Info
Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskieWięcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2019, Listopad2 - 0
- 2019, Październik6 - 5
- 2019, Wrzesień10 - 12
- 2019, Sierpień15 - 15
- 2019, Lipiec7 - 11
- 2019, Czerwiec14 - 24
- 2019, Maj15 - 32
- 2019, Kwiecień9 - 11
- 2019, Marzec6 - 6
- 2019, Luty3 - 7
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik5 - 5
- 2018, Wrzesień7 - 15
- 2018, Sierpień9 - 33
- 2018, Lipiec14 - 28
- 2018, Czerwiec14 - 36
- 2018, Maj14 - 40
- 2018, Kwiecień15 - 32
- 2018, Marzec5 - 14
- 2018, Luty2 - 2
- 2018, Styczeń3 - 5
- 2017, Grudzień2 - 2
- 2017, Listopad3 - 3
- 2017, Październik11 - 27
- 2017, Wrzesień8 - 16
- 2017, Sierpień11 - 28
- 2017, Lipiec13 - 31
- 2017, Czerwiec7 - 17
- 2017, Maj15 - 51
- 2017, Kwiecień11 - 23
- 2017, Marzec9 - 30
- 2017, Luty6 - 13
- 2017, Styczeń6 - 17
- 2016, Grudzień3 - 7
- 2016, Listopad6 - 6
- 2016, Październik15 - 23
- 2016, Wrzesień11 - 32
- 2016, Sierpień15 - 35
- 2016, Lipiec11 - 21
- 2016, Czerwiec5 - 14
- 2016, Maj11 - 17
- 2016, Kwiecień6 - 13
- 2016, Marzec3 - 3
- 2016, Luty3 - 8
- 2015, Grudzień3 - 10
- 2015, Listopad2 - 2
- 2015, Październik7 - 20
- 2015, Wrzesień11 - 32
- 2015, Sierpień15 - 33
- 2015, Lipiec20 - 35
- 2015, Czerwiec16 - 28
- 2015, Maj16 - 42
- 2015, Kwiecień20 - 57
- 2015, Marzec15 - 45
- 2015, Luty12 - 21
- 2015, Styczeń5 - 12
- 2014, Grudzień5 - 12
- 2014, Listopad12 - 24
- 2014, Październik11 - 24
- 2014, Wrzesień8 - 24
- 2014, Sierpień11 - 19
- 2014, Lipiec12 - 31
- 2014, Czerwiec14 - 20
- 2014, Maj9 - 13
- 2014, Kwiecień9 - 22
- 2014, Marzec6 - 31
- 2014, Luty1 - 5
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Grudzień4 - 5
- 2013, Listopad1 - 0
- 2013, Październik4 - 10
- 2013, Wrzesień4 - 8
- 2013, Sierpień12 - 35
- 2013, Lipiec12 - 46
- 2013, Czerwiec6 - 18
- 2013, Maj11 - 33
- 2013, Kwiecień10 - 31
- 2013, Marzec3 - 15
- 2013, Luty4 - 24
- 2012, Grudzień4 - 16
- 2012, Listopad11 - 38
- 2012, Październik16 - 81
- 2012, Wrzesień19 - 66
- 2012, Sierpień21 - 54
- 2012, Lipiec30 - 164
- 2012, Czerwiec23 - 110
- 2012, Maj24 - 158
- 2012, Kwiecień28 - 124
- 2012, Marzec26 - 83
- 2012, Luty13 - 31
- 2012, Styczeń9 - 25
- 2011, Grudzień15 - 38
- 2011, Listopad17 - 37
- 2011, Październik19 - 53
- 2011, Wrzesień22 - 9
- 2011, Sierpień22 - 10
- 2011, Lipiec19 - 31
- 2011, Czerwiec2 - 3
Wpisy archiwalne w kategorii
z "Amuletem"
Dystans całkowity: | 9791.50 km (w terenie 92.00 km; 0.94%) |
Czas w ruchu: | 381:10 |
Średnia prędkość: | 16.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.00 km/h |
Liczba aktywności: | 151 |
Średnio na aktywność: | 64.84 km i 4h 29m |
Więcej statystyk |
- DST 92.00km
- Czas 05:30
- VAVG 16.73km/h
- VMAX 35.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Przez Małogoszcz do Włoszczowej - z Darkiem w świętokrzyskie - dzień 3
Niedziela, 27 sierpnia 2017 · dodano: 01.09.2017 | Komentarze 2
Dziś wstajemy dość wcześnie. Toaleta, pakowanie, zbieranie. Schodzimy na dół, na śniadanie, które to wydawane jest od 7:00.Cieszy nas to, ponieważ zależy dziś nam na wczesnym ruszeniu z miejsca.
