Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskie
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tymoteuszka.bikestats.pl

Archiwum bloga




  • Aktywność Jazda na rowerze

w Wigilie urodzin, 29 urodzin

Niedziela, 18 grudnia 2011 · dodano: 18.12.2011 | Komentarze 2

Dziś czwarta niedziela Adwentu.
Jutro kończę 29 lat.
Za tydzień Boże Narodzenie.
Za chwilę, może dwie, napiszę co się cudownego stało w moim życiu, w pewnym sensie tyczy się to rowerowania.

A teraz wróćmy do dzisiejszych kombinacji.

W ciągu tygodnia kombinowałam co by tutaj w przed dzień urodzin zrobić, gdzie jechać, a może pójść?

Rano poszłam do kościoła, później na cmentarz. Zmarzłam, przewiało mnie do potęgi, nawet padał sobie śnieg.
Dlatego nie miałam dzisiaj weny i ochoty na jakąkolwiek przejażdżkę rowerem. Byłoby to w moim przypadku zabójstwem.
Chociaż wcześniej planowałam wyjazd rowerowy w pewne miejsce. Nie udało się.

Po przyjściu do domu i rozgrzaniu się zupką, wybrałam basen i saunę.
Tego mi brakowało. Brakowało mi tego ciepełka.
Wygrzałam się. Godzinka wystarczyła.
Było nawet przyjemnie, nie było za dużo ludzi, ponieważ była to pora obiadowa.

  • DST 9.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Intensywna niedziela - poranek - VIII Bieg Terenowy na Orientacje "MIKOŁAJEK"

Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 13.12.2011 | Komentarze 5

Mój pierwszy bieg na orientacje.
Wcześniej miałam styczność z orientacją tylko na rowerze, dziś zaczynam nową przygodę. Myślę, że mi się spodoba i zacznę startować w biegach, w miarę możliwości i czasu.
Do biegu, psychicznie przygotowywałam się przez tydzień, zaś fizycznie prawie wcale. Na pierwszy raz chciałam zobaczyć z czym to się je, o co tak naprawdę chodzi, na co trzeba zwracać uwagę, w jaki sposób obierać drogę do punktu itd. Nie biegnę po żaden dyplom, ani też po medal, bo wiem, że w moim przypadku to nierealne.
Na start wybrałam się rowerem. I tutaj pojawił się pierwszy błąd. Błąd w tym, że rower nie ma ogrzewania, nie ma dachu i nie ma jak się ogrzać przed startem i po zakończeniu zawodów. Mimo, że na start było ponad 2 kilometry, samochód bardziej by się przydał, aniżeli rower.
Start był z lekka opóźniony, z powodu dużej ilości zawodników rejestrujących się przed zawodami.

Przy rejestracji dostałam:

numer startowy i czapeczka musi być na VI Biegu Terenowym na Orientacje "Mikołajek" © Tymoteuszka


Było nas około 200 osób. Dzieci, młodzież i dorośli.
Bieg był podzielony na kategorie. Każda kategoria miała swoją wyznaczoną trasę, według możliwości zawodnika, ilość punktów do zdobycia, trasa łatwiejsza i trudniejsza, wszystko zależało od wieku i płci. Teren biegu obejmował obszar od Niebieskich Źródeł, przez Małe Groty, po Kopalnie Białą Górę.

Startuje w kategorii DK – indywidualnie. Start odbywa się interwałowo. Dopiero na starcie dostaje mapę do ręki, z przejęcia nie mogę odszukać zaznaczonego startu na mapie, ani nie spoglądam na skalę mapy, nie zauważam też, że każdy punkt ma swój pod numer, który oznacza gdzie się ten punkt znajduje, gdzie go szukać, co to jest? Itd. Podam przykład: PK2 (39) – dół.

Numer startowy i mapa - nierozłączne gadżety podczas biegu na orientacje © Tymoteuszka


W biegu na orientacje liczy się to, żeby obrać jak najkrótszą drogę od punktu do punktu, zebrać je wszystkie w odpowiedniej kolejności w jak najkrótszym czasie.
Ze startu kieruje się na PK1 (48) – polanka. Biegnę przez teren o dobrej przebieżności, pod górę, omijam ścieżki, kieruje się na południowy wschód, staram się biec w linii prostej, choć to trudne. Zaliczam. Nie spoglądając na pod numer, ale udaje się, mam farta.

Z PK1 obieram kierunek PK2 (39) – dół. Bez kompasu udaje się. Tutaj robię błąd, bo nie jestem świadoma pod numerków, perforator klika inny kod – to nie jest mój punkt. O czym później się dowiaduje.

