Info
Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskieWięcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik6 - 5
- 2019, Wrzesień10 - 12
- 2019, Sierpień15 - 15
- 2019, Lipiec7 - 11
- 2019, Czerwiec14 - 24
- 2019, Maj15 - 32
- 2019, Kwiecień9 - 11
- 2019, Marzec6 - 6
- 2019, Luty3 - 7
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik5 - 5
- 2018, Wrzesień7 - 15
- 2018, Sierpień9 - 33
- 2018, Lipiec14 - 28
- 2018, Czerwiec14 - 36
- 2018, Maj14 - 40
- 2018, Kwiecień15 - 32
- 2018, Marzec5 - 14
- 2018, Luty2 - 2
- 2018, Styczeń3 - 5
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad3 - 3
- 2017, Październik11 - 27
- 2017, Wrzesień8 - 16
- 2017, Sierpień11 - 28
- 2017, Lipiec13 - 31
- 2017, Czerwiec7 - 17
- 2017, Maj15 - 51
- 2017, Kwiecień11 - 23
- 2017, Marzec9 - 30
- 2017, Luty6 - 13
- 2017, Styczeń6 - 17
- 2016, Grudzień3 - 7
- 2016, Listopad6 - 6
- 2016, Październik15 - 23
- 2016, Wrzesień11 - 32
- 2016, Sierpień15 - 35
- 2016, Lipiec11 - 21
- 2016, Czerwiec5 - 14
- 2016, Maj11 - 17
- 2016, Kwiecień6 - 13
- 2016, Marzec3 - 3
- 2016, Luty3 - 8
- 2015, Grudzień3 - 10
- 2015, Listopad2 - 2
- 2015, Październik7 - 20
- 2015, Wrzesień11 - 32
- 2015, Sierpień15 - 33
- 2015, Lipiec20 - 35
- 2015, Czerwiec16 - 28
- 2015, Maj16 - 42
- 2015, Kwiecień20 - 57
- 2015, Marzec15 - 45
- 2015, Luty12 - 21
- 2015, Styczeń5 - 12
- 2014, Grudzień5 - 12
- 2014, Listopad12 - 24
- 2014, Październik11 - 24
- 2014, Wrzesień8 - 24
- 2014, Sierpień11 - 19
- 2014, Lipiec12 - 31
- 2014, Czerwiec14 - 20
- 2014, Maj9 - 13
- 2014, Kwiecień9 - 22
- 2014, Marzec6 - 31
- 2014, Luty1 - 5
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Grudzień4 - 5
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik4 - 10
- 2013, Wrzesień4 - 8
- 2013, Sierpień12 - 35
- 2013, Lipiec12 - 46
- 2013, Czerwiec6 - 18
- 2013, Maj11 - 33
- 2013, Kwiecień10 - 31
- 2013, Marzec3 - 15
- 2013, Luty4 - 24
- 2012, Grudzień4 - 16
- 2012, Listopad11 - 38
- 2012, Październik16 - 81
- 2012, Wrzesień19 - 66
- 2012, Sierpień21 - 54
- 2012, Lipiec30 - 164
- 2012, Czerwiec23 - 110
- 2012, Maj24 - 158
- 2012, Kwiecień28 - 124
- 2012, Marzec26 - 83
- 2012, Luty13 - 31
- 2012, Styczeń9 - 25
- 2011, Grudzień15 - 38
- 2011, Listopad17 - 37
- 2011, Październik19 - 53
- 2011, Wrzesień22 - 9
- 2011, Sierpień22 - 10
- 2011, Lipiec19 - 31
- 2011, Czerwiec2 - 3
Wpisy archiwalne w kategorii
drewniane
Dystans całkowity: | 13473.00 km (w terenie 1298.00 km; 9.63%) |
Czas w ruchu: | 657:41 |
Średnia prędkość: | 18.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 55.40 km/h |
Liczba aktywności: | 186 |
Średnio na aktywność: | 72.44 km i 3h 59m |
Więcej statystyk |
- DST 53.00km
- Teren 11.00km
- Czas 02:59
- VAVG 17.77km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Rezerwatu Lubiaszów, czyli "Ktokolwiek widział....ktokolwiek wie...."
Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 08.07.2013 | Komentarze 4
Prosto po pracy udaję się w kierunku Rezerwatu Lubiaszów.Co prawda byłam tam nieraz, przejeżdżałam szlakiem zielonym rowerowym, ale było to dość dawno temu, dziś chciałam sobie odświeżyć pamięć.
Zatem kieruję się na Wiaderno i dalej na Golesze.
W Lubiaszowie zerkam na mapę - na końcu wsi znajduje się cmentarz ewangelicki, który koniecznie chce zobaczyć.
Gdyby nie ten dach...ale i tak jesteś piękna© Tymoteuszka
Dotarcie do cmentarza nie stwarza mi wiele problemów, choć ukryty jest w lesie, prowadzi do niego leśna ścieżynka usiana krzakami, chwastami i przeróżną roślinnością kłującą ;)
Na terenie cmentarza ewangelickiego w Lubiaszowie© Tymoteuszka
Nagrobki nieco zniszczone© Tymoteuszka
Na moją osobę jest zorganizowany nalot wściekłych i głodnych komarów.
Nie dziwie się, weszłam w ich teren.
Nie mogę się odgonić.
Z trudnością pstrykam zdjęcia, niewyraźne, ponieważ muszę się non stop odganiać od tych małych potworów.
Cmentarz znajduję się na końcu wsi, w lesie, gdzie komary nie dają spokoju© Tymoteuszka
Dlatego zdjęcia są nieprecyzyjnie zrobione© Tymoteuszka
Pora na powrót.
W ogrodzeniu była sobie taka oto kapliczka z Frasobliwym© Tymoteuszka
Wyrazisty kolor kwiatów© Tymoteuszka
Po drodze pora odwiedzić Rezerwat Lubiaszów.
Na skraju Rezerwatu Lubiaszów© Tymoteuszka
Tablica ku czci© Tymoteuszka
Przez Rezerwat Lubiaszów prowadzi szlak rowerowy wokół Zalewu Sulejowskiego© Tymoteuszka
Tablica info, nieco niewyraźna, otulona zielenią© Tymoteuszka
W Rezerwacie Lubiaszów atakują mnie komary, tu też gubię Grześka...:(© Tymoteuszka
Później zauważam, że zgubiłam Grześka wcześniej zakupionego w sklepie, eh, pewnie leży na ścieżce gdzieś w Rezerwacie.
