się już rozejść.
Czekamy pod pobliskim sklepem.
Tablica informacyjna © Tymoteuszka
Zabytkowy kościółek w Pawełkach © Tymoteuszka
Na szlaku przy kościółku w Pawełkach © Tymoteuszka
Korzystając z okazji, że jest jeszcze otwarty, wchodzimy.
Pw. Matki Bożej Fatimskiej z 1926r - Pawełki © Tymoteuszka
Kościółek mikroskopijnych rozmiarów zaskakuje pozytywnie.
Jest taki przytulny i ciepły.
Za pozwoleniem udaję się na górę, na mini chór.
Wnętrze kościółka w Pawelkach © Tymoteuszka
Drogą przez stawy, udajemy się do Zborowskich, tam czeka dawna fabryka fajek.
Kościół w Zborowskich © Tymoteuszka
Aleja w Zborowskich © Tymoteuszka
Dawna Fabryka fajek - Zborowskie © Tymoteuszka
Ze Zborowskich zbaczamy nieco z drogi, ścieżką przez las, później polnymi piachami wjeżdżamy wprost na młyn. Niestety młyn usytuowany jest na terenie prywatnym, robimy więc zdjęcie zza bramy.
Młyn © Tymoteuszka
W tył zwrot, po piachach, wyjeżdżamy z lasu w stronę Ługi Radły.
Kościół w Ługach - Radłach © Tymoteuszka
W tym kościele spowiadają z jednej strony mężczyzn, z drugiej niewiasty :)
Dziwne.
Spowiedź dla mężczyzn © Tymoteuszka
Pora się udać do Przystajni.
Tam stajemy na Rynku, gdzie stoi zabytkowa sukiennica.
Postanawiamy pojechać jeszcze dalej na północ, do Krzepic. Jest czas, a poza tym jest stąd bliżej, jak z Truskolasów.
W ten sposób zrealizujemy jutrzejszy plan już dzisiaj :)
Przystajń - sukiennice :) © Tymoteuszka
Przez Pacanów jakies 14 km do miasta.
Pacanów © Tymoteuszka
Od jakiegoś czasu narzekam na bolące prawe kolano. Już wiem co się odzywa, co w nim mnie boli. To łękotka, która dotąd nie dawała żadnych oznak. Dziś jest inaczej. Już niemam ochoty pedałować. Niemam sił. Boli jak diabli. Mam ochotę się poddać. Mam ochotę się położyć.
Z drugiej strony jak to zrobię już teraz, to nici z jutrzejszego dnia, i z następnego?
Wpadam na genialne dwa pomysły.
Łękotka daje mi w kolano, ponieważ siodło jest za wysoko. Darek nieco je zniża. Dziękuje.
Drugi pomysł to taki, żeby rozchodzić. Muszę chodzić.
Nie poddam się, muszę chodzić, muszę pojechać dalej.
Więc idę, na kirkut.
Krzepice - cmentarz żydowski © Tymoteuszka
Na terenie kirkutu krzepickiego © Tymoteuszka
Kolano boli, masuję je nieco, fotografuje.
W Krzepicach © Tymoteuszka
Trochę się zapominam i dumam nad tym co widzą me oczy.
Na kirkucie krzepickim © Tymoteuszka
Niektóre macewy stoją © Tymoteuszka
Niektóre leżą © Tymoteuszka
Wracam.
Ponumerowane © Tymoteuszka
Las macew - Krzepice © Tymoteuszka
Pamięci Rodzin © Tymoteuszka
Ktoś robi zdjęcia ;) © Tymoteuszka
Chodzenie nieco pomogło.
Gdy ruszam jeszcze kolano dokucza.
Nie mogę się położyć, muszę wstać i jechać dalej.
Ruiny Synagogi w Krzepicach © Tymoteuszka
Wnętrze ruin synagogi krzepickiej © Tymoteuszka
Ściana boczna synagogi - Krzepice © Tymoteuszka
Szukamy lokalu, w którym możnaby było coś zjeść ciepłego.
Jeden lokal zamknięty, drugi zarezerwowany.
Jedziemy w stronę Rynku, może tam coś dostaniemy do jedzenia.
Kościół św. Jakuba w Krzepicach © Tymoteuszka
Kapliczka przy kościele krzepickim © Tymoteuszka
Piękne drzwi kościoła krzepickiego © Tymoteuszka
Na Rynku w Krzepicach © Tymoteuszka
Na rynku obiady domowe zamknięte, otwarty tylko sklep i lodziarnia.
W drodze z Krzepic do Truskolasów staram się jak najmniej naciskać na prawy pedał, aby kolano odpoczęło, a także modlę sie o wiatr w plecy, a także by kolano przestało boleć.