Na PK3 trafiam już ze świadomością o pod numerach i tak jest do samego końca biegu. PK3 (33) – róg pola.

Na PK 4 (45) – koniec ścieżki przy terenie półotwartym, po przebiegnięciu przez tereny mocno zalesione docieram do PK5 (46) – dół. Cholera, miała być 4. Nic, podbijam 5 i wracam do 4. Czyli robię dodatkowe kilometry. Ups.
Nie poddaje się. Wracam do PK5, skąd próbuje obrać kierunek na PK6, na początku nie idzie mi.

Nie obyło się bez małych niespodzianek. Trzeba bardzo uważać gdzie się kładzie nogi. Nie trudno o upadek. Dobrze, że zaopatrzyłam się w okulary na oczy, byłoby trudno przedzierać się przez krzaki bez nich. Nie mam tak doskonałej kondycji, także troszkę biegnę, troszkę idę. Z resztą, nie tylko ja tak robię. Nogi co jakiś czas zahaczają o jakieś liany, od czasu do czasu plączą mi się. Teren jest pofałdowany, raz trzeba się wdrapać pod górę, raz z niej zejść – z tym mam lekkie problemy, po nie miłym wypadku w dzieciństwie, dlatego jestem bardzo ostrożna.

PK6 (47) – róg gęstwinki – trzeba było się zapytać innych uczestników, sama bym tego w życiu nie znalazła, albo zajęło by mi jakąś godzinę. Nie ma czasu. Zaliczony.

PK7(49) – niecka , biegnę w tym kierunku, ale okazuje się, że znalazłam PK8(50) – zachodnia mulda, cholera znowu błąd, nic muszę znów się cofnąć kawałek.
Na 8-ce postanawiam się nie wracać do 7-ki i odpuszczam. Mam za mało czasu. Kieruje się na PK9 (42) – górka. Jest. Żeby dobiec do PK10(43) – korzeń, muszę pokonać górkę, tzn. zejść z góry, prawie pionowej, cholera, nogi mam całe z galarety, trzęsę się jak osika, serce wali, dlaczego ja nie wzięłam reklamówki, mogłabym na niej zjechać, byłoby po problemie. Uff, jestem już na dole. Żyje. Cieszę się jak małe dziecko. PK10 zaliczony.

Nie mam siły, brak kondycji. Z lekka zagubiona w lesie, sama, dobrze, że dziś nie włączyła mi się wyobraźnia i nie myślałam o wilkach, ani lisach, a tym bardziej jeleniach. Dostaje kryzys.
Po drodze trafiam na jakiś punkt, ale to chyba nie mój, a raczej z kategorii DM, czyli dla mężczyzn. Ale postanawiam go obejrzeć z bliska. Trzeba pokonać zejście z Małych Grot, które są z piaskowca, jest niebezpiecznie, ślisko, ale daje radę. No tak, dobrze, myślałam, nie mam tego punktu do zaliczenia, także kieruje się na PK11(34) – dół, tutaj obieram ścieżkę, będzie łatwiej, ale dalej jakbym pobiegła na wprost. Zaliczony.

PK12(35) – kapliczka – jak po sznurku. Proste do odnalezienia, jednak kryzys nie omija. Nie mam siły. Zamiast biec, idę, idę szybko. Cholera, przecież zaraz będzie meta, dajesz.

Wykrzeszam ostatnie siły i dobiegam do PK13(36) – przepust, a później do
PK14(51) – zakręt grobli i na samym końcu ostatni PK15(99) – pod mostem.
Na metę zamiast wbiec, spokojnie sobie idę. Bez żadnego entuzjazmu.

Meta.

Kategoria DK to 15 PK do zaliczenia = w linii prostej 4,250 km do przebiegnięcia.
Ja zaliczyłam 14 PK, w tym jeden nieświadomy błąd, przebiegłam/przeszłam co najmniej 6 km, w czasie 1h06min = 5 miejsce, żeby nie powiedzieć, że ostatnie w mojej kategorii. 
Po wywieszeniu wyników pędzę rowerem szybciutko do domu, wykąpać się, zjeść, aby móc zaraz po tym pójść do kościoła na warsztaty tańca integracyjnego.

Po zakończeniu biegu podchodzi do mnie główny sędzia i wręcza niespodziankę. Taki prezent dla mnie. Jestem zaskoczona.

