Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskie
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tymoteuszka.bikestats.pl

Archiwum bloga




  • DST 85.50km
  • Teren 38.00km
  • Czas 05:37
  • VAVG 15.22km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

III Wiosenna Odyseja Miechowska czyli o Jezu jak się cieszę :) (Miechów - zwany polską Jerozolimą)

Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 5

....a ja już myślałam, że w tym roku na żadne zawody nie wyjadę...
a tu proszę...
Otwiera mi się furtka.

Niedziela, wstaję krótko po 4.00.
Szykuję manatki na drogę, wyciągam rower i krótko przed 5.00 pedałuję do Inowłodza, gdzie spotykam się z Sylą na rowerze oraz z Theli.
Zabiorą mnie na przyczepkę do Miechowa, gdzie też będą startować na tej samej trasie.

Poranek dnia siódmego nad Idzim © Tymoteuszka


W Inowłodzu jestem przed czasem, gdyż nie spodziewałam się, że 18 km pokonam ze średnią 24km/h
Poczekam, zajrzę jeszcze zobaczyć zrekonstruowany zamek Kazimierza Wielkiego.

Zamek w Inowłodzu zrekonstruowany po części © Tymoteuszka


Niedługo odbędzie się tutaj wielkie jego otwarcie © Tymoteuszka


Za bramą zamku © Tymoteuszka


Dostaję sms, że Sylwia i Radek nieco się spóźnią.
Żeby temperatura ciała nie spadła drastycznie w dół, chodzę w te i we wte.

Mgła nad Pilicą © Tymoteuszka


Miechów wita. Małopolska wita.
Jesteśmy na miejscu jakąś godzinę przed startem?
Zanim wysiadłam z auta, zauważam dwóch znajomych gości.
Oto oni: amiga i djk71

Paparazzi czuwa :) © Tymoteuszka


Był też i Wojtek, z którym nie widziałam się wieki, był też Piotrek.

djk71i amiga.

Trwają przygotowania do zawodów © Tymoteuszka


Po przywitaniu się z nimi, idziemy się zarejestrować, odebrać numerki i karty.
Później przygotowywujemy się do startu.
Jest słonecznie, na niebie ani jednej chmurki, robi się upalnie. Wszyscy ubrani na krótko, bo jak żeby inaczej ;)
Zostało jeszcze kilkanaście minut, więc postanawiam się przejechać po mieście i tak:

W centrum Miechowa stoi Bazylika © Tymoteuszka


Bazylika Grobu Bożego informacja na jej temat

Piękna Bazylika © Tymoteuszka


Byłabym chora, gdybym go nie zobaczyła - widziałam go już z auta, więc wiedziałam w którym miejscu stoi.

Dworek Zacisze w Miechowie na szlaku architektury drewnianej © Tymoteuszka


Teraz już nie ma żartów.
Odprawa techniczna trochę mnie przeraża: ten punkt przesunięty na wschód o 500 metrów, tam nie ma polany, tylko krzaki, z kolei gdzie indziej budynek nie jest taki tylko taki itp, itd.

Rozdanie map 5 minut przed startem.
Start o 10.00.
Meta o 17.00 - wydłużony czas zawodów o jedną godzinę, a tym samy dodane dodatkowo 2 PK. :)
Dystans niby 100km :)



Chciałam jechać sama.
Gdy już dzierżyłam mapę w dłoni....przechodziła przed moimi oczyma Syla....pomyślałam, czemu nie jechać na 4 oczy i 4 ręce?.
Co dwie głowy to nie jedna, raz kozie śmierć.

Odprawa, rozdanie map, runda honorowa po rynku i start!! © Tymoteuszka


Rysujemy trasę na mapie.
Na pierwszy punkt jedziemy razem.
Jest to PK2 (skraj lasu)

większość uczestników tam jedzie, więc nie trzeba zbytnio spoglądać na mapę. Grupka się rozdziera, gdyż na widok podjazdów i zjazdów robi się zamęt w głowie, a mnie nie dobrze. Nie dam rady, za stromo, nie zjadę, za dużo kamieni....współczuje Syli - nie ma kasku na głowie, później żałowała tej decyzji. Mijamy się z Darkami, człapę się pod górę, nie mam siły, schodzę, prowadzę rower, później boję się zjechać, sprowadzam go na dół. W rzeczywistości mijam punkt i jadę dalej, ożesz kurde felek, wracam, koszmar mój się powtarza. A to dopiero początek.
I pada w mojej głowie pytanie po raz pierwszy: co ja tutaj robię?
Mamy, podbijamy.