Ktokolwiek widział ktokolwiek wie....
o zaginionym Grześku....
uczciwego znalazcę czeka nagroda....
Polski kaktus ;)© Tymoteuszka
Przekraczam główną drogę Koło- Tomaszów i podążam na koniec wsi, by zacząć ponownie przygodę na ścieżce leśnej, i dalej polnej, a tym samym szlakiem czerwonym i czarnym dojechać do Żarnowicy i dalej do Wolborza.
Chata cioci Jadzi :)© Tymoteuszka
Gospodarstwo agro na drugim końcu wsi Lubiaszów© Tymoteuszka
Polną, nieznaną drogą w kierunku Żarnowicy© Tymoteuszka
Odcinek szlaku rowerowego Żarnowica - Wolbórz należy do lekko ekstremalnych, piaszczystych.
Czarnym i czerwonym szlakiem rowerowym - zagrzebana zostaję w piachu© Tymoteuszka
Dotarłam do miasta Wolborza.
Uwielbiam takie widoki, uwielbiam to miasto...za ciszę, za spokój, za zieleń© Tymoteuszka
Zatrzymuję się tylko przy straży pożarnej, po drodze mijam parę młodych jadących do kościoła na bryczce. Później gnam Łódzką Magistralą Rowerową w kierunku Ujazdu gdzie na wysokości znaku [Chorzęcin] skręcam w prawo i później na Tomaszów.
Na Magistrali staję i odbieram telefon, w czasie rozmowy zauważam jednego rowerzystę koło mnie, drugi powoli dojeżdża. Widzimy się po raz pierwszy. Jadą z Bronisławowa do domu, do Niewiadowa. Jedziemy krótki odcinek, gdyż skręcam na Chorzęcin, oni jadą prosto.
Zdziwieni są, że tak szybko jeżdżę ;) i jeszcze z mapą na kierownicy i z aparatem na plecach...
hahaha
P.S. Mówcie do mnie łysa :) Byłam u fryzjera, oczywiście, że rowerem, ściął mi wszystko co miałam na głowie.
Kategoria łódzkie, solo, Tymoteuszkowe zakalce ;), drewniane, niezwykłe
- DST 35.00km
- Teren 7.00km
- Czas 01:57
- VAVG 17.95km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
na Pastwiska
Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 25.06.2013 | Komentarze 1
Ta niedziela nie należała do typowo rowerowych.Są ważniejsze sprawy w życiu, nie samym rowerem człowiek żyje.
Tym razem wybieram się na Pastwiska znajdujące się koło Unewla.
Kierunek Sławno.
Na Pastwiskach© Tymoteuszka
Na polanie© Tymoteuszka
Żółtek© Tymoteuszka
Tę pszczółkę© Tymoteuszka
...którą tu widzicie© Tymoteuszka
Pastwiska koło Unewela© Tymoteuszka
Na Pastwiskach jest zielono© Tymoteuszka
Powrotny plan przez lasy, nieznanymi ścieżkami zepsuły nadciągające nieciekawe chmury, oraz słyszane gdzieś w oddali pomruki nadchodzącej burzy.
Wracam najszybszą możliwą szosą.
Przed Smardzewicami jednak zmieniam plany i zapuszczam się w polne.
Pora się przeprawić polną ścieżką© Tymoteuszka
Mając mapę przed oczyma, widzę wszystko, więc jadę w dotąd mi nieznane zakątki wioski.
Leśny Zakątek gdzieś na końcu wsi© Tymoteuszka
Chata pana Janka ze Smarzdewic© Tymoteuszka
W Smardzewicach znudziła mi się jazda główną ulicą, więc skręcam w ulicę bodajże wschodnią?, jest to nowa ulica, polna, im dalej tym w gorszym stanie. No nic, gdzieś dojadę. Mapa wskazuje na dużą piaskownicę ;)
Nie jechałam tędy.
Żałuje że nie wzięłam kasku na głowę.
Błoto, ślisko, urwisko, buty ślizgają mi się na pedałach niczym na lodzie.....
Po ścieżce nad urwiskiem dawnej piaskowni Tymoteuszka mknie© Tymoteuszka
Ale po mojej prawej stronie rozciągają się niesamowite widoki w dole...
Kilka kroków w prawo i spadam....
Jakby sobie tak teraz założyć spadochron i polecieć?
To byłoby to.
Dawna piaskownia w tle© Tymoteuszka
Zespół klasztorny franciszkanów i sanktuarium św. Anny z innej strony© Tymoteuszka
Niczym maki na Monte Casino© Tymoteuszka
Przez Rezerwat wracam do domu.
Uwielbiam takie prześwity© Tymoteuszka
Na szczęście burza mnie dziś nie dosięgnęła.
Za to wczoraj widziałam jak rwąca rzeka płynęła moją ulicą, ze studzienki się przelewało (od zawsze z resztą - budowniczy dróg, kanalizacji!!! - ZA MAŁĄ MAMY PRZEPUSTOWOŚĆ RUR!!!) zróbcie coś z tym!!!, podwórko pływało, było nieciekawie. Zdjęcia w wiadomościach, na necie mówią same za siebie.
Kategoria drewniane, łódzkie, nad brzegami, niezwykłe, solo
- DST 26.00km
- Teren 7.00km
- Czas 01:26
- VAVG 18.14km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
W polu, niejednym z resztą...czyli "Dzień Czarnego Bociana"
Środa, 19 czerwca 2013 · dodano: 20.06.2013 | Komentarze 5
Tymoteuszka, jak wiecie doskonale nie lubi szlaków konnych, gdyż na nich jest najwięcej piachu, nierówności itd.Tymoteuszka tym bardziej nie lubi się zapuszczać na pole, gdyż tam też jest dużo piachu i innych niespodzianek, np. czyhające za rogiem na Tymoteuszkę myszy.
(Tymoteuszka na widok myszy wpada w panikę), cóż poradzić?
Ciekawe co Tymoteuszkę dzisiaj podkusiło by wyjechać w pole i to nie traktorem, ani jakąś tam maszyną rolniczą, tylko rowerem, i to w dodatku Czarnym Bocianem, który uwielbia takie klimaty, wręcz czuję się on jak u siebie, jak ryba w wodzie :)
Sprawiam mu przyjemność i robię dzisiaj "dzień Czarnego Bociana".
Jadę w pole, a nawet na kilka pól, ale zanim tam dojadę...