2 niespodzianki © Tymoteuszka


Po rozmowie z nim, okazuje się, że czytał mój apel na jednej ze stron o zorganizowanie rowerowych zawodów na orientacje w naszej okolicy i? postanowił dać mi oto te dwie książki. Jedna jest na temat rowerowych rajdów naorientacje, druga dotyczy pieszych.
Będe miała co czytać w najbliższym czasie.
Dziękuje raz jeszcze.

  • Aktywność Jazda na rowerze

Intensywna niedziela - popołudnie na warsztatch tańca integracyjnego dzień 1 i ostatni

Niedziela, 11 grudnia 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Stowarzyszenie Ewangelizacyjno – Charytatywne MOCNI W DUCHU z Łodzi serdecznie zaprasza na „Warsztaty Tańca Integracyjnego” połączonego z translacją na język migowy. Jest to nowatorska forma łącząca taniec z elementami języka migowego. Formuła taka wykorzystywana jest podczas koncertów, w którym mogą uczestniczyć osoby głuchonieme. Jest to znakomita forma integracji osób niepełnosprawnych i ich najbliższego środowiska.

Tak brzmi początek zaproszenia na ww. warsztaty, w których uczęszczam.

Co prawda, znam zespół Mocnych w Duchu, byłam na ich koncertach, wiem z czym to się je, ale nie byłam nigdy na warsztatach.
Od tej niedzieli będę miała okazje zobaczyć i uczestniczyć w tym wydarzeniu.

Niedzielne warsztaty trwają od godz. 14.30 - 18.00
Biorą w nich udział głuchoniemi i pełnosprawni, młodzi i starsi.

Na początku czułam się tam bardzo dziwnie. Nie mogłam się odnaleźć, z czasem było lepiej.

To, czego nauczyliśmy się w tym dniu, mogliśmy zaprezentować razem z zespołem na koncercie, co dla nas było niespodzianką.
Koncert trwał dobre półtorej godziny.
Nie czuje kręgosłupa.

Po warsztatach poszliśmy razem na Mszę, a później kto miał troszkę szczęścia i mógł się przecisnąć przez rzeszę wiernych, ten tańczył razem z zespołem, ten kto nie miał tego szczęścia, stał razem z wiernymi.
Ścisk niemiłosierny, cały kościół pękał w szwach.

W poniedziałek i wtorek kolejne dni na warsztatach. Ciekawe co nas czeka.
Kategoria bez roweru, łódzkie


  • Aktywność Jazda na rowerze

Basen + sauna 2

Sobota, 10 grudnia 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Po pracy, a raczej pod wieczór skok do basenu i sauny.

Na basenie raczej nie pływałam, a raczej masowałam, to co bolące. Skupiłam się na nogach, kolanach, aby wreszcie dały mi spokój.
Sauna dziś 2 x atakowana przeze mnie, ponad 10 minut - tego mi brakowało.
Jak ja uwielbiam ciepełko + 100*C. :)
Dlaczego ja się nie urodziłam w ciepłym kraju?

  • Aktywność Jazda na rowerze

zumba 3 - fałszywy alarm

Środa, 7 grudnia 2011 · dodano: 08.12.2011 | Komentarze 5

Po wczorajszej krótkiej wycieczce rowerowej do kościoła i po ulicach mego miasta, naszła mnie chęć na bieg, a może biego-chód? :)

Po dłuższej przerwie zachciało mi się zumby.
Bardzo mi się zatęskniło za nią.
Zajęcia są prowadzone w poniedziałki i środy w Chrześcijańskiej Szkole Tomek. To tutaj zajęcia najbardziej mi odpowiadają, gdyż to tylko kilometr drogi.
Mimo że akurat nie pada, nie jadę rowerem, tylko postanawiam przebiec odcinek do i z. Wieje, bardzo wieje z południa.

Pod budynkiem nikogo nie ma, w środku ciemno - podejrzana sprawa. Nic. Czekam, a raczej rozgrzewam się, chodząc w tę i z powrotem.
Okazuje się, że Magda - instruktorka jest chora. Ups.
Przecież widziałam ją ostatnio w przychodni, powinnam się domyśleć....
Wracam do domu.

Taką dzika ochotę miałam na zumbę, no.

Jak mi się biegło? Do - miałam pod wiatr i pod górkę, z - było zdecydowanie lepiej. :)

  • DST 9.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na ulicach mego miasta mrok...