PK1 (polna droga)

taki opis wkurza, i jednocześnie nic nie mówi.
Jedziemy. Kołujemy koło garaży, w końcu wyjeżdżamy na właściwą polną drogę, mieszkaniec mówi, że tedy pojechali... o nieeee, ja tędy nie pojadę, o nie, zabić się nie chcę. Jadę na około. Błąd!!!! Nie ostatni z resztą.
Szukam, bez sensu, za daleko jak się później okazuje. Punkt niezaliczony, kategoryczny błąd, tak nie można.
Tutaj Syla pojechała w swoim kierunku, ja w swoim.
Jednak spotykam ją za jakiś czas na trasie, ale od tej chwili definitywnie jedziemy oddzielnie.

Drewniany kościółek po drodze do punktu w Przybysławicach © Tymoteuszka


Za kościołem na wysokości wsi Celiny Przesławickie widzę górę, potężną, długą górę, pod górę, człapę się, bo jakżeby inaczej. W połowie zsiadam z roweru i prowadzę, mam watę w nogach, upał daje mi w kość, a raczej w czaszkę.

PK7 (leśna droga)

kolejna precyzyjna nazwa ;)
Polną, później leśną drogą zjeżdżam w dół, droga w końcu zamienia się w wąwóz ze skamieniałą ziemią z koleinami w środku. Punkt odnaleziony. Uf.
Postanawiam wyjechać z niego inną drogą, gdyż nie mam zamiaru człapać się na pieszo z powrotem.
Gdzie wyjadę? - to się okaże.
Najpierw lasem, skamieniałą ziemią z konarami drzew na środku, błotem, później polną dróżką docieram w okolicę rzeczki Szreniawy, czyli jakieś 6 km dalej.

Kieruję się na PK6 (doły)

znów pokonuję górę w Celinach. Do punktu odchodzi tylko jedna polna dróżka ze wsi Celiny, znaleźć ją to jest sztuka. Nie tylko ja jej szukam. Towarzysze po chwili się wycofują, ja idę po polu dalej, nie będę odpuszczać kolejnego punktu. Bluźnię po drodze, ale co tam, tyle mojego. Znalazłam doły. Który to? Wyczerpuje się pomału. Brak wody w bidonie to zła oznaka, nie chcę się odwodnić, bo to owocuje tylko jednym.
Łaże w te i we wte, w końcu znajduje dół, ten odpowiedni. Teraz szukam punktu. Jest!!! Dół jest głęboki, znów mam strach w oczach. Gubię po drodze okulary. Szkoda. Jeszce brakuje by wleciało mi coś do oka.

PK22 (leśna droga)

Spotykam się z Darkami z Etisoftu team, szukają, ja też, w pewnym momencie zaliczam glebę, nie jest to zwykła gleba, gdyż uderza dolną szczęką o mostek kierownicy - bardzo boli, na szczęście zęby całe, krwi nie było. Szukam i nic. Jadę dalej i mam. Odbijam kartę.

PK11 (młodnik olchowy)

na punkcie spotykamy się ponownie. Jedziemy dalej razem do bufetu. Trzeba się posilić.

PK21 bufet (skałki po kamieniołomie)

zaliczam najpierw bufet, muszę uzupełnić płyny w organizmie, mówię Amidze, że opuszczam ten punkt i jadę dalej. Jednak w ostateczności jadę go odszukać, jest tak blisko, ze grzechem by było go opuścić.

Już od jakiegoś czasu patrzę na zegarek i od początku czas mi się nie podoba, postanawiam kierować się w kierunku bazy, po drodze w planach mam do zaliczenia jeszcze co najmniej 3 punkty.