Dzisiejszy cel wyprawy to Włoszczowa, to stąd odchodzą nasze dwa bezpośrednie pociągi.
Darka ok. 17:00, mój o ok. 16:00. Zatem chciał, nie chciał, musiał we Włoszczowej być conajmniej o 15:00.
Śniadanie każde z nas wybralo inne.
Darek, angielskie, czyli jajeczniczkę plus dodatki, ja zaś jarskie - twarożek z cebulką i rzodkiewką plus dodatki. Do picia, standart: kawa.
To wszystko bylo syte. Trzyma nas do niemal południa.
Oby takich śniadań było jak najwięcej na naszych trasach :)
Trasa biegnie na zachód, skąd to podąża wiatr. Bedzie ciężko.
O 9:00 meldujemy się na Rynku w Kielcach.
Byliśmy tutaj nieraz, zatem niezawracamy sobie głowy zwiedzaniem i oglądaniem, tylko jedziemy dalej.
Na Rynku o 9:00 w Kielcach © Tymoteuszka
Kielecki Rynek © Tymoteuszka
Jeszcze w Kielcach, udaje nam się zabłądzić.
Na szczęście w porę się orientujemy, zawracamy i obieramy prawidłową drogę.
Przez Piekoszów, Zajączków, Wierna Rzeka, Gnieździska, udajemy się do Małogoszczy.
Przed Małogoszczą zgodnie z drogowskazem, na Kozłów. Po jakiejś chwili orientujemy się, że nie jesteśmy w tym miejscu, co powinniśmy. W tym układzie zataczamy koło, okrężnie wjeżdżamy do centrum. Jak zwykle pod górkę.
Tyłki pobolewają, przydałaby się przerwa.
Odnajdujemy szybko Rynek, a na nim kilka otwartych ciastkarni, lodziarni.
Dobrze się składa.
Obsługuje nas przemiła pani, którą pozdrawiamy serdecznie :)
Dzwonnica w Małogoszczy © Tymoteuszka
Przed kawiarenką na małogoskim rynku © Tymoteuszka
Na Rynku w Małogoszczy © Tymoteuszka
Rynek w Małogoszczy © Tymoteuszka
Z Małogoszczy wyjeżdżamy na Kozłów, później Ludynię, gdzie to na mapie jest kilka atrakcji turystycznych.
Zboru Ariańskiego nie udąło nam się odnaleźć, na terenie dworu grasowały dwa pieski, które to skutecznie wyprosiły Darka z tego terenu.
Zaznaczoy na mapie był takze zabytkowy budynek, dziś bodajże OSP, cóż - może zostawię to bez komentarza?
Przed dworem w Ludyni © Tymoteuszka
Między stwami, przez las.
Aż się boje tam wjechać. Wyobrażam sobie jakieś dzikie rosnące trawsko, rosnące pół metra nad ziemią.
Z sakwami w takim terenie trudno będzie przejechać.
Dobrze, że wyobraźnia się pomyliła, zaskakuje szeroka droga, w miarę równa ;), no i bez żadnego trawska, uff.
Nie powiem, odcinek ten bardzo nam się dłużył. Jechaliśmy i jechaliśmy, nie wiadomo ile.
Za lasem, za stawami, odcinek końcowy, asfaltowy do Włoszczowej.
Wiatr spycha, cofa, nie chce pomóc.
W Niezananowicach robimy krótką przerwę.
To tutaj jest kilka atrakcji. Stajemy i focimy.
Darka rower z tego wycieńczenia postanowił się położyć.
Nie nie, w żdanym wypadku, poprostu silny wiatr go połozył na ziemię i już.
Tyłki dalej nas bolą.
Nie mamy siły pedałować.
Ale pocieszajace jest to, że za kilka km będzie cel podóży i napewno coś do jedzenia także. Bo brzuchy się dopominają.