W Truskolasach zaglądamy na cmentarz w wiadomym celu :)
Czaszka na truskolaskim cmentarzu © Tymoteuszka
Zaglądamy także do sklepu, by kupić coś na gorącą kolację, bo przecież dxiś nie jedliśmy obiadu, bo nie było gdzie.
Dziś na obiad mieliśmy słodkości, więc kupujemy makaron i sos.
Gotujemy go na kwaterze.
Jutro trzeci dzień wyprawy.
Opuszczamy kwaterę w Truskolasach, następna będzie w okolicach Mstowa.
Po kolacji, po odpoczynku pora na pakowanie sakw.
Modlitwy moje zostały wysłuchane. Kolano odpuściło. Dzięki.
Jutro spotkanie z Anwi :)
Kategoria czaszki, śląskie, w towarzystwie, Wyprawa Pilegrzymkowymi śladami, drewniane, zamki i pałace
- DST 145.00km
- Czas 07:31
- VAVG 19.29km/h
- VMAX 34.50km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa Pielgrzymkowymi śladami - dzień 1 - Tomaszów - Truskolasy
Sobota, 13 sierpnia 2016 · dodano: 18.08.2016 | Komentarze 2
Parakfia Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gorzkowicach © Tymoteuszka
Dziś 13 sierpnia i to właśnie dziś zaczynamy (Darek i ja) krótką wyprawę w kierunku częstochowskiej ziemi.
13-ty nie oznacza pechowy, to taki sam dzień jak inny. Nie wierzę w żadne zabobony, wierzę natomiast w to, że będzie to nasz wspólny niezapomniany wyjazd rowerowy.
Tak w prawdzie powiedziwszy nie mamy jakichś konkretnych planów na te 4 dni.
Pierwszy i drugi nocleg zaklepany mamy we wsi oddalonej od Częstochowy o jakieś 20 km na zachód, zwie się ona Truskolasy.
Z Tomaszowa do Truskolasów obieramy taką trasę, by jak najwięcej zobaczyć, zwiedzić.
Startujemy bardzo wcześnie, parę minut po 6.00, bo przed nami długi odcinek (jakieś 140 km).
Już na wysokości Jeziora Sulejowskiego musimy stanąć.
W tylnej oponie przy Czarnym Bocianie ucieka powietrze.
Bez zmiany dętki się nie obejdzie.
Pierwsze zdjęcie robimy dopiero w Gorzkowicach, dziwne ale prawdziwe.
Tu postanawiamy wypić kawę i zjeść jagodzianki.
Jest pochmurno, ale nie powinno padać. A czy tak będzie?
Kilka kilometrów za Gorzkowicami, w Gorzędowie stoi drewniany kościółek.
Stajemy przy nim. Niestety jest zamknięty. Cóż.
Drewniany kościółek w Gorzędowie koło Gorzkowic © Tymoteuszka
Kościółek z II poł. XIX w © Tymoteuszka
Trochę dalej mijamy Kamieńsk. Zatrzymujemy się w centrum.
Plebania w Kamieńsku © Tymoteuszka
W okolicy Góry Kamieńsk zaczyna coś siąpić z nieba, kapać.
Jest mokro, musimy zwolnić, z sakwami, tym samym z obciążeniem na zkrętach robi się niebezpiecznie.
Góra Kamieńsk © Tymoteuszka
Młyn za Kamieńskiem © Tymoteuszka
Gdy oddalamy się od niej (góry), zauważamy czarną chmurę, z której ewidentnie leje. Widać smugę deszczu z daleka.
Mamy szczęście?
Przed nami Lgota Wielka, tam stoi kolejny na naszej drodze drewniany kościół.
Robimy więc krótką przerwę na rozprostowanie kości :)
Drewniany kościółek św. Klemensa w Lgocie Wielkiej © Tymoteuszka
W Lgocie Wielkiej mieliśmy pojechać w kierunku Woli Blakowej, a później Woli Wiewieckiej, ale przestraszyla mnie nieco góra, na którą mielibyśmy się wdrapać. Znacznie prościej i równiej chyba jest w kierunku Wiewieca. Jedziemy.
Wiewiec - Parafia św. Marcina © Tymoteuszka
W Nowej Brzeźnicy wjeżdżamy na drogę krajową 42, ale to dosłownie na chwilkę, później czeka nas przeprawa drogą wojewodzką 483 i 492.
Jak się później okaże, drogi te nie są aż tak straszne.
W Nowej Brzeźnicy zaglądamy do otwartego kościoła, mimo że to sobota, wchodzimy do środka.
Parafia św. Jana Chrzciciela w Nowej Brzeźnicy © Tymoteuszka
We wnętrzu doznaje małego szoku.
Jest tam tak pięknie, że nie chce mi się stamtąd wychodzić.