Widok z góry na Godaszewice i dalej na S8 i hektary lasów© Tymoteuszka
Uaha, wiatraki dwa :)© Tymoteuszka
Wbijam się w polną, ciekawe co czeka za rogiem?© Tymoteuszka
Czynny młyn w Chorzęcinie© Tymoteuszka
Czarny Bocian gdzieś w polu© Tymoteuszka
Za polem kościół w Chorzęcinie i jego dwie wieże© Tymoteuszka
Dzwonnica koło kościoła w Chorzęcinie© Tymoteuszka
Czuję sentyment do tej parafii, dlaczego?
Otóż w 2000 roku "urodziłam się" ponownie, to z tej parafii był organizowany wyjazd na Światowe Dni Młodzieży do Rzymu a Janem Pawłem II, i tutaj właśnie wszystko się zaczęło, zrodziło...Wyjazd pamiętam do dnia dzisiejszego z najmniejszymi szczegółami, minuta po minucie, dzień po dniu.
Takich dni (15 dni w podróży) nie zapomina się do końca życia.
2 miliony młodych w jednym miejscu, 50 stopni temperatury, śpiewy, tańce, koncerty, spotkania. Wszystko to dla niezwykłego Człowieka w bieli.
Św. Małgorzaty Dziewicy i Męczennicy© Tymoteuszka
Wybudowany zostal w latach 1886-1892© Tymoteuszka
Podobają mi się witraże, nawet te najprostsze© Tymoteuszka
Zostawiam Bociana w polu i idę z buta po wiatrak© Tymoteuszka
Pod wiatrakiem© Tymoteuszka
Czarny Bocianie, gdzie jesteś?© Tymoteuszka
Dwa wiatraki na jednym zdjęciu© Tymoteuszka
Kultowy metalowy most na rzece Wolbórce© Tymoteuszka
Kategoria drewniane, łódzkie, nad brzegami, solo
- DST 124.00km
- Czas 05:57
- VAVG 20.84km/h
- VMAX 40.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
na Wyżynę Przedborską
Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 17.06.2013 | Komentarze 4
Plany planami.Życie swoje.
Kiedy ja się oduczę planować?
Ostatnio bardzo mało i krótko spędzam czas na siodle.
Cóż poradzić.
Wydawałoby się, że skoro jest coraz lepiej to i czasu powinno być więcej, pracy mniej, obowiązków mniej - guzik prawda. Pracy i obowiązków przybywa, teraz trzeba być bardziej czujnym i mieć oczy w około głowy.
Wyszło dziś jak wyszło.
W nocy budzę się kilka razy, gdyż mam nocny dyżur..., gdy wstaję krótko po 5.00, postanawiam już się nie kłaść, tylko planować trasę na dzisiejsze przedpołudnie, gdyż czasu na wycieczkę mam do ok. 13.00, ubieram się, jem śniadanie, pakuję i w drogę.
O 6.45 jestem już na siodełku.
Dziś kieruję się na południe, w stronę Przedborza, za Sulejów.
Postanawiam odwiedzić nowe miejsca, których jeszcze nie widziałam.
W Szarbsku odwiedzę dwór z XXw., w Skotnikach drewniany kościółek, oraz w Tarasce mini skansen.
Z Tomaszowa kieruję się najpierw na: Smardzewice - Zajączków - Mniszków - Jaksonek - Dębowa Góra - Kamocka Wola - Kawęczyn - Szarbsko - Stara - Nowy Reczków - Skotniki.
Z powrotem nieco inną drogą, bo przez Wójcin.
Granica Sulejowskiego Parku Krajobrazowego© Tymoteuszka
Z rana jest całkiem przyjemnie, choć po 10 km zdejmuję rękawki i nogawki, trochę już mnie przypieka.
Po drodze nie zatrzymuje się nigdzie, nie fotografuję, gdyż mam mieszane uczucia czy zdążę na czas do domu.
Podziwiam pagórkowatą krainę z wysokości siodełka.
Jest pięknie.
Tu góra, tam góra, zjazd, podjazd, mam co robić, przerzutki zmieniam jak szalona :)
[img title="Czarny Bocian w swoim żywiole" width="484" height="324" />
W tej gminie mnie jeszcze nie było© Tymoteuszka
W ten sposób dojeżdżam do pierwszej atrakcji wycieczki.
Szarbsko wita.
Wieś, całkiem przytulna, z licznymi drewnianymi domkami :), leży nie opodal Pilicy, gdzie biegnie kajakowy szlak, liczne znaki zachęcają do takiej formy odpoczynku, a dziś pogoda idealna na spływ :)
Dwór w Szarbsku obecnie w prywatnych rękach© Tymoteuszka
Ogrodzenie, a zarazem teren prywatny, na którym znajduję się ów dwór nie zachęca do robienia zdjęć, lecz Tymoteuszka ryzykuje i foci.
Nikt się nie doczepił, gdyż robię to w bardzo szybkim tempie.
Dwór z początku XX w., otoczony parkiem© Tymoteuszka
Wracam do skrzyżowania we wsi i przejeżdżam przez strumyk.
W ten sposób dojadę do drogi głównej w innym miejscu.
Strumyk we wsi Szarbsko© Tymoteuszka
Kapliczka© Tymoteuszka
Droga do Skotnik trochę mi się dłuży, nie powiem, na szczęście pojawia się znak we wsi Stara (Skotniki = 4km), ufff, spuszczam powietrze i pedałuję dalej.
Liczne podjazdy sprawiają, że nie osiągam Bóg wie jakiej prędkości.
Co jak co, ale jazda po pofałdowanym terenie nie jest moją mocną stroną.
Parę kilometrów na wschód i już bym była w województwie mazowieckim, jednak nie dzisiaj.
Skotniki witają© Tymoteuszka
W centrum wsi zaskakuje mnie pozytywnie duży, zadbany ryneczek, za którym mieści się oto ten kościółek.
Drewniany kościólek w Skotnikach© Tymoteuszka
Późnogotycki kościółek z 1528 roku© Tymoteuszka
Pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny© Tymoteuszka
Zbudowany z drewna modrzewiowego i kryty gontem© Tymoteuszka
Obok na placu stoi drewniana wieża© Tymoteuszka
Oraz min. popiersie Jana Pawła II© Tymoteuszka
Organy© Tymoteuszka
Wnętrze kościoła© Tymoteuszka
Nie zostaję tutaj dłużej, po obejrzeniu kościoła kieruję się w drogę powrotną, nie ma czasu.
Znów czeka mnie przeprawa przez teren pagórkowaty i trzeba trochę siły włożyć, aby odcinek przejechać.
Po drodze czuję jak odcina mi prąd.
Wody w bidonie coraz mniej, sklepy pozamykane, nie mam gdzie się zaopatrzyć.