Czapla padła ze zmęczenia ;) © Tymoteuszka
Młyn w Nieznanowicach © Tymoteuszka
Ruiny pałacu w Nieznanowicach © Tymoteuszka
Wnętrze kościoła we Włoszczowej © Tymoteuszka
Wieża kościelna - Włoszczowa © Tymoteuszka
Figurka Jezusa - Włoszczowa © Tymoteuszka
Niestety, we Włoszczowej nie znaleźliśmy żadnego lokalu, w którym moglibyśmy chociaż zupy pochlipać.
Jedynie cukiernia otwarta.
Zajadamy.
Czas nieubłagalnie ucieka.
Pędzimy na stację Włoszczowa Północ, skąd za moment odjedzie mój pociąg.
Pożegnanie, gonienie wagonu, wpakowanie się do pociągu. Odjazd. Godzina w klimatyzowanym. Za bardzo sklimatyzowanym doprowadza mnie do choroby, o czym dowiaduję się jutro, czyli w poniedziałek.
Przez pierwsze 3 dni zdycham. Póxniej jest nieco lepiej, ale nie najlepiej.
Do dziś dycham jak stary gruźlik.
Darek jeszcze ma ok. 5km do stacji, z której odjeżdża pociąg do Katowic.
Dziękuję Ci za zwykłą, niezwykłą podróż w świętokrzyskie.
Kategoria w towarzystwie, z "Amuletem", świętokrzyskie
- DST 127.00km
- Czas 07:46
- VAVG 16.35km/h
- VMAX 46.50km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Końskich przez Zagnańsk do św. Krzyża - z Darkiem w świętokrzyskie - dzień 2
Sobota, 26 sierpnia 2017 · dodano: 30.08.2017 | Komentarze 4
Sakwy na bagażniki i w drogę - przy agroturystyce w Baryczy k. Końskich © Tymoteuszka
Pobudka. Wyglądamy za okno, a tam widać błękit nieba. Zapowiada się piękny dzień. Darek spogląda na termometr. Nie jest dobrze, jest zdecydowanie za chłodno. Zresztą, w pokoju też jest nie za ciekawie, mimo zamkniętych okien.
Z lodówki wyiągamy wiejskie jajka, z nich robimy pyszną jajecznicę, do tego pyszna, orzechowa kawunia :)
Z końcówki chleba, jaka nam została, robimy kanapki na drogę.
Pakujemy się w sakwy, robimy porządek w pokoju i ruszamy w drogę.
Rowerki czekają w ogródku przed domem.
Dzisiaj musimy dotrzeć do miejscowości Górno, za Kielcami, gdzie mamy zaklepany drugi i ostatni nocleg.
Zanim tam dotrzemy obieramy tak trasę, by jak najwięcej zobaczyć.
Najpierw przedzieramy się przez Końskie.
Przy kościele św. Michała w Końskich © Tymoteuszka
Fragment pałacu w Końskich © Tymoteuszka
Szukamy też początku, bądź końca trasy Green Velo.
Okazuje się, że nie jest to takie proste.
W końcu udaje nam się.
Tylko dlaczego MOR jest zamknięty na głucho?
MOR zza płota - początek Green Velo - Końskie © Tymoteuszka
Tylko 1885 km do Elbląga ;) © Tymoteuszka
Kolegiata św. Michała w Końskich © Tymoteuszka
Z Końskich podążamy na południowy wschód, w stronę Stąporkowa, gdzie zamierzamy odnaleźć ruiny huty, zaznaczone na mapie.
Niestety ruin huty nie udaje nam się znaleźć, nawet mieszkańcy o nich nic nie wiedzą, robią wielkie oczy...cóż. Jedziemy dalej.
Na terenie parafii w Czarnej gm. Stąporków © Tymoteuszka
Na murach kościoła w Czarnej gm. Stąporków © Tymoteuszka
Wnętrze kościoła w Czarnej, gm. Stąporków - przez szybę © Tymoteuszka
Kolejna ruina huty znajduje się w Samsonowie. Mamy nadzieję, że ją odnajdziemy. Ale za nim to nastąpi czeka na nas niespodzianka w postaci deszczu, a nawet ulewy.