Z 1904 roku © Tymoteuszka
Ołtarz główny © Tymoteuszka
Znajduje nawet czaszkę :)
Jest i czaszka, co prawda nie pod krzyżem, ale jest :) © Tymoteuszka
Nowa Brzeźnica - chór © Tymoteuszka
Kiedy wychodzę z kościoła, zmieniam Darka, teraz ja popilnuje rowerów :)
Przez Łobodno dojeżdżamy do Kłobucka.
Na mapie mamy zaznaczony i pałac i kościół, więc tam też podjeżdżamy.
Pałac nieco zaskakuje. Jest zaniedbany, w takim sobie parkowym otoczeniu.
Kłobuck - neogotycki pałac von Haugwitzów © Tymoteuszka
Z 1795 - 1800 r © Tymoteuszka
Kościół otwarty i owszem, ale niestety nie dane nam wejść, ponieważ kręcą się w pobliżu i we wnątrz goście weselni.
Kłobuck - parafia pw. NMP Fatimskiej, a także klasztor kanoników Laterańskich, Sanktuarium Maryjne XV - XVIIIw © Tymoteuszka
Na mecie dzisiejszego dnia, czyli w Truskolasach meldujemy się ok. 16.30?
Jedziemy do sklepu po jedzonko.
W tym samym czasie przychodzi na nocleg salezjańska piesza pielgrzymka.
To z nią kiedyś kilka lat pod rząd wędrowałam po Polsce :)
Zarażają swoim entuzjazmem.
Uwielbiam ich za radość, którą niosą w koło, za inność, za spontaniczność...
Parafia św. Mikołaja w Truskolasach © Tymoteuszka
Jedziemy na kwaterę, która jest tuż za rogatkami wsi.
Widok z drogi w kierunku na kwaterę w Truskolasach © Tymoteuszka
Czekamy na pana gospodarza, który nas ulokuje w jakimś pokoiku.
Tu spędzimy dwie noce.
Agroturystyka bardzo nas zdziwiła.
Mieści się pzy stadninie koni, pokoik mieści się na poddaszu?
Mamy jedno okienko na świat, tv i łazienkę.
Do dyspozycji kuchnię na korytarzu.
Zdjęcia kwatery na necie zupełnie inaczej wyglądały niż w rzeczywistości.
Wszystko brudne, kuchnia, łazienka, ściany. Rowery na ala tarasie. Brak stołu do ping ponga (miał być). W pokoju muchy, które nie dawały spokoju.
Łóżka z XX wieku. I te korniki w pionowych belkach.
Wielka, jedna masakra.
Z racji tego, że na noclegu pojawiliśmy się dość wcześnie, pytam Darka czy nie zechciałby ze mną się przejść na spotkanie salezańskich pielgrzymów do kościoła.
Ten potwierdził, że pójdzie.
Dowiedziałam się na którą jest planowane to spotkanie, okazało się, że na 20.00.
Wykąpani, najedzeni, poszliśmy.
Wnętrze truskolaskiego kościoła © Tymoteuszka
Z I połowy XVIII w © Tymoteuszka
Dostajemy prezenty od pielgrzymów.
No i wiele uśmiechu.
Darek trochę zaskoczony po spotkaniu?
Dziękujemy.
Spowrotem na kwaterze meldujemy się po 22.00. To nic, że nie obejrzeliśmy meczu siatkówki :)
A jutro czeka na nas niespodzianka :)
Ale o tym w następnej odsłonie, na którą zapraszam :)
Kategoria czaszki, drewniane, łódzkie, śląskie, w towarzystwie, zamki i pałace, Wyprawa Pilegrzymkowymi śladami
- DST 121.00km
- Czas 06:27
- VAVG 18.76km/h
- VMAX 44.50km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wpadli na dzień do Tomaszowa :)
Niedziela, 24 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 6
Przy schronie na ul. Strzeleckiej w Tomaszowie © Tymoteuszka
Niedziela, niedziela będzie dla nas :)
Ta niedziela jest wyjątkowa.
Spodziewam się gości i to zacnych gości ze Śląska, ale nie tylko.
Umawiamy się rano na parkingu pod Skansenem Rzeki Pilicy w moim mieście.
Pierwszy pojawia się Mariusz gozdzik z Głowna, chwila mija i ja docieram na miejsce zbiórki.
Za kilka minut podjeżdża Andrzej z Niepokalanowa.
Na końcu zjawia się prawdziwa 4-osobowa wycieczka, tj. skowronki z Częstochowy, wraz z Darkiem amiga z Katowic i Tomaszem czyli siwuchem z Zawiercia.
Po przywitaniu, rozpakowaniu, wręczeniu pakietów startowych oraz podjedzeniu kanapek ;) ruszamy na trasę.
Plan planem, a trasa swoje i czas także.