Przez Gołcza kieruję się na PK5 (krzyż)

Darek mówił mi wcześniej, by uważać na przecinki, bo mogę się pomylić.
Ok, dzięki za podpowiedź. Ten punkt jest przesunięty o 500 metrów na wschód, biorę to pod uwagę. To nic, że ścieżki mi nie pasują, jest inny układ niż na mapie, wpadam na taką jedną na północ, na jej końcu mniej więcej powinien stać krzyż, niby jestem na górze krzyża nie widzę, zjeżdżam, wjeżdżam, ta zabawa powoli mnie już denerwuje, w końcu ląduje w jakimś wąskim wąwozie, idę nim, nie mam wyjścia, bluźnię jak szewc, nie dość, że wąsko, ja i rower ledwo się mieścimy, to jeszcze kolejne kłody przed nami - połamane drzewa w wąwozie, bez roweru dałabym radę, ale z rowerem? Ślisko.
Przechodzę w ten sposób cała długość wąwozu, bo innego wyjścia nie miałam, nie dość, że straciłam cenny czas, to jeszcze punktu nie odnalazłam, eh.

Po PK5 miałam jeszcze jechać na PK4, później na PK3, niestety nie chciałam się spóźnić na metę, bo to groziłoby dodaniem minut karnych, a tego nie chciałam.
Wracając na metę nie dość, że wiatr wiał prosto w twarz, to jeszcze droga pięła się (lekko w górę 7%) :)
Zdążyłam.

Wracam na metę, nie ma co © Tymoteuszka


Na mecie czekał na nas poczęstunek w postaci zimnych hot-dogów, żurku, drożdżówek, pomarańczy, bananów, jogurtów, herbaty, kawy.

Nikomu, nawet najlepszym nie udało się zdobyć kompletu punktów.
Jednakże gratuluję zwycięzcom w kategoriach.

Tak jak myślałam, wylądowałam na ostatnim, 8 miejscu z 6 Punktami Kontrolnymi z czasem 17h54 (takim samym jak djk71 i amiga) :)

Komarów nie było, ale za to ile pokrzyw, do dziś czuje je na nogach :), ile podjazdów i zjazdów, a jakie widoki....:)
Zguby odnalezione, licznik amigi odnaleziony przez Sylę, natomiast bidon djk71 zauważony w drodze do punktu koło kamieniołomu przeze mnie :)

O Jezu jak się cieszę, że tam byłam :)


Komentarze
Kajman
| 07:31 sobota, 25 maja 2013 | linkuj To są świetne tereny do zwiedzania:)
Gozdzik
| 19:31 czwartek, 23 maja 2013 | linkuj marcinpt.... super info. dzięki. W lipcu obowiązkowa wyprawa Spała - Inowłódz i okolice
marcinpt
| 16:30 czwartek, 23 maja 2013 | linkuj Zamek w Inowłodzu jest bardzo ładnie odrestaurowany. Zwiedzałem go kilka dni temu, choć nie jest jeszcze udostępniony. Ma kilka poziomów, będzie biblioteka,chyba jakieś lokale użytkowe ( kawiarnia?). Nie ma jeszcze w środku wyposażenia. Jest mała winda, miedzy kilkoma poziomami.Wszystko na wysokim poziomie, drzwi zapewne dębowe, stopnie na niektórych schodach też z dobrej jakości drewna wykonane. Piękny widok z baszty na okolicę i kościół św. Idziego.Oficjalne otwarcie zamku nastąpi 15 czerwca i od tego momentu będzie można go zwiedzać. A tu macie informacje o zamku i program uroczystości jego otwarcia http://www.spala24.pl/?fn_mode=fullnews&fn_id=95
Gozdzik
| 11:36 czwartek, 23 maja 2013 | linkuj O kurcze ale ślicznie w Inowłodzu zrekonstruowali zamek. Ja ja tam byłem ostatni raz to wystawały tylko cegły z ziemi.. znaczy się strzępy ceglanych murów. Ojjj trzeba jechać tam ... i to szybko:-)
amiga
| 09:48 czwartek, 23 maja 2013 | linkuj Trzeba było nas słyszeć w tym wąwozie prowadzącym do PK5.... też się tam wpakowaliśmy, górkaw Celinach dała popalić, zresztą to nie jedyna górka którą będę wspominał. Przyznam się że chyba Uphill na Śnieżkę jest prostszy.
Organizatorzy pojechali równo z oznaczeniem PK i ich nazwami, zresztą było słychać na mecie to mówili zaodnicy, Chyba prościej było dać puste mapy i powiedzieć, znajdź 3 dowolne PK.
Nie wiem jak wypatrzyłaś ten dworek i kościół, a może po prostu zbyt zajęty byłem szukaniem PK?

Ps. Fajnie było Cię zobaczyć i niefajnie było zobaczyć wywrotkę na PK22, wyglądała nieciekawie
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rzepo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]