Głowa coraz bardziej boli od słońca, mimo kasku na głowie.
Postanawiam na chwilkę zatrzymać się w cieniu, zjeść banana, może mi przejdzie?
Do Taraski dziś nie dojechałam, mini skansen odkładam na później.
Niestety. Jest coraz gorzej.
Siedzenie boli od siodełka.
A czynnego sklepu nadal brak.
Czyżbym napiła się dopiero w domu?
W Smardzewicach, 8 km od Tomaszowa znajduję otwarte sklepy, mogę wybierać, zaglądam do jednego, kupuję śnieżkę dla ochłody i Tymbarka, siedzę wcieniu i delektuję się zimnym lodem:
Obok mnie siedzą dwaj rowerzyści, patrzą na mapę z grą terenową Adventura Orient, czyżby jechali szukać punktów kontrolnych?
Za rogatkami Smardzewic wyprzedzam starszego pana na rowerze z torpedą w kole, obutego w różne torby na bagażnikach.
Dogania mnie na wysokości Kopalni Biała Góra.
Nieśmiało pyta czy daleko do Rezerwatu Niebieskie Źródła?
Mówię że nie, możemy tam wspólnie podjechać.
Jedziemy dalej przez las.
Mężczyzna jak się później okazuje, jedzie z Tuszyna, ma przejechane ok. 70 km, po obejrzeniu Niebieskich chce kierować się do domu.
Więc proponuję, że go odholuje do drogi wylotowej na Zawadę.
I tak jedziemy do okolic Jednostki Wojskowej, gdzie się rozstajemy.
Jechał bez mapy, więc chciałam mu dać, ten odmówił, cóż.
Życzyłam mu szerokiej drogi.
Ciekawe czy jeszcze coś ciekawego zwiedził po drodze?
Tym sposobem w domu ląduje krótko po 12.00
Kategoria drewniane, łódzkie, niezwykłe, solo, zamki i pałace, w towarzystwie
- DST 39.00km
- Teren 18.00km
- Czas 02:19
- VAVG 16.83km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Na zielonych pastwiskach...
Niedziela, 2 czerwca 2013 · dodano: 03.06.2013 | Komentarze 5
Ostatnimi razy nie udawało mi się tutaj dojechać. Dziś jest ten moment, kiedy zaglądam do Rezerwatu Konewka, jest on częścią Spalskiego Parku Krajobrazowego.Rezerwat ten jest usytuowany na północ od Spały, w pobliżu wsi o tej samej nazwie i Trasy turystycznej Bunkier w Konewce
Informacje na temat rezerwatu znajdziecie w poniższym linku.
Rezerwat Konewka
Nadpiliczne Parki Krajobrazowe
Trasa: Tomaszów - Glinnik - zielony/czarny szlak rowerowy - Spała - Ciebłowice Małe - czarny szlak rowerowy - Tomaszów
Ta jeszcze nie rozwinięta© Tymoteuszka
Tory na Glinniku© Tymoteuszka
Żółte pole© Tymoteuszka
Drewniana, nowa kapliczka na Glinniku© Tymoteuszka
Murowana kapliczka na tle drewnianego domu© Tymoteuszka
Już tylko zostało pogorzelisko© Tymoteuszka
Znajomy znak - Zespół Nadpilickich Parków Krajobrazowych© Tymoteuszka
Zaglądam na spalski cmentarz, na którym pochowany jest generał.
Tutaj został pochowany gen. Tadeusz Buk© Tymoteuszka
Po czym wyjeżdżam z niej, by udać się do Rezerwatu Konewka.
I tak jadę bardzo przyjemnym szlakiem rowerowym - zielonym i czarnym zarazem, pośród lasów spalskich.
Którędy do Rezerwatu Konewka?© Tymoteuszka
W Rezerwacie Konewka© Tymoteuszka
Rezerwat prawem chroniony© Tymoteuszka
Jest to Rezerwat leśny o powierzchni 100 ha© Tymoteuszka
Wracam do Spały, gdzie robi się tłoczno, nie dziwie się, Spała przyciąga turystów. Z roku na rok jest ich coraz więcej.
Wieś otoczona jest na około lasami, w najbliższej jej okolicy znajduje się mnóstwo atrakcji turystycznych. Ma do tego specyficzny klimat, urok i czar, charakterystyczną zabudowę. Nie można także zapomnieć o Centralnym Ośrodku Sportowym, do którego przybywają bardzo często min. polscy siatkarze, ale nie tylko. Spała przyciąga.
Jedno z licznych rozlewisk w Rezerwacie Gać Spalska© Tymoteuszka
Koło Rezerwatu Gać Spalska, na odcinku kilometra istnieje droga z kostki bazaltowej© Tymoteuszka
Nad stawem w Spale nad Gacią© Tymoteuszka
Niedaleko stąd złoty zamek, złoty krąg :)© Tymoteuszka
Pięknie kwitnące drzewka koło Domu Leśników w Spale© Tymoteuszka
Tłok, wiele samochodów, piesi, motocykliści, rolkarze, biegacze na ulicach Spały doprawiają mnie do szewskiej pasji, nie lubię tłoku, dlatego szybko stąd uciekam.
Nad stawem© Tymoteuszka
Nad rozlewiskiem© Tymoteuszka
Rosną wodne drzewa© Tymoteuszka
Ale nietylko© Tymoteuszka
Skręcam z szosy w teren i jadę czarnym szlakiem rowerowym do miasta.
A w okół mnie pola umajony i zielone :)
Wśród żółtych pól Czarny Bocian czuje się jak pszczoła w miodzie :) //na czarnym szlaku rowerowym//© Tymoteuszka
Na zielonych pastwiskach© Tymoteuszka
Kategoria drewniane, łódzkie, nad brzegami, niezwykłe, solo
- DST 45.50km
- Teren 15.00km
- Czas 02:44
- VAVG 16.65km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Kupić czas w dwóch Rezerwatach i nad rozlewiskami
Niedziela, 26 maja 2013 · dodano: 28.05.2013 | Komentarze 3
Czy da się kupić czas?Oj chyba nie.
A przydałby się na wszystko, taki dodatkowy czas.
Moim celem będzie Rezerwat Gać Spalska, tylko że od innej strony niż zwykle.
W planach mam jeszcze odwiedzenie Rezerwatu Spała, po drugiej stronie drogi wojewódzkiej 48.
Niestety Rezerwatu Konewka, który jest w pobliżu nie zaliczę, za mało czasu dzisiaj, z resztą nie tylko dzisiaj.