Niestety po drodze musiałam zrezygnować z kilku Punktów.
Przy schronie na ul. Strzeleckiej w Tomaszowie © Tymoteuszka
Pierwszym punktem, który odwiedzamy jest bunkier, mieszczący się przy ul. Strzeleckiej.
Widać go na dwóch pierwszych zdjęciach.
Bunkier kolejowy w Jeleniu © Tymoteuszka
Kolejny bunkier na trasie, to bunkier kolejowy w Jeleniu.
Niektórzy pragnęli się nim przespacerować.
Reszta ekipy czeka przy rowerach na zewnątrz.
Ciemność widzę, ciemność © Tymoteuszka
Ściana bunkra w Jeleniu © Tymoteuszka
Teraz pokonujemy długi przelot leśnymi, szutrowymi szlakami.
Z racji tego, że Ośrodek Hodowli Żubrów jest zamknięty dla odwiedzających, omijamy go szerokim łukiem i pedałujemy dalej.
Kolejna atrakcja dnia to drewniany kościółek w Treście nad Zalewem Sulejowskim.
Niestety nie uda nam się wejść do środka, gdyż trwa msza.
Przed kościółkiem w Treście © Tymoteuszka
Z Tresty pofałdowaną drogą pośród lasów podjeżdżamy pod Sanktuarium św. Anny w Smardewicach, do którego wchodzimy. Wierni opuścili już kościół, więc jest cały nasz :)
Wnętrze Sanktuarium św. Anny w Smardzewicach © Tymoteuszka
Organy © Tymoteuszka
Darek trafia na czaszkę. Hura.
Jest i czaszka :) © Tymoteuszka
Przerwa na batona.
Przed Sanktuarium w Smardzewicach © Tymoteuszka
Na tamie robimy krótki postój. Robi się gorąco.
Widok z tamy na Zalew Sulejowski © Tymoteuszka
To nic, teraz się nieco schłodzimy, bo kolejny punkt to Groty Nagórzyckie i Podziemna Trasa Turystyczna.
Zdążamy kupić bilety i od razu pan przewodnik zaprasza nas do środka.
Schładzamy się, bo przecież wewnątrz panuje stała temperatura, tylko 12 stopni.
Niektórzy marzną :p
Przy Grotach zapada decyzja: jedziemy terenem przez las, po płaskim, zielonym szlakiem rowerowym.
No cóż, górki zostawiamy z boku.
Mostem nad Pilicą dojeżdżamy do Rezerwatu Niebieskie Źródła.
Tutaj chwila relaksu.
W Rezerwacie Niebieskie Źródła © Tymoteuszka
Dla gości mam małą niespodziankę w postaci Małych Grot.
Zanim tam dojedziemy......zabłądzimy.....jedziemy wąską ścieżką pośród drzew.
Na samym końcu musimy zejść z rowerów, przedzieramy się przez las na azymut, zupełnie tak jak na zawodach :)
hehehhe
Trafiamy. Uffff. Są. Małe Groty.
Groty Małe © Tymoteuszka
Przy Grotach Małych © Tymoteuszka
Czego oni szukają? © Tymoteuszka
Wracamy lasem, już główniejszą z dróg leśnych, już nie błądzimy.
Podążamy teraz do Skansenu Rzeki Pilicy.
Nie wzięliśmy łańcuchów do rowerów.
Ktoś musi je pilnować. Wypadło na Darka i mnie. Zatem czekamy na ekipę.
Pod Grotami, rowerów pilnował Darek. Dziękuje.
Rowerów bez liku, jest czego pilnować © Tymoteuszka
Brama Skansenu Rzeki Pilicy © Tymoteuszka
Zbliża się 13.00, zatem trzeba chyba napełnić brzuchy.
Kwadrans niedaleko. Zatem jedziemy.
Są wolne miejsca.
Po sytym obiedzie i zakupach w Biedronce pędzimy pod kolejny drewniany kosciółek.
Przed drewnianym w Tomaszowie Białobrzegach © Tymoteuszka
Czarnym szlakiem Cudownych Obrazów pedałujemy do Spały.
Stajemy pod sklepem, wieżą ciśnień oraz żubrem.
Pan żubr spalski :) © Tymoteuszka
Pytam gości, czy widzieli obelisk św. Huberta i sosną na szczudłach?
Odpowiedź brzmi: nie.
Więc jedziem.
Przed Obeliskiem św. Huberta w Spalskim Parku Krajobrazowym © Tymoteuszka
Terenem, traktem Rzeki Pilicy do Inowłodza.
Mariusz pędzi wprost pod zamek, ok.