Na szczęście we wsi Szałas po przeprawie przez las, są przystanki, pod którymi można się schronić - korzystamy z nich.
Wymuszoną przerwę wykorzystujemy na popas i przegląd trasy.
Kiedy to ulewa zanika, ale nadal kropi, postanawiamy ubrać kurtki przeciwdeszczowe i kontynuować jazdę.
Wpadam w panikę. Darek nie wie o co chodzi. Otwieram jedną sakwę, szukam.
Otwieram drugą, też szukam.
Eureka, jest, to ona! Kurtka przeciwdeszczowa!
Ruiny huty żelaza w Samsonowie © Tymoteuszka
Kropi, pada. Jest ślisko. Szczególnie jak schodzę z roweru, a potem wchodzę. Buty jeżdżą mi na pedałach. Boję się , że się przewrócę z sakwami. Każde wejście z mokrymi butami na pedały przyprawia mnie o szybsze kołatanie serca.
Z Samsonowa jedziemy powitać Bartka. Byłam przy nim bardzo dawno temu, ale nic nie pamiętam.
Pora odwiedzić Bartka © Tymoteuszka
Pod dębem Bartek © Tymoteuszka
W Zagnańsku szukamy jakiejś możliwej knajpy, by móc zjeść coś gorącego i być może tym samym pożegnać porę deszczową.
Trafiamy tu do pizzerii. Siedzimy tu ok. godziny, zerkając co jakiś czas za okno. Od czasu do czasu widać promyki słońca. To chyba dobry znak.
W Kajetanowie wybieramy drogę przez tereny kopalni, nie wiedząc co nas tam czeka.
Okazuje się, że po pokonaniu wzniesienia, a z sakwami to nie takie proste....zastajemy na drodze zamknięty szlaban, a przy nim budka ze strażnikiem.
Zakaz wjazdu słyszymy od strażnika, niestety nie przejedziemy tędy.
Cóż, załamka. Droga ta, miała nam skrócić nieco trasę.
Okazuje się, że wydłuzyła. Zawracamy, skrecamy na wysokości kościoła w Wiśniówce w lewo i jedziemy serwisówką wzdłuż DK73.
Widok na Pasmo Masłowskie © Tymoteuszka
Pasmo Masłowskie © Tymoteuszka
Przez Masłów Pierwszy i Drugi docieramy do naszego noclegu.
Jest nieco po 15:00.
Zostawiamy sakwy w pokoju, zabieramy kanapki i jedziemy dalej.
Jest wcześnie, zatem postanawiamy podjechać pod Łysą Górę.
Przez Bieliny, Hutę Nową, Hutę Starą, Hutę Szklaną. Droga prawie cały czas pnie się pod górę.
Wzdłuż drogi wojewódzkiej w Bielinach ciągną się pasy rowerowe po obu jej stronach, jest bezpiecznie © Tymoteuszka
Takich drewnianych kapliczek w Bielinach jest kilka © Tymoteuszka
Przymusowy pit stop robimy przed nowiutkim kościołem w Hucie Nowej.
Darek złapał gumę. Pora wymienić dętkę.
Awaria w okolicach Huty Starej/Nowej © Tymoteuszka
Przed zaatakowaniem Łysej Góry robimy krótki postój, by troszkę odpocząć i zrobić zdjęcia.
Czeka na nas 2 km ciągły podjazd, więc nie będziemy się w ogóle tam zatrzymywać, nie ma mowy.
Trzy Krzyże Katyńskie przy parkingu na wjeździe na Łysą Górę © Tymoteuszka
Puszcza Jodłowa - Świętokrzyski Park Narodowy - ostatnie 2 km pod górę do św. Krzyża © Tymoteuszka
Uffff, ciężko było, ale udalo się, jesteśmy na szczycie.
Wieża radiowo-telewizyjna na Łysej Górze © Tymoteuszka
A za nim czekają na nas piękne widoki.
Opactwo pobenedyktyńskie na Świętym Krzyżu © Tymoteuszka
Na Św. Krzyżu © Tymoteuszka
Brama Klasztoru na Świętym Krzyżu © Tymoteuszka
Klasztor Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej- Sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego © Tymoteuszka
Zawsze po drodze :) © Tymoteuszka
We wnętrzu Bazyliki odbywa się ceremonia ślubna © Tymoteuszka
Wnętrze Bazyliki w św. Krzyżu - do góry © Tymoteuszka
Na Łysej Górze spędzamy dobre 45 minut.