Oczarowały mnie :)© Tymoteuszka
Te tak samo :)© Tymoteuszka
Zrobić zdjęcie takim maciupinkom...to jest gratka :)© Tymoteuszka
W Rezerwacie Przyrody Gać Spalska© Tymoteuszka
Nad Gacią jedno z rozlewisk usycha ;(© Tymoteuszka
Następne piękne© Tymoteuszka
Teraz przejadę rzeka Pilicę mostem im. T.Buka, a następnie udam się do willowej dzielnicy Spały, gdzie na samym jej końcu ma początek Rezerwat Spała.
Most im. generała Tadeusza Buka w Spale© Tymoteuszka
Historia spalskich mostów© Tymoteuszka
W rezerwacie Spała© Tymoteuszka
Konwalie czy dzwoneczki, wszystko mi jedno.
Konwalii było zdecydowanie więcej i więcej, całe pola konwalii© Tymoteuszka
Białe cudo malutkie© Tymoteuszka
Tędy pewnie przeszła zgraja dzików... dobrze, że już ich nie ma© Tymoteuszka
Im dalej, tym ścieżka coraz to węższa, aż w końcu trzeba jej szukać.
Zboczyłam więc, krzakami, laskiem dostałam się do rozlewiska tudzież bagna, jak to tam go zwał...zawróciłam nad Piliczną ścieżkę i zawróciłam do Spały :)
Jedna z dzikich ścieżek w rezerwacie© Tymoteuszka
Oto drzewo© Tymoteuszka
Znak Hubertusa© Tymoteuszka
Takie delikatne© Tymoteuszka
Nad rozlewiskiem między Spałą a Ciebłowicami© Tymoteuszka
Tutaj zaczęło lać, więc uciekam w stronę miasta.
Komary cięły, dlatego też zaczęło padać :)© Tymoteuszka
Podczas deszczu znalazłam schronienie na przystanku....
Na przystanku w Ciebłowicach Małych© Tymoteuszka
Po drodze skręcam na cmentarz w Białobrzegach (dzielnica Tomaszowa), tylko gdzie on jet?
Nigdy tutaj jeszcze nie byłam.
Czarny i biały Chrystus na cmentarzu w Białobrzegach© Tymoteuszka
Jeden ze starszych pomników© Tymoteuszka
Jest ich więcej© Tymoteuszka
Nadal mi się on podoba.
Choć popada w ruinę z braku pieniędzy na renowację, dlatego ratujmy nasz skarb!!!
Białobrzegi
Drewniany kościół w Białobrzegach z murowaną dzwonnicą© Tymoteuszka
Ratujmy kościół w Białobrzegach© Tymoteuszka
Takie klimaty to ja uwielbiam© Tymoteuszka
Precyzyjny :)© Tymoteuszka
Ratusz Miejski w Tomaszowie M© Tymoteuszka
Wieża Pałacu Ostrowskich w Tomaszowie M© Tymoteuszka
Kategoria drewniane, łódzkie, nad brzegami, solo, zamki i pałace
- DST 85.50km
- Teren 38.00km
- Czas 05:37
- VAVG 15.22km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
III Wiosenna Odyseja Miechowska czyli o Jezu jak się cieszę :) (Miechów - zwany polską Jerozolimą)
Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 5
....a ja już myślałam, że w tym roku na żadne zawody nie wyjadę...a tu proszę...
Otwiera mi się furtka.
Niedziela, wstaję krótko po 4.00.
Szykuję manatki na drogę, wyciągam rower i krótko przed 5.00 pedałuję do Inowłodza, gdzie spotykam się z Sylą na rowerze oraz z Theli.
Zabiorą mnie na przyczepkę do Miechowa, gdzie też będą startować na tej samej trasie.
Poranek dnia siódmego nad Idzim© Tymoteuszka
W Inowłodzu jestem przed czasem, gdyż nie spodziewałam się, że 18 km pokonam ze średnią 24km/h
Poczekam, zajrzę jeszcze zobaczyć zrekonstruowany zamek Kazimierza Wielkiego.
Zamek w Inowłodzu zrekonstruowany po części© Tymoteuszka
Niedługo odbędzie się tutaj wielkie jego otwarcie© Tymoteuszka
Za bramą zamku© Tymoteuszka
Dostaję sms, że Sylwia i Radek nieco się spóźnią.
Żeby temperatura ciała nie spadła drastycznie w dół, chodzę w te i we wte.
Mgła nad Pilicą© Tymoteuszka
Miechów wita. Małopolska wita.
Jesteśmy na miejscu jakąś godzinę przed startem?
Zanim wysiadłam z auta, zauważam dwóch znajomych gości.
Oto oni: amiga i djk71
Paparazzi czuwa :)© Tymoteuszka
Był też i Wojtek, z którym nie widziałam się wieki, był też Piotrek.
djk71i amiga.
Trwają przygotowania do zawodów© Tymoteuszka
Po przywitaniu się z nimi, idziemy się zarejestrować, odebrać numerki i karty.
Później przygotowywujemy się do startu.
Jest słonecznie, na niebie ani jednej chmurki, robi się upalnie. Wszyscy ubrani na krótko, bo jak żeby inaczej ;)
Zostało jeszcze kilkanaście minut, więc postanawiam się przejechać po mieście i tak:
W centrum Miechowa stoi Bazylika© Tymoteuszka
Bazylika Grobu Bożego informacja na jej temat
Piękna Bazylika© Tymoteuszka
Byłabym chora, gdybym go nie zobaczyła - widziałam go już z auta, więc wiedziałam w którym miejscu stoi.
Dworek Zacisze w Miechowie na szlaku architektury drewnianej© Tymoteuszka
Teraz już nie ma żartów.
Odprawa techniczna trochę mnie przeraża: ten punkt przesunięty na wschód o 500 metrów, tam nie ma polany, tylko krzaki, z kolei gdzie indziej budynek nie jest taki tylko taki itp, itd.
Rozdanie map 5 minut przed startem.
Start o 10.00.
Meta o 17.00 - wydłużony czas zawodów o jedną godzinę, a tym samy dodane dodatkowo 2 PK. :)
Dystans niby 100km :)
Chciałam jechać sama.
Gdy już dzierżyłam mapę w dłoni....przechodziła przed moimi oczyma Syla....pomyślałam, czemu nie jechać na 4 oczy i 4 ręce?.
Co dwie głowy to nie jedna, raz kozie śmierć.
Odprawa, rozdanie map, runda honorowa po rynku i start!!© Tymoteuszka
Rysujemy trasę na mapie.