Na zamku w Inowłodzu © Tymoteuszka
Drzwi - dokąd? © Tymoteuszka
Romański kościół św. Idziego w tle © Tymoteuszka
Najpierw zamek, teraz synagoga, w której obecnie jest sklep, w sklepie przymusowe zakupy, by móc fotografować :)
Była synagoga inowłodzka - tam na górze sklepowe zaplecze - dziwne © Tymoteuszka
Na ścianach, pomiędzy oknami © Tymoteuszka
Na zamku przypomina mi się, ze miałam wykonać telefon do pana od klucza do Idziego.
Wykonuje telefon. Okazuje się, że Pan zaraz tam będzie, bo wybiła już prawie 16.00. Więc bez obawy.
Kościół lada moment zostanie otwarty. Uffff.
Podjeżdżamy pod stromy i niewygodny podjazd.
Wnętrze kościoła św. Idziego - widok z chóru © Tymoteuszka
Oświetlają go za pomocą świec, elektryczności tu brak © Tymoteuszka
Chór © Tymoteuszka
Sacrum Milenium Polonia © Tymoteuszka
Drzwi Idziego © Tymoteuszka
Zaraz zostanie zapalona © Tymoteuszka
Po zwiedzeniu Idziego, pedałujemy w kierunku Królowej Woli i dalej Konewki, gdzie jak się okaże później, będzie to ostatni punkt dzisiejszej wycieczki.
Siwuch musi zdążyć na pociąg do domu.
Ostatecznie zdąża, nawet bym powiedziała, pojechał tym wcześniejszym. :)
Podjeżdżamy na parking koło Skansenu, tam goście pakują rowery na kipę, na dach i jadą w swoje strony świata.
Jedynie co amiga zostaje jeszcze na trochę.
Dziękuje wszystkim uczestnikom wycieczki za przybycie.
Za genialne towarzystwo.
Przepraszam za to, co ominęliśmy, z racji na goniący czas.
No i mam nadzieję, że jeszcze nieraz, Kochani wpadniecie na dzień do Tomaszowa :p
Kategoria budowle romańskie, czaszki, drewniane, łódzkie, nad brzegami, w towarzystwie, zamki i pałace
- DST 76.00km
- Teren 42.00km
- Czas 05:10
- VAVG 14.71km/h
- VMAX 33.50km/h
- Temperatura 38.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Bike Orient - Sulejowski Park Krajobrazowy
Sobota, 25 czerwca 2016 · dodano: 28.06.2016 | Komentarze 3
25 czerwca, sobota, dziś odbędą się zawody Bike Orient.Tym razem gospodarze zawodów zapraszają w okolice Sulejowa, a konkretnie do wsi Taraska.
W Tarasce gościłam już nieraz. Kończyło się rekreacyjnym przejazdem przez wioskę.
Ostatnio byłam tam z Darkiem, podziwialiśmy bazę zawodów :)
Wstaję wcześnie, rzeczy spakowane leżą i czekają w samochodzie.
Pozostaje się ubrać, zjeść śniadanie, umyć zęby, wypić kawę, rower włożyć na bagażnik, zrobić kanapki i w drogę.
I tak też robię. Wyjeżdżam ciut później niż planowałam.
Na miejscu ląduje 40 minut później.
Jest wcześnie, za wcześnie gdy docieram do bazy.
Kombinuje gdzie by tu zaparkować, szukam cienia - ten dziś jest w cenie.
Decyduje się na miejsce pod drzewem, nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.
A gdy przyjdzie burza i huragan, drzewo się przewali na auto? Głupie myśli mi przychodzą do głowy.
Parkuje, na miejscu jest już kilka osób, nie jestem sama. Do otwarcia rejestracji jest jeszcze czas.
Wykonuje telefon. Zdejmuje rower i jadę na rekonesans, jadę sprawdzić 2 miejsca :) Wybieram drogę do nich szlakiem konnym.
To dobry pomysł, muszę się oswoić z piachem przed startem.
Przejeżdżam jakieś 6, 7 km?
Teraz jadę się zarejestrować.
Rejestracja zawodów BikeOrient Taraska k. Sulejowa © Tymoteuszka
Po rejestracji ubieram rower w numerek i czip.
Zjadam, a raczej pożeram zrobione w domu 2 kanapki, pomidory, wypijam herbatę.
A tu nagle ktoś do mnie podchodzi.
Dzień dobry, witam się z Darkiem, rozmawiamy, nie widzieliśmy sie trochę.
Darek idzie się odchaczyć. Ja zbieram piknik, szykuje się do zawodów.
Zadaje pytanie kilka razy: wziąść czy nie wziąść?, oto jest pytanie.
W drodze na odprawę zauważam krosty na prawej ręce i nodze.
Niech to szlag, znowu alergia na słońce, bądź pomidory.
Ratownik stoi koło mnie.
Proszę go o jakieś tabletki na alergie, albo coś więcej.