Wtorek, 6 grudnia 2011 · dodano: 07.12.2011 | Komentarze 2

Jest już kalendarz na PMnO 2012 :)


"Żyję w tym mieście" - Maleo Reggae Rockers


Cały dzień całą noc
Ta ulica mego miasta.
Wkoło wkoło wkoło tyle domów
W domach tylu ludzi,
Tylu żyje w kłamstwie i obłudzie


A ja żyje żyje żyje w tym mieście
Już tyle lat.
A ja żyje żyje żyje w tym mieście
Cały czas.
A ja żyje żyje żyje w tym mieście
Już tyle lat.
Czekam czekam czekam kiedy nareszcie
Przyjdzie czas

Na ulice mego miasta,
Ktoś wypuścił wściekłe psy
Na ulicach mego miasta,
Możesz być wtedy ty.
To oni chcą cię sprzedać
To oni chcą cię kupić
A ty nie daj się
nie daj się
nie daj się
nie daj się
nie daj się ogłupić

A ja żyje żyje żyje w tym mieście
Już tyle lat.
Żyje żyje żyje w tym mieście
Cały czas.
A ja żyje żyje żyje w tym mieście
Już tyle lat.
Czekam czekam czekam kiedy nareszcie
Przyjdzie czas

Tutaj jest tak trudno żyć
Codziennie musisz walczyć
Tu jak w dżungli rządzi strach
A my tylko chcemy żyć
Bez strachu i bez nienawiści
pośród tylu brudnych spraw
możemy zostać czyści

A ja żyje żyje żyje w tym mieście
Już tyle lat.
A ja Żyje żyje żyje w tym mieście
Cały czas.
A ja żyje żyje żyje w tym mieście
Już tyle lat.
Czekam czekam czekam kiedy nareszcie
Przyjdzie czas


Łojojoj jojoj itd.
Tylko Jezus,
Panem jest.
Tylko Jezus,
Panem jest.

Wiem, że nie powinno się zaczynać od "że" zdania, ale ja mam taki humorek i zacznę. O.

Że poniedziałkowy spacer do kościoła się nie udał, z powodu bardzo myślącego kierowcy, który obrzucił moją jasną kurtkę i twarz, błotem z kałuży.....musiałam się wrócić do domu....
dzisiaj postanowiłam się przejechać w tą samą stronę, w tym samym celu, rowerkiem. Nie pada, więc czemu nie? Nie było tak źle, tylko to siodełko.

Siodełko muszę nieco obniżyć. Za wysoko. Źle mi się jechało. Bardzo źle.
Dobrze, że taki krótki dystans.
Nadgarstek boli w lewej ręce, nogi bardzo się zmęczyły, to wszystko wina siodełka. Koniecznie musi polecieć w dół.

Z powrotem postanowiłam objechać z grubsza centrum i....?

Ta choinka, to druga choinka w ciągu kilku dni.
Tą pierwszą postawili, wsadzili w ziemie i... się złamała, tzn. wiatr ją złamał, na szczęście nikt nie ucierpiał. Podobno była bardzo wysoka.

choinka na Placu Kościuszki © Tymoteuszka


Niektóre światełka ocalały, więc zawieszono je na tej, reszta się potłukła.

choinka na Placu Kościuszki © Tymoteuszka


Niespodziewany zakup światełek i będzie cała piękna. Na dzień dzisiejszy musimy chwilkę zaczekać.

choinka na Placu Kościuszki © Tymoteuszka


A tutaj druga choinka, ta stoi na Skwerze Niepodległości.

choinka przed Urzędem Miasta © Tymoteuszka


ul. Mościckiego © Tymoteuszka


ul. św. Antoniego © Tymoteuszka


Każde rondo w naszym mieście w kolorach żółto - zielonych, a tych rond coś ok. 10?

Pięknie jest.

okno wystawowe w moim sklepie :) z lekka zaparował aparat © Tymoteuszka


Piękne jest także moje okno sklepowe, nie?
:p
Kategoria solo


  • DST 27.00km
  • Temperatura 9.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Spały

Niedziela, 4 grudnia 2011 · dodano: 04.12.2011 | Komentarze 4

Miałam propozycję pojechania w sobotę po pracy do Brzegu Dolnego na Mini Nocną Masakrę - dziękuje :)
Tak się wszystko potoczyło, że nie dałam rady, mimo tego, że start był o 18.00, także po pracy. Z dojazdem w ok. 3,5 h na miejsce myślę, że nie byłoby problemów.
Cóż. Było minęło.

Po pracy wzięłam się za porządki domowe i tak zeszło, że nie miałam nawet czasu na rower po okolicy.