Posiłkujemy się tamtejszym żurkiem i kanapkami.
Robi się coraz chłodniej. Zanim zjedziemy z góry, zakładam kurtkę, bo czuję, że zmarznę na zjeździe.
Na wysokości Huta Szklana skręcamy w prawo, pojedziemy sobie tym samym inną drogą do bazy.
Pofałdowaną drogą w stronę noclegu © Tymoteuszka
Rzymskokatolicka Parafia pw. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Bielinach w pobliżu Nowej Słupii © Tymoteuszka
Deszcz w środku dnia niemile nas zaskoczył. Widoki przepiękne. A dzisiejsza kwatera - full wypas - nie ma się do czego przyczepić - tak nawiasem pisząc, trafiliśmy tutaj przez przypadek. Oby takich więcej. :)
Opis Darka tutaj
Kategoria świętokrzyskie, w towarzystwie, z "Amuletem"
- DST 63.00km
- Czas 03:37
- VAVG 17.42km/h
- VMAX 30.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Piekła przez Niebo - z Darkiem w świętokrzyskie - dzień 1
Piątek, 25 sierpnia 2017 · dodano: 29.08.2017 | Komentarze 4
W Nałęczowie ;) k. Końskich © Tymoteuszka
Na ten weekend prognozy mówią o słońcu i umiarkowanej temperaturze - w sam raz na jakiś krótki wypad.
Niestety, w tym roku to będzie ostatni, z sakwami.
Umawiam się więc z Darkiem właśnie teraz.
Padło na świętokrzyskie.
W tym roku kilka razy przymierzaliśmy się do odwiedzenia Nieba i Piekła k. Końskich.
Jak dotąd bez skutku. Tym razem nam się udało.
Odwiedziliśmy i Niebo i Piekło.
W piątek o 15:40 wyruszyliśmy szynobusem do Opoczna.
Później wsiedliśmy na nasze, kochane rumaki i ruszyliśmy w drogę, w kierunku Końskich.
Na tę noc mamy zaklepany nocleg w Baryczy, niedaleko ww. miejscowości.
W Opocznie jesteśmy już po 25 minutach, szybciej niżeli chcielibyśmy tam dotrzeć na rowerach.
Z Opoczna droga wiedzie na południowy wschód, tak jakby cały czas pod górę...
Przez Petrykozy, Proćwin nagle znajdujemy się w Nałęczowie :)
Do Baryczy niedaleko, więc wykonuje telefon do pani z Agroturystyki, że będziemy ok. 18:00.
Niestety, pokręciliśmy trochę i do Baryczy zajeżdżamy od tyłu, na około, ale udało nam się zmieścić w czasie.
Wieś ma dużo zakrętów, skrzyżowań, trudno to wszystko ogarnąć.
Po przywitaniu, po zdjęciu sakw, wyruszamy w dalszą drogę.
Na południe, do Nieba i Piekła.
Kolegiata św. Mikołaja w Końskich © Tymoteuszka
Przebicie się przez centrum Końskich, odnalezienie odpowiedniej drogi, szlaku, trochę nam zajmuje czasu.
Udaje nam się wyjechać z miasta. Teraz trzymamy się niebieskiego szlaku.
Pojawia się znak informujacy, że jesteśmy w Niebie :)
Za Niebem asfalt zmienia się w drogę leśną, terenem docieramy do miejsca, w którym powinny stać Skałki.
W Niebie © Tymoteuszka
Na czuja, skręcamy w prawo, pojawia się znak informujący, jedziemy dalej, po czym ukazują nam się owe skałki.
Przy Skałkach w Piekle © Tymoteuszka
Jestem troszkę zdziwiona, Darek chyba także. Są one takie małe, a po drugie nie ma ich za wiele.
No nic, trochę rozczarowani podążamy przez las w kierunku drogi wojewódzkiej. Namawiam Darka, abyśmy pojechali inną drogą niż dotyczczas. Tym samym trafimy na krótki odcinek Green Velo, dojedziemy nim do samych Końskich. Wiem, wiem, jest mało czasu do zachodu i do ciemności, ale może się uda?