Tabletki lądują w bidonie z wodą zieloną oraz w żołądku, fenistil na ręce i nodze.
Dziękuje Panie Ratowniku.
Idziemy na odprawę, bo to tuż obok.
Mapy lądują pod naszymi nogami.
Obracamy je dopiero na znak organizatora.
Odtąd mamy kilka minut, aby zastanowić się jaki wariant trasy obrać, którędy jechać, by się nie zakopać ;)
Mam dziką ochotę pojechać dziś na trasie giga, mam ochotę jeździć dziś jak najdłużej, mam ochotę na conajmniej 14 PK.
Czy pogoda dziś na to nam pozwoli?
Jest niemiłosiernie gorąco. Żar z nieba leci. Licznik pokazuje 30 stopni, a jest dopiero przed 10.00, co będzie później?
Rozdanie map © Tymoteuszka
Na odprawie zawodów przed startowej © Tymoteuszka
Rysujemy wariant do pierwszych 6-ciu punktów.
Później zadecydujemy które i co robimy dalej.
Na pierwszy rzut jedziemy na
PK 2 - skarpa nad rzeką.
To na południe od startu, w lesie, nad rzeką Czarną.
Najpierw asfaltem, później kawalątek szutrem i przecinkami do punktu.
Darek po dordze zabija kleszcza, którego wyczuł na ustach.
Jest ok, podbijamy karty i jedziemy dalej.
Wyjeżdżamy z lasu w kierunku asfaltu na Dąbrową nad Czarną.
PK 4 - brzeg rzeki.
Przez Dąbrową do Stanisławowa, tam skręt w prawo, jeszcze kawałek asfaltem i drugie prawo w leśną ścieżkę.
Zaczynają się piachy, tego najbardziej się obawiamy.
Do punktu nie prowadzi żadna ścieżka, trzeba kombinować i wejść na punkt, czy się uda?
Jest trochę zamotania z naszej strony.
Jest rzeka, ale nie ma punktu, trochę błądzenia z rowerem i bez.
W końcu jest! :)
PK 5 - opuszczone gospdarstwo.
Wracamy na asfalt. Jedziemy na pólnoc, przez Stanisławów i Włodzimierzów. Za tym drugim zakreślony jest PK.
Punkt znaleziony bardzo szybko. To nas cieszy. Mamy już trzy :)
PK 6 - młodnik.
Szóstka, to punkt z rozświetleniem, satelitarnym zdjęciem.
Punkt w lesie, w pobliżu ścieżki.
Jak tam dojechać? Wybieramy drogę najpierw w kierunku szutru, później nim kawałek jedziemy i odbijamy na lewo w przecinkę, która nas doprowadzi do końca ścieżki, tam odbijemy ponownie na lewo i będziemy w pobliżu punktu.
Wariant ma być bezpieczny, bo wzdłuż granicy rezerwatu Jaksonek.
Niespodzianki po drodze, przecinki płatają nam figle, miało być tak pięknie i prosto, a nie jest.
Cóż. trochę tutaj spędziliśmy czasu, ale udało się, punkt odnaleziony. Hip hip.
Na trasie © Tymoteuszka
PK nad brzegiem Czarnej © Tymoteuszka
Z poprzedniego punktu wyjeżdżamy na północ, w ten sposób kierujemy się w stronę Sulejowa, tam przejedziemy kulturalnie mostem na Pilicy, by zaatakować
PK 7 - brzeg półwyspu.
Ale zanim tam dojedziemy, musimy uzupełnić bidony, bo te są już puste.
Pić się chce. Podjeżdżamy do sklepu pod remizą strażacką.
Podczas krótkiej wizyty w sklepie w Sulejowie © Tymoteuszka
Punkt znajduje się przy zalanym kamieniołomie w Kurnędzu.
Byliśmy tam z Darkiem :)
Punkt zdobyty. Hura.
Powrót z PK7 - brzeg półwyspu © Tymoteuszka
Zmieniamy nieco nasze plany.
Teraz pojedziemy na PK9 zamiast PK8, który zostawimy sobie na sam koniec, jako wisienkę na torcie :)
PK 9 - ogrodzenie.
Myślałam, że to będzie ogrodzenie jakiejś pozostałości, posiadłości, a na miejscu okazało się, że to ogrodzenie młodego drzewostanu :)
Jedziemy przez Kurnędz i Krzewiny asfaltem, później szutrem i ścieżkami.
Trafiamy, jest :)
PK 15 - stodoła.