Zatem dziś, mimo, że wietrznie jak chorobcia, że wstałam o 3.00 rano, aby obejrzeć mecz siatkówki naszych chłopaków, a później po 3 setach odpuściłam i ponownie położyłam się spać, postanowiłam troszkę pojeździć, odstresować się, bo już na ten tydzień limit stresów mi się chyba skończył.

Nie za daleko.
Tak pomyślałam, że dawno nie było mnie w Spale i nie wiem czy coś się tam zmieniło. Trzeba zobaczyć.

I tak pojechałam ścieżką rowerowo-pieszą do Spały a z powrotem przez Ciebłowice Duże do Tomaszowa.

kapliczka po drodze do Spały © Tymoteuszka


Biedne kaczki, nie ma ich kto nakarmić, szukają pożywienia pod liśćmi.

przestarszyłam biedne kaczuszki © Tymoteuszka


centrum Spały © Tymoteuszka


Oryginalny żubr stoi w parku, ten, wyrósł całkiem niedawno, bo wcześniej tutaj go nie było.

wyrusł 2 żubr - symbol Spały © Tymoteuszka

Susza.

Pilica z mostu w Spale. Dość płytka. © Tymoteuszka


W Tomaszowie zakręciłam na Przystań, ale morsy były już po kąpieli, także skierowałam się w stronę toru łyżwiarskiego, tutaj znów odbywają się jakieś zawody.

na torze łyżwiarskim znów są jakieś zawody © Tymoteuszka


Po przyjeździe postanowiłam wykąpać Kitka, takie małe orzeźwienie mu zrobić, strasznie brudny był. Dziś mokro na ulicach po nocnych opadach deszczu.
No i zaraz siodełko pójdzie w górę. Myślę, że dobrze to zrobi moim bolącym kolanom.

wykąpany KItuś. Dziś zmiana położenia siodełka. Myślę, że to dobrze zrobi moim kolanom. © Tymoteuszka


EDIT.
siodełko już w górze, kierownica też.
Teraz trzeba się przejechać i stwierdzić czy jest lepiej czy gorzej.

  • DST 8.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pielgrzymowanie po mieście cz. 2 - wyniki badań

Piątek, 2 grudnia 2011 · dodano: 02.12.2011 | Komentarze 5

Wczoraj do przychodni na pobranie krwi.

Dzisiaj po wyniki i do doktora.
Później do apteki po leki i do T-Mobile.

Wyniki już były, także w kolejkę do doktora i z powrotem, wrócić do pracy.

Badanie krwi wg. doktora miało wykazać co z kolanami.
Oprócz tego, że mam ją za gęstą - o czym już wcześniej wiedziałam (od lat już nie oddaje honorowo krwi, bo leci bardzo wolno) - nic nowego się nie dowiedziałam. Skąd te bóle kolan?
Doświadczeni bikerzy mówią, że to złe położenie mojego siodełka może być przyczyną.

Wczoraj zauważyłam niepokojące obrazy na moich nogach, otóż, na prawej mało widoczne wzgórki, a na lewej dosłownie basiory, wzgórki i do tego zabarwione - kolorowe. Byłam załamana, już wiedziałam, że to początek żylaków. Że to może przyczyna bolących kolan, nóg....

Że jestem człowiekiem bardzo wrażliwym, wyobrażałam sobie dalsze życie, jak to będzie....co będe mogła, a czego nie.

Dzisiaj pokazałam doktorowi i te moje żylaki.
Uffff, kamień mi z serca spadł - to nie są żylaki, tyko bardzo widoczne, wystające żyły.
Dowiedziałam się, że żylaki nie są dziedziczne, a ja myślałam, że są.

Wracając do dzisiejszej wizyty....czekając w kolejce, porównywałam moje wyniki z tymi obok - z normą.
I co? Przeraziłam się przy jednym słowie: CHOLESTEROL.

Wrażliwy człowiek, mało co się nie rozpłakał na wizycie.
Doktor przeraził się. W moim wieku?
A co jest przyczyną miażdżycy?
- tłuste jedzenie (słonina, masło...)
- frytki, chipsy,
- ciasta, jakieś bajaderki, cy coś
Cholersterol zawsze mi się kojarzył z tłustymi potrawami.

DO CHOLERY NIE JEM TAKICH TŁUSTYCH, OBŚLIZGŁYCH RZECZY!!!
A tym bardziej nie jem masła, skóry z kurczaka zawsze ściągamy, smażymy na oleju, do zup od X czasu zamiast śmietany używamy mleka.
Do jasnej cholery skąd ten CHOLESTEROL?