Na pierwszy punkt jedziemy razem.
Jest to PK2 (skraj lasu)
większość uczestników tam jedzie, więc nie trzeba zbytnio spoglądać na mapę. Grupka się rozdziera, gdyż na widok podjazdów i zjazdów robi się zamęt w głowie, a mnie nie dobrze. Nie dam rady, za stromo, nie zjadę, za dużo kamieni....współczuje Syli - nie ma kasku na głowie, później żałowała tej decyzji. Mijamy się z Darkami, człapę się pod górę, nie mam siły, schodzę, prowadzę rower, później boję się zjechać, sprowadzam go na dół. W rzeczywistości mijam punkt i jadę dalej, ożesz kurde felek, wracam, koszmar mój się powtarza. A to dopiero początek.
I pada w mojej głowie pytanie po raz pierwszy: co ja tutaj robię?
Mamy, podbijamy.
PK1 (polna droga)
taki opis wkurza, i jednocześnie nic nie mówi.
Jedziemy. Kołujemy koło garaży, w końcu wyjeżdżamy na właściwą polną drogę, mieszkaniec mówi, że tedy pojechali... o nieeee, ja tędy nie pojadę, o nie, zabić się nie chcę. Jadę na około. Błąd!!!! Nie ostatni z resztą.
Szukam, bez sensu, za daleko jak się później okazuje. Punkt niezaliczony, kategoryczny błąd, tak nie można.
Tutaj Syla pojechała w swoim kierunku, ja w swoim.
Jednak spotykam ją za jakiś czas na trasie, ale od tej chwili definitywnie jedziemy oddzielnie.
Drewniany kościółek po drodze do punktu w Przybysławicach© Tymoteuszka
Za kościołem na wysokości wsi Celiny Przesławickie widzę górę, potężną, długą górę, pod górę, człapę się, bo jakżeby inaczej. W połowie zsiadam z roweru i prowadzę, mam watę w nogach, upał daje mi w kość, a raczej w czaszkę.
PK7 (leśna droga)
kolejna precyzyjna nazwa ;)
Polną, później leśną drogą zjeżdżam w dół, droga w końcu zamienia się w wąwóz ze skamieniałą ziemią z koleinami w środku. Punkt odnaleziony. Uf.
Postanawiam wyjechać z niego inną drogą, gdyż nie mam zamiaru człapać się na pieszo z powrotem.
Gdzie wyjadę? - to się okaże.
Najpierw lasem, skamieniałą ziemią z konarami drzew na środku, błotem, później polną dróżką docieram w okolicę rzeczki Szreniawy, czyli jakieś 6 km dalej.
Kieruję się na PK6 (doły)
znów pokonuję górę w Celinach. Do punktu odchodzi tylko jedna polna dróżka ze wsi Celiny, znaleźć ją to jest sztuka. Nie tylko ja jej szukam. Towarzysze po chwili się wycofują, ja idę po polu dalej, nie będę odpuszczać kolejnego punktu. Bluźnię po drodze, ale co tam, tyle mojego. Znalazłam doły. Który to? Wyczerpuje się pomału. Brak wody w bidonie to zła oznaka, nie chcę się odwodnić, bo to owocuje tylko jednym.
Łaże w te i we wte, w końcu znajduje dół, ten odpowiedni. Teraz szukam punktu. Jest!!! Dół jest głęboki, znów mam strach w oczach. Gubię po drodze okulary. Szkoda. Jeszce brakuje by wleciało mi coś do oka.
PK22 (leśna droga)
Spotykam się z Darkami z Etisoftu team, szukają, ja też, w pewnym momencie zaliczam glebę, nie jest to zwykła gleba, gdyż uderza dolną szczęką o mostek kierownicy - bardzo boli, na szczęście zęby całe, krwi nie było. Szukam i nic. Jadę dalej i mam. Odbijam kartę.
PK11 (młodnik olchowy)
na punkcie spotykamy się ponownie. Jedziemy dalej razem do bufetu. Trzeba się posilić.
PK21 bufet (skałki po kamieniołomie)
zaliczam najpierw bufet, muszę uzupełnić płyny w organizmie, mówię Amidze, że opuszczam ten punkt i jadę dalej. Jednak w ostateczności jadę go odszukać, jest tak blisko, ze grzechem by było go opuścić.
Już od jakiegoś czasu patrzę na zegarek i od początku czas mi się nie podoba, postanawiam kierować się w kierunku bazy, po drodze w planach mam do zaliczenia jeszcze co najmniej 3 punkty.
Przez Gołcza kieruję się na PK5 (krzyż)
Darek mówił mi wcześniej, by uważać na przecinki, bo mogę się pomylić.
Ok, dzięki za podpowiedź. Ten punkt jest przesunięty o 500 metrów na wschód, biorę to pod uwagę. To nic, że ścieżki mi nie pasują, jest inny układ niż na mapie, wpadam na taką jedną na północ, na jej końcu mniej więcej powinien stać krzyż, niby jestem na górze krzyża nie widzę, zjeżdżam, wjeżdżam, ta zabawa powoli mnie już denerwuje, w końcu ląduje w jakimś wąskim wąwozie, idę nim, nie mam wyjścia, bluźnię jak szewc, nie dość, że wąsko, ja i rower ledwo się mieścimy, to jeszcze kolejne kłody przed nami - połamane drzewa w wąwozie, bez roweru dałabym radę, ale z rowerem? Ślisko.
Przechodzę w ten sposób cała długość wąwozu, bo innego wyjścia nie miałam, nie dość, że straciłam cenny czas, to jeszcze punktu nie odnalazłam, eh.
Po PK5 miałam jeszcze jechać na PK4, później na PK3, niestety nie chciałam się spóźnić na metę, bo to groziłoby dodaniem minut karnych, a tego nie chciałam.
Wracając na metę nie dość, że wiatr wiał prosto w twarz, to jeszcze droga pięła się (lekko w górę 7%) :)
Zdążyłam.
Wracam na metę, nie ma co© Tymoteuszka
Na mecie czekał na nas poczęstunek w postaci zimnych hot-dogów, żurku, drożdżówek, pomarańczy, bananów, jogurtów, herbaty, kawy.
Nikomu, nawet najlepszym nie udało się zdobyć kompletu punktów.
Jednakże gratuluję zwycięzcom w kategoriach.