Skałki - Piekło © Tymoteuszka
Między Skałkami - Piekło © Tymoteuszka
Przy Skałkach w Piekle © Tymoteuszka
Udało się, wyjechaliśmy z Piekła.
Na domiar, jesteśmy na Piekielnym Szlaku :)
A droga, którą będziemy za chwilę podążać, będzie chyba bardziej piekielna niż ten szlak i ta wieś. :)
Pora wyjechać z Piekła © Tymoteuszka
Pędzimy jak szaleni. Na agrotusytstyce jesteśmy tuż przed zmrokiem, udało nam się.
Pora odpocząć, zjeść późną kolację i spać.
Dobrej nocki.
Jutro kolejny dzień w świętokrzyskim.
Opis Darka tutaj
Kategoria łódzkie, świętokrzyskie, w towarzystwie, z "Amuletem"
- DST 75.00km
- Czas 04:57
- VAVG 15.15km/h
- VMAX 42.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa z Darkiem na południe - dzień 5
Wtorek, 15 sierpnia 2017 · dodano: 22.08.2017 | Komentarze 4
Z daleka - zamek Bobolice © Tymoteuszka
We Włodowicach było tak fantastycznie, że nie bardzo chcę mi się stąd ruszyć.
Najlepszą kwaterę jak do tej pory, niestety musimy opuścić.
Dziś jest ostatni dzień naszej wędrówki rowerowej.
Zbieramy suche pranie z suszarki, robimy śniadanie, pakujemy się i wyjeżdżamy.
Zmierzamy w kierunku Rzędkowic, Bobolic i Mirowa.
Zobaczymy także poraz pierwszy ruiny kościoła koło Żarek.
Pojedziemy także nad Zalew Porajski. Później wzdłuż Warty i koło Huty Częstochowa.
Widok w okolicach Rzędkowic © Tymoteuszka
Padórki Jurajskie © Tymoteuszka
Z bliska - zamek Bobolice © Tymoteuszka
Paprocie przy skale © Tymoteuszka
Rośnie sobie na skale © Tymoteuszka
Mech na skalniaku © Tymoteuszka
U podnóża zamku w Bobolicach © Tymoteuszka
Ruiny zamku w Mirowie z pocz. XIVw © Tymoteuszka
Pod zamkiem w Mirowie duzo się dzieje © Tymoteuszka
Na szczycie, przy punkcie widokowym na czerwonym szlaku rowerowym © Tymoteuszka
Ups, skończyła się nam droga, i co dalej? © Tymoteuszka
Przed ruinami kościoła koło Żarek © Tymoteuszka
Historia kościoła © Tymoteuszka
Wnętrze ruin kościoła koło Żarek © Tymoteuszka
Wewnątrz, na ścianie ruin kościoła © Tymoteuszka
Z punktu widokowego w pobliżu ruin kościoła koło Żarek © Tymoteuszka
Troszkę błękitnego nieba © Tymoteuszka
Kościół w Przybynowie pw. św. Mikołaja z 1569 r © Tymoteuszka
Przed Mini Skansenem Wsi Jurajskiej w Przybynowie © Tymoteuszka
Nad Zalewem Porajskim © Tymoteuszka
Jeszcze nie odleciały :) © Tymoteuszka
Dzień bez niespodzianek, byłby dniem straconym.
Tutaj mamy do pokonania dwie przeszkody, wał usypany przed torami, wzdłuż rowerówki, a także brak jakiegokolwiek przejazdu przez te tory.
Nie podoba mi się to.
Ożesz w mordę jeża, ale niespodzianka //na szlaku rowerowym// © Tymoteuszka
Przed młynem w Poczesnej © Tymoteuszka
Kolejny młyn © Tymoteuszka
W Alejach NMP w Częstochowie © Tymoteuszka
Wyprawę kończymy przy jednym z McDonaldsów przy krajówce w Częstochowie.
Rodzice moi już czekają.
Nie mam przyjemności pojechania pociagiem ;)
Darek niestety musi, ale najperw mnie odprowadza.
Dziękuję Mu za wspaniałe dni, pełne wrażeń i niespodzianek, pięknych widoków, ciężkich podjazdów i wspaniałych zjadów.