Z PK9 wjeżdżamy na asfalt, podążamy na południe drogą wojewódzką 742. W okolicach Stobnicy, w lesie znajduje się owa stodoła :)
Kiedy tam zajeżdżamy okazuje się, że stodoła stoi na prywatnym podwórku. W drewnianym domku mieszka tam samotny dziadek, który siadł na ławeczce pod drzewem. Przysiedliśmy się do niego, poczęstowaliśmy bananem. Porozmawialiśmy nieco. Pożegnaliśmy się i odjechaliśmy w siną dal, czyli w stronę
PK 1 - bufet
Przed nami przeprawa przez rzekę Pilicę. Mamy do wyboru kładkę lub bród. Kto co wybiera?
Wybrałam kładkę, nie chcę się moczyć, mimo tego, że jest potwornie gorąco.
Kładka zlokalizowana jest we wsi Trzy Morgi, zapamiętam ją na dłuuuuuuugo i okolice tej wsi także.
To co? idziemy.
Darek dzielnie podąża z dwoma rowerami pod pachami, a ja, jak ta królewna przed nim.
Mamy wokół siebie widzów dopingujących. I jak tu się skupić?
Wcale nam nie jest do śmiechu, mimo tego, że jedna z pań mówi, że mostek jest świeżo po remoncie.
Na kładce w Trzech Morgach © Tymoteuszka
Uffff, przeszliśmy. Jesteśmy cali.
Nieopodal czeka nas kolejna przeprawa przez rzeczkę.
Drugi mostek jest w nieco lepszym stanie, mogę śmiało po nim biegać ;)
Kładka nad Pilicą w Trzech Morgach © Tymoteuszka
Po przekroczeniu kładki i mostku wybieramy główną dróżkę przez las, gdzieś tam na jej końcu będzie czekało na nas jedzonko i picie.
Przeprawa przez las spędza nam sen z powiek. Otóż w tym momencie i w tej chwili śmiało można rzec, że znaleźliśmy się na pustyni.
Główna ścieżka to ścieżka usłana wydmami. Niemiła to niespodzianka.
Po drodze umieramy. Raz jedziemy, raz idziemy. Omijamy też zawodników, którzy postanawiają zrobić sobie krótką przerwę.
Bluźnię jak szewc. Jestem zła. Nie chce mi się otworzyć ust, by coś powiedzieć. Głowa nie pracuje, sucho w ustach.
Stanąć? usiąść? płakać?
Przestrzeliwujemy skrzyżowanie na którym wypadałoby skręcić mocno w lewo, jedziemy za daleko.
Stop.
Musimy zawrócić.
Mam dość, Darek także.
Czekają na nas kolejne pokłady piachu.
Jedynym pocieszeniem jest to, że jestem pewna na bank, że znajdziemy tam, na stole arbuza.
Jest!!!!
Zmuszam się, by go przełknąć. Gdy kończę Darek podaje drugi kawałek.
Wlewam też w siebie wodę.
Później w bidon. Na końcu wlewam jeszcze kubek wody z miętą i cytryną.
Mimo tego, że czuję głód, nie jestem w stanie przełknąć kawałka ciasta domowej roboty...........jest mi niedobrze.
Polewam kask i głowę wodą.
Zmuszam się jedynie do zjedzenia jednej sztuki wafelka. To wszystko. Zapycham się, chce mi się wymiotować.
Jest źle. To znak, że jestem odwodniona i to bardzo. Siadam przy drzewie, chwila odpoczynku.
PK 1 - Bufet - skarpa nad Pilicą © Tymoteuszka
Jedynym dobrym znakiem jest to, że po wizycie przy bufecie czekają na nas ostatnie 2 punkty kontrolne.
Widok z bufetu © Tymoteuszka
PK 3 - podnóże skarpy.
W lesie, tuż koło Pilicy.
Przez Szarbsko, Władysławów i w końcu do punktu.
W Szarbsku nie skręcam tam gdzie potrzeba. Kręcimy niepotrzebnie dodatkowe setki metrów. Głowa nie pracuje.
Wracamy do skrzyżowania z szutrem, tam się wbijamy, we Władysławowie skręcamy w lewo, kolejny odcinek szutru, końcówka drogi w lesie przecinkami do punktu. Punktu nie widać, porzucamy rowery i dzielnie maszerujemy.
Idziemy, idziemy, aż tu nagle z góry, Darek zauważa lampion :). Idziemy do niego na azymut, przez krzaczory.
Mamy punkt! Wracamy do rowerów, tylko gdzie one są? Halo, rowery!!!!
Są!!!
PK 8 - bród
Z poprzedniego punktu na północ, przecinką, w kierunku Starego Niewierszyna. Kawałek asfaltem, na wysokości sklepu skręcamy w lewo w drogę szutrową, na Ostrów.
Tam nad rzeką znajduje się nasza zguba :)
Darek dzielnie pokonuje bród, moczy się po kolana, schładza, dziurkuje karty i wraca.
Ostatni zaliczony.
Jedziemy na metę.