Tak jak myślałam, wylądowałam na ostatnim, 8 miejscu z 6 Punktami Kontrolnymi z czasem 17h54 (takim samym jak djk71 i amiga) :)
Komarów nie było, ale za to ile pokrzyw, do dziś czuje je na nogach :), ile podjazdów i zjazdów, a jakie widoki....:)
Zguby odnalezione, licznik amigi odnaleziony przez Sylę, natomiast bidon djk71 zauważony w drodze do punktu koło kamieniołomu przeze mnie :)
O Jezu jak się cieszę, że tam byłam :)
Kategoria solo, w towarzystwie, zawody, małopolska, drewniane
- DST 43.00km
- Teren 6.00km
- Czas 02:12
- VAVG 19.55km/h
- Temperatura 13.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Święto Pracy na wsi
Środa, 1 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 5
Wpis z wycieczki troszkę opóźniony ze względów technicznych (zmiana serweru na photobikestats), a także z braku czasu.Majówka? jaka majówka, kiedy?
Długi weekend, który?
Urlop? gdzie tam?
Nic z powyższych rzeczy mnie nie dotyczy. Jest jak jest, muszę się z tym pogodzić.
Z każdej wolnej chwili bardzo się cieszę i tak jest tym razem.
Hmmm..... gdzie ja byłam 1 maja?
No tak, wyjechałam sobie poobserwować jak to się świętuje święto pracy na wsi.
Jak się okaże w czasie wycieczki, będę obserwować po drodze jak to się pracuje w święto pracy - czym nie jestem zaskoczona.
Wybieram kierunek południe.
Przez Smardzewice, Trestą, koło Karolinowa, wschodnim brzegiem Jeziora Sulejowskiego, wbijam się w las, i tak mijam leśniczówkę Trzebiatów...
Na mapie dostrzegam na skrzyżowaniu kapliczkę, gdzie ona jest? Rozglądam się i nic, jadę dalej, jest!
Schowana w drzewach, jak tylko wszystkie liście puszczą - nie będzie jej zupełnie widać.
Wyjeżdżam z lasu przez Julianów, później Bukowiec nad Pilicą, który wcale nie leży nad Pilicą - nazwa w 100% mylna i pojawiam się w Zajączkowie. Byłam tutaj już nieraz, ale zawsze mnie tutaj coś ciągnie.
Może to:
Udaje mi się sfotografować pałac, który stoi w centrum wsi, okala go potężny, wysoki mur, dlatego fotografowanie jest na tyle trudne, że graniczy to z cudem ;)
Ja taki cud dzisiaj znalazłam :), a to wszystko za sprawą jeszcze nie zaliścionych drzew :)
Zdjęcie krzywo zrobione, wspinam się z rękami do góry, jakbym się poddawała :)
Wchodzę tylko do kruchty kościoła, głębiej już nie, ponieważ nie chcę przeszkadzać w odprawianej mszy.
Wracam do Bukowca nad Pilicą inną drogą, po drodze minę drewnianą chatę zaznaczoną na mapie jako drewniany zabytek budownictwa ludowego.
Widok jest zaskakujący, otóż nie ma połowy chaty:
Korci mnie, aby skierować się wedle znaku, na Góry TRezbiatowskie - nigdy w nich nie byłam, ciekawe co tam ujrzę?
Ponownie witam w Bukowcu i dalej kieruję się na Tomaszów, pora wracać, czas goni.
Tym razem koło Rezerwatu Twarda, przez Twardą pojawiam się w mieście.
Wracając do Święta Pracy - mam jedno pytanie - dlaczego ono istnieje?
Nie prościej byłoby, aby wszystko funkcjonowało tak jak w zwykły dzień?
Czy ludzie dzisiaj świętują?
Czy świętują na wsi?
Otóż nie.
Jeden człek zamiata podwórko.
Drugi człek maluje bramę.
Trzeci człek kopie wyjazd z posesji.
Czwarty zaś układa beton, albo kostkę na podjeździe.
Piąty jedzie na rowerze oglądając to wszystko.
W taki sposób teraz się świętuje?
Moim skromnym zdaniem powinno być ono zniesione, powinno w naszym kraju nie istnieć.
Może nie mam racji.
Może zostanę wygwizdana.
Cóż, takie życie. Każdy świętuje jak chce i kiedy chce, na to wygląda.
Kategoria drewniane, łódzkie, solo, zamki i pałace
- DST 27.50km
- Teren 8.00km
- Czas 01:40
- VAVG 16.50km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Masa Krytyczna + pedałowanie na dwa rowery
Piątek, 26 kwietnia 2013 · dodano: 27.04.2013 | Komentarze 2
W ostatni piątek miesiąca zazwyczaj są organizowane Masy Krytyczne.Po dłuuugiej przerwie pojawiła się i w Tomaszowie.
Po raz drugi rowerzyści przejechali ulicami miasta.
Tym razem jechaliśmy: Plac Kościuszki - św. Antoniego - Głowackiego - Nowowiejska -Filia Uniwersytetu Łódzkiego (meta - grillowanie ze studentami).
Odpowiednio wcześniej wysyłam smsa do kolegi Jerzego z propozycją wyjechania tuż po 17.00. Odpowiedź brzmi: jedziemy :)
I tak do Masy mamy troszkę czasu, więc pedałujemy gdzie pieprz rośnie, czyli do lasu.
rowery dwa© Tymoteuszka
muszę się spieszyć, Jerzy mi ucieka :)© Tymoteuszka
Po krótkiej rundce po lesie postanawiamy jechać na start, czyli na Plac Kościuszki, gdzie rowerzyści już się zbierają.
dziwne, śmieszne, oryginalne© Tymoteuszka
masa jedzie© Tymoteuszka
powoli się człapiemy© Tymoteuszka
zaraz meta© Tymoteuszka
Na masie wstawiło się blisko 100 rowerzystów !!!
Masa na zdjęciach i nie tylko
Na mecie masy mieli być studenci, miało być grillowanie. Gdy dojeżdżamy do Filli, zastajemy zamkniętą bramę, ani jednego studenta.
Od organizatora pada propozycja, aby przemieścić się do Alibi.
To taki lokal :) wiadomo z czym. Zupełnie mi to nie odpowiada, Jerzemu też.
Zatem po dłuuugiej dyskusji pada słowo jedziemy.
Gdzie? Sami nie wiemy.
latarenka na cmentarzu na Smutnej© Tymoteuszka
Jedziemy na cmentarz, Jerzy pokazuje mi min. latarenke i stary pomnik w części ewangelickiej.
w przybliżeniu© Tymoteuszka
Później prowadzi mnie tam, gdzie jestem poraz pierewszy :)
rzeczka Czarna© Tymoteuszka
chata "kadilak" :)© Tymoteuszka
Po jeździe po mieście krótki wypad za miasto.