Owszem, rzadko bo rzadko, zjem frytki, majonezu trochę, pełne mleko pijam, a i uwielbiam pasztety wszelkiego rodzaju.

Dostałam wykaz czego nie powinnam, a co powinnam jeść:

Tak więc muszę się pożegnać z:
- czekoladą
- tłustym mlekiem
- majonezem
- solą (której prawie wcale nie używam)
- chipsy (które jem raz na ruski rok)
- zmniejszyć ilość jajek tygodniowo (do 2)

Teraz sobie wyobrażam jak żyć z miażdżycą?
Nie wiem, jeszcze nie umiem powiedzieć.

Ale mam nadzieje, że leki pomogą i da się mnie uratować przed tą okropną chorobą.

Badania mam powtórzyć pod koniec stycznia.
Kategoria solo


  • DST 9.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pielgrzymowanie po mieście cz. 1

Środa, 30 listopada 2011 · dodano: 30.11.2011 | Komentarze 3

Z rana do lekarza pierwszego kontaktu, aby poradził coś na bolące kolana.

Porada jest taka: ból może być spowodowany wcześniejszym urazem łękotki. Pytał dlaczego nie podjęłam decyzji o operacji, powiedziałam, ze się boję.
Ten przepisał mi jakieś tabletki.
Jutro się dowiem jakie, bo jeszcze nie kupiłam.
Przepisał też badanie krwi, moczu itp...dużo tego jest.
Jutro jadę na badania. Podobno badanie ma wykryć co jest przyczyną bólu w kolanach.
Ale przede wszystkim ma wykryć dlaczego mam częste zawroty głowy, oznaki omdlenia.

Później do Ośrodka Kultury Tkacz, aby zapisać się na Bieg Terenowy "MIKOŁAJEK" na orientacje, start 11 grudnia.

będę biegać :) © Tymoteuszka


Później do Kauflandu, wróciłam z ciężkim plecakiem.


  • DST 10.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Łyżwiarstwo szybkie i morsowanie

Niedziela, 27 listopada 2011 · dodano: 27.11.2011 | Komentarze 4

Jak nie mgła to teraz potworny wiatr.

Bardzo mi się nie chciało wyjeżdżać gdziekolwiek rowerem.

Prawie 10 stopni na termometrze, a ja siedzę w domu. Zraził mnie ten cholerny wiatr.
Ale w końcu wyjechałam.
Było ok. 10.30? ślimaczym tempem z szybką kadencją przez centrum w stronę terenów rekreacyjnych, czyli kierunek rzeka Pilica i Przystań i tor łyżwiarski.

Na torze wczoraj i dziś odbyły się mistrzostwa Polski w łyżwiarstwie szybkim.

A na Przystani, jak co niedziela, o 11.00 zbiórka morsów z Klubu Amber i kąpanie w rzece.
Najpierw rozgrzewka, wejście, wyjście, bieg, ponowne wejście, bieg, rozgrzewka, a na koniec gorąca herbata.

Patrze i podziwiam. Patrzę i podziwiam, to jest któryś raz jak to robię.... i nie mogę się przełamać, no.
Czy kiedyś pęknę i wejdę do tej cholernej wody?
Chciałabym, ale brak mi odwagi. Co tu mówić.


mozaika na budynku KS Pilica Tomaszów Mazowiecki © Tymoteuszka


Puchar Polski w łyżwiarstwie szybkim © Tymoteuszka


Puchar Polski w łyżwiarstwie szybkim w Tomaszowie © Tymoteuszka


nasza Przystań © Tymoteuszka


na Przystani, jak to na niedziele przystało odbywa się morsowanie © Tymoteuszka


czas na wejście do wody © Tymoteuszka


czas się wykąpać :) © Tymoteuszka


Po drodze do domu.

domek ;) © Tymoteuszka


W kierunku Stadionu i praku.

będziemy mieli nowy stadion, z trybuną na blisko 1000 osób, ze sztuczną murawą i oświetleniem. © Tymoteuszka


W parku.

muszla koncertowa w parku (te ławki osobiście kilka lat temu malowałam ;)) © Tymoteuszka


jedna zfigur w parku © Tymoteuszka


pąki? © Tymoteuszka


mecz koszykówki? © Tymoteuszka


w parku, na dalszym planie widać muzeum regionalne. © Tymoteuszka


Nawet się rozgrzałam, kolano nie boli, chyba dzięki opasce.
Kategoria nad brzegami, solo