Szutrem na północ, w stronę Niewierszyna. Asfaltem do Tarasaki, gdzie brama z napisem META na nas czeka.
wynik:
trasa mega
zdobyte: 10 Punktów Kontrolnych
miejsce kobiet: 6 na 35
czas: 6h41min10sek
Na mecie BikeOrient © Tymoteuszka
Chwilę odpoczywamy.
Najpierw idziemy coś zjeść.
Ośrodek Taraska, to miejsce wegańskie na ziemi. Obiad dziś będzie dla nas wielką niespodzianką.
Co jedzą weganie?
Poniżej prezentuje zupę wegańską:
Posiłek regenerujacy - zupa wegańska © Tymoteuszka
Jeszcze poniżej drugie danie wegańskie:
Posiłek regenerujący - drugie danie wegańskie - ryż z surówką © Tymoteuszka
Pierwszy raz na tych zawodach spotkałam się z posiłkiem regenerującym składającym się z dwóch dań.
Było to dla mnie zaskoczeniem.
Zupa była ok.
Gorzej było z drugim daniem. Było za suche.
Za to kompot :) idealny, bo mokry :)
Po posiłku idziemy się wykąpać.
Pod prysznicem kolejna niespodzianka. Zimna woda, życia doda.
Dekoracja.
Losowanie nagród.
Do zobaczenia na trasie :)
Dziękuje mojemu towarzyszowi, Darkowi, który pomagał na każdym kroku.
Dziękujemy za piękną pogodę, za piękne zawody, za piaskowe tereny, za świetną organizację.
Kategoria łódzkie, nad brzegami, w towarzystwie, zawody
- DST 45.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:30
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 32.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Różaneczniki żółte z Rezerwatu Małecz
Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 02.06.2016 | Komentarze 3
Dziś sobota, pracuje trochę krócej, bo do 14.00.Darek wpadł na genialny pomysł, aby grilla rozpalić nieco wcześniej, abyśmy zjedli krótko po 14.00 i zaraz po nim pojechali.
Padło na Małecz, gdzie w Rezerwacie o tej samej nazwie jest stanowisko różaneczników żółtych.
Nie jestem pewna, czy nie za późno tam jedziemy, kwiaty mogą już nie kwitnąć.
Kto nie ryzykuje ten nic nie ma :)
Nogi za pas i jedziemy, ale wcześniej ubieramy rowerowe.
I tak o 15.00 ruszamy przez Cekanów.
Dziś wybrałam tę ścieżkę.....w lesie będzie nieco chłodniej.
Budujemy autostradę © Tymoteuszka
Koło Cekanowa © Tymoteuszka
Na granicy Rezerwatu Małecz © Tymoteuszka
Stanowisko żółtych różaneczników © Tymoteuszka
Różanecznik żółty © Tymoteuszka
Kto tam? © Tymoteuszka
Niektóre się jeszcze trzymają.....reszta okwitła © Tymoteuszka
Sieć © Tymoteuszka
Wracamy przez Małecz.
Darek podziwia w nim polowy kościół.
Kościół polowy w Małeczu © Tymoteuszka
Dalej podążamy przez Lubochnię, Nowy Glinnik.
W planach na dziś było odwiedzenie dwóch punktów kontrolnych, więc jedziemy najpierw do PK1, gdzie jest bliżej, później na drugim końcu miasta do PK2.
Obecnie po Tomaszowie bardzo trudno się jeździ. Jednocześnie prowadzone są remonty na conajmniej 9 ulicach, w tym jednej wojewódzkiej oraz budowane kolejne rondo.
Najlepiej nie wyjeżdżać. Zdecydowanie lepiej się chodzi :)
Darku, dziękuje Ci za kolejny dzień, spędzony razem :)
Kategoria łódzkie, w towarzystwie
- DST 30.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:30
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Przez Mariankę i Luboszewy do Spały
Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 1
Dziś jest piątek, więc ja siedzę od 9.00 do 17.00 w pracy.Darek także ma zajęcia.
Po 17.00 robimy kolację i urywamy się krótki rowerowy spacer.
Wybieramy się okrężną nieco drogą do Spały.
Ścieżka prowadząca do Marianki - lubię ją © Tymoteuszka
Spalski staw - widok z deptaka © Tymoteuszka
W drodze powrotnej przed Ciebłowicami dosięga nas chmura z deszczem.
Chronimy się pod jednym z drzew.
Gdy przestaje padać, włączamy lampki i jedziemy do garażu :)
Pada deszcz - przystanek pod liśćmi © Tymoteuszka
Darek pożycza mojemu Bocianowi błotnik - dziękujemy :)
Tam w oddali świeci już słońce.
W Tomaszowie jakby nie padało ;), bo sucho na ulicach.
Kategoria łódzkie, w towarzystwie