Jest co wspominać.
Do następnego ;)
Kategoria nad brzegami, śląskie, w towarzystwie, z "Amuletem"
- DST 94.00km
- Czas 07:12
- VAVG 13.06km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa z Darkiem na południe - dzień 4 - Jura
Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 · dodano: 21.08.2017 | Komentarze 2
Bodajże po 6:00 budzimy się, wstajemy, choć nie bardzo nam się chce.Musimy zajrzeć do sklepu, gdyż nie mamy nic na śniadanie. Jednak w pierwszej kolejności robimy sobie kawę - ta powoli stygnie.
Kilka minut po 7:00 wpadamy do sklepu. Szybkie zakupy i wracamy do bazy.
Po 8:00 żegnamy się z właścicielką i podjeżdżamy do pobliskiego Fortu.
Objeżdżamy go w koło, robimy kilka fotek i kierujemy się na Zielonki.
Przy Forcie 47A Węgrzce © Tymoteuszka
Przy Forcie Węgrzce © Tymoteuszka
Teraz będziemy trzymać się nieco czerwonego szlaku pieszego.
Tuż obok drogi, którą jedziemy znajdują się bunkry/schrony - wynika to z mapy.
Przy kilku z nich stajemy.
Bunkier na terenie cmentarza © Tymoteuszka
Drugi bunkier na terenie cmentarza - w nim pochowani księża © Tymoteuszka
Kolejny bunkier po drodze © Tymoteuszka
Widoki tutaj są niesamowite, głowa sama się obraca.
Panorama © Tymoteuszka
Kolejny przystanek to Giebułtów - tu trzeba się wspiąć pod górę. Nie jest lekko.
Wejście do kościoła w Giebułtowie © Tymoteuszka
Dzwonnica w Giebułtowie © Tymoteuszka
Kościół pw. sw. Idziego z 1604 r. w Giebułtowie © Tymoteuszka
Nieco dalej pokonujemy ekstremalny jak się później okazało, odcinek terenowy prowadzący przez las.
Dla mnie to nie jest dobra wiadomość. Strach mnie paraliżuje. Chcę zejść z roweru, ale niestety nie umiem, nie mogę.
Po lewej jest przepaść, i już widzę siebie w dole. Jakoś udaje mi się uwolnić od roweru, na pomoc przybywa Darek, kładziemy rower na ziemi, ja oddalam się od niego. Na miękkich nogach idę dalej pieszo. Chwila głębokich oddechów i jest ok. :)
Już nigdy więcej takich niespodzianek.
Na ekstremalnej drodze...po lewej przepaść © Tymoteuszka
Na ekstremalnej drodze © Tymoteuszka
Moskwa - ujęcie z przodu © Tymoteuszka
Moskwa - ujęcie wewnątrz © Tymoteuszka
Wzdłuż Prądnika, podążamy drogą szutrową, później nieco asfaltową.
Pierwszy odcinek drogi nie jest dostępny dla samochodów, a tylko dla pieszych i rowerzystów.
Choć zdarzają się wyjątki, ale nieliczne - mieszkańcy muszą jakoś się stąd wydostać.
Tu jest naprawdę pięknie. Polecam wszystkim rowerzystom, małym i dużym ten odcinek drogi, jest tu bezpiecznie i przyjemnie.
Kaplica nad Prądnikiem © Tymoteuszka
Droga w Ojcowskim Parku Narodowym © Tymoteuszka
W Ojcowkim Parku Narodowym © Tymoteuszka
Klasztor Albertynów w Ojcowskim Parku Narodowym © Tymoteuszka
Skałki - Ojcowski Park Narodowy © Tymoteuszka
Pod Krakowską Bramą robimy przerwę.
Krakowska Brama - Ojcowski Park Narodowy © Tymoteuszka
Niedostępna jama ;) - Ojcowski Park Narodowy © Tymoteuszka
W Ojcowie zatrzymujemy się kilka razy.
Fragment Zamku w Ojcowie © Tymoteuszka
Kaplica w Ojcowie © Tymoteuszka
Wnętrze kaplicy w Ojcowie © Tymoteuszka
Przy Młynie Tarnówki © Tymoteuszka
Z ciekawości wjeżdżamy do Boroniówki, Osady Młynarskiej.