W znane mi miejsce.
prawie zachód nad Piasecznicą© Tymoteuszka
Dzięki za wspólne rowerowanie w terenie i na szosie.
Kategoria drewniane, łódzkie, nad brzegami, Tymoteuszkowe zakalce ;), w towarzystwie
- DST 67.50km
- Teren 29.50km
- Czas 03:51
- VAVG 17.53km/h
- VMAX 38.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Gra Terenowa Adventura Orient - sezon 2012 - cz. 1 + Powiatowe Święto Ziemniaka
Sobota, 6 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 5
Nie tak dawno pobrałam z IT mapę Spalski Park Krajobrazowy z grą terenową Adventura Orient sezon 2012, więc nadszedł czas, aby tych punktów troszkę pozbierać i wysłać kartę do końca tego roku, by wziąść udział w losowaniu nagród.Dostaje dziś wcześniej wolne, więc zbieram manatki i jadę.
Niestety mam ograniczony czas na zbieranie punktów, ponieważ na 16.00 chcę wylądować w Brzustowie na Powiatowym Święcie Ziemniaka.
Startuje oczywiście spod domu, do najbliższego punku kontrolnego (PK11) mam blisko 10 km?, ale już teraz wiem, że go nie zdąbędę, ponieważ jego tam nie ma - znów łobuzery wykradli :( (chyba, że się coś zmieniło i ja o tym nie wiem?)
Zanim dojadę tutaj, czyli na PK 12....
PK 12 - brzeg stawu© Tymoteuszka
Obieram drogę przez las, koło leśniczówki Luboszewy i Starą Wieś.
Nigdy jeszcze tędy nie jechałam, bo i po co?
kapliczka koło leśniczówki w Luboszewach© Tymoteuszka
Po drodze zauważam grzyby, foce.
komu komu, bo idę do domu© Tymoteuszka
grzyby grzyby© Tymoteuszka
mucha, nie otrujesz się przypadkiem?© Tymoteuszka
Zanim docieram do punktu, troszkę błądzę, gdyż wydawało mi się, że od strony zachodnio-północnej będzie się dobrze nawigować, myliłam się, pełno tutaj dróżek i przecinek, ale w końcu udało mi się, nadrabiam kilka kilometrów, ale w końcu udaje mi się go znaleźć. Jestem szczęśliwa, gdyż jestem tutaj poraz pierwszy.
Punkty, choć nie wszystkie stoją w tym samym miejscu, co na BikeOrient Spała.
Z PK2 wyjeżdżam inną dróżką, tym razem koło jeziorka Ług, widać że wyschło bardzo.
Jezioro Ług z lekka wyschnięte© Tymoteuszka
Z lasu wyjeżdżam na asfalt, w kierunku Glinnika, później Rezerwatu Gać Spalska, gdzie jest położony kolejny Punkt, który chce dzisiaj zdobyć.
te drzewa zawsze tutaj są klimatyczne, czy to wiosna czy jesień© Tymoteuszka
Po drodze mijam wypadek "ścigacz - samochód", kierowca ścigacza leży na poboczu.
Nie wiem czy żyje?
wypadek koło remizy w Glinniku© Tymoteuszka
Chwilę dalej, nadjeżdża znajoma twarz:)
Maciek!!
Co za radocha, w końcu!!!
rowery dwa, i Maciek w trasie :)© Tymoteuszka
Po spotkaniu z Maćkiem udaję się na PK 14 - ścieżka w obniżeniu. Jego odszukanie nie zajęło mi dużo czasu :)
PK 14 - ścieżka w obniżeniu - tutaj wypłoszyłam sarnę z krzaków :(© Tymoteuszka
Wracam.
Rezerwat Gać Spalska© Tymoteuszka
Z Rezerwatu kieruję się na PK2 - dawna gajówka, po drodze pytam się satrszego pana z krową co to za rośina? Kiedyś czytałam na blogu Franka, że musi się kiedyś dowiedzieć, bo mu nie daje spokoju ;)
Więc, Franek, to jest gorczyca :)
Franek, ta żółta roślina to gorczyca :)© Tymoteuszka
Do punktu docieram czarnym szlakiem.
PK 2 - dawna gajówka© Tymoteuszka
z lekka wygładzony czarny szlak rowerowy :), zupełnie inaczej się nim teraz jechało, szybciej :)© Tymoteuszka
Już teraz wiem, że to będzie mój ostatni punkt na drodze do Brzustowa, więc kieruje się w jego kierunku.
Muszę przeprawić się przez Pilicę, więc udaję się do Inowłodza, gdzie mam najbliżej.
wieniec dożynkowy dar województwa zachodniopomorskiego dla wójta Gminy Inowłódz© Tymoteuszka
przez Inowłódz do Brzustowa na Powiatowe Święto Ziemniaka© Tymoteuszka
Z Inowłodza już prościutka droga, ale przeszkodą jest silny wiatr, który daje mi popalić więjąc prosto w czoło.
2CV dojechała także tutaj :)
I tak, zaczynamy od ziemniaków z ogniska.
oto król dzisiejszego święta :)© Tymoteuszka
Później do żołądka wpadły placki ziemniaczane.
one też były - placki ziemniaczane :) hmmmmm© Tymoteuszka
A na deser domowe ciasto.
stoisko z domowym ciastem© Tymoteuszka
na klimatycznym stole :)© Tymoteuszka
śpiewanie na scenie :) pieśń o frytkach właśnie zabrzmiała© Tymoteuszka
królowały także pasiaki :)© Tymoteuszka
klimat muszę zachować, więc oto ona© Tymoteuszka
Jadąc w kierunku Tomaszowa, postanawiam pojechać jeszcze po jeden PK.
Moim łupem będzie PK13 - skrzyżowanie dróg (ten jest w nowo postawionym miejscu, bo na szlaku konnym, miedzy Brzustowem a Ciebłowicami Dużymi.
Wydaje się prosty do odnalezienia.
Raz już jechałam tym szlakiem konnym i nie byłam zachwycona, czy tym razem mnie zachwyci?
Na początku jak cię mogę.
Później coraz gorzej.
Błoto, koleiny, woda stojąca, która uniemożliwia przejazd.
Szukam, szukam, zawracam i jeszcze raz szukam.
Nie ma.
A może znów ukradli?
Nie wiem co jest grane.
Piotrze, wypadadałoby to sprawdzić...:)
jak najbardziej, oko cieszą :)© Tymoteuszka
Kategoria drewniane, łódzkie, solo, w towarzystwie