Zaskakuje wstęp płatny, nie wiedzieć czemu?
Nieco dalej dowiadujemy się nieco więcej. :)
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
Ale najpierw trzeba zajrzeć do szopy, w której to same anioły...
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
Później mamy przyjemność gościć z innymi turystami w młynie, a także tartaku, gdzie to obejrzymy niepowtarzalne spektakle, pokazy uruchamiania maszyn.
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
Zwiedzamy, oglądamy, słuchamy opowieści...
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
Na końcu też zaglądamy do tutejszej kawiarenki, gdzie mój nos dostaje wariacji.
Obłędnie tutaj pachnie. Chciałabym tutaj zostać na zawsze. W jej wnętrzu jest bardzo przyjemnie, jest na co oko zawiesić. Podają tu pyszną kawę i ciastka/ciasta. Palce lizać.
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
W Boroniówce - Osada młynarska © Tymoteuszka
Jedziemy, jedziemy, jedziemy, a tu nagle Maczuga, przecież to Maczuga Herkulesa !
Oj dawno tu mnie nie było. Ale dzisiaj pamięć się odświeżyło :)
Widoczna Maczuga Herkulesa © Tymoteuszka
Zamek w Pieskowej Skale © Tymoteuszka
Lilie wodne pod zamkiem w Pieskowej Skale © Tymoteuszka
W Pieskowej Skale skręcamy w prawo, na Wielmożą i dalej Zadroże.
W Zadrożu podjeżdżamy pod kościół, mając nadzieję na choć jedną czaszkę.
Kościół jest zamknięty, ale tak się złożyło, że na horyzoncie widać księży. Zagadują nieco nas, w końcu otwierają nam tylne drzwi. Wchodzimy więc od zakrystii. Tego jeszcze nie było.
Wchodzimy do kościoła od strony zakrystii :) © Tymoteuszka
Wnętrze kościoła w Zadrożu © Tymoteuszka
Wnętrze kościoła w Zadrożu © Tymoteuszka
Niestety, czaszki nie ma. Jedziemy więc dalej.
Piękne widoki w koło nas © Tymoteuszka
To już pora obiadowa, w Trzyciążu, czyli dosłownie za chwileczkę, na mapie widać nóz i widelec, czyli będziemy mogli sobie zjeść.
Niestety, obiadu tutaj nie będzie.
Restauracji nie ma.
Darek wpada na pomysł, aby zboczyć nieco z drogi i pojechać przez Chełm do Wolbromia.
I tam coś znaleźć do jedzenia.
Drewniana kaplica w Wolbromiu © Tymoteuszka
Jemy w knajpce koło lasu.
Po obiedzie kierujemy się na Bydlin, gdzie kolejna atrakcja dnia na nas czeka.
(Poniższe zdjęcie jest źle opisane,zamiast Smoleń, powinien być Bydlin, przepraszam).
Ruiny zamku w Smoleniu © Tymoteuszka
Teraz czeka nas odcinek leśny.
Szlak rowerowy tędy poprowadzony powinien być przejezdny.
Niestety w kilku miejscach nie da się ruszyć nawet kołem. Zakopujemy się w piachu.
Schodzimy i prowadzimy rowery.
Jest ciężko, ale bliżej końca :)
Pomnik AK w lesie © Tymoteuszka
Teraz pora się udać do Ogrodzieńca. Tutaj chwila przerwy na zdjęcia i zakupy w sklepie.
Zamek w Ogrodzieńcu © Tymoteuszka
Pora uzupełnić płyny - Ogrodzieniec © Tymoteuszka
Po naszej lewej rozpościerają się piękne widoki, m.in. na Zawiercie. I tutaj pozdrawiamy serdecznie naszego kolegę, Tomasza z tegoż miasta.
Wreszcie z górki :) © Tymoteuszka
Zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę przy głównym źródle rzeki Warty w Kromołowie.
U źródła Warty w Kromołowie © Tymoteuszka
Kapliczka św. Jana Nepomucena - Kromołów k. Zawiercia © Tymoteuszka
Gdy docieramy do Włodowic, tu gdzie mamy zaklepany nocleg na dzisiejszą noc, uśmiech nie znika z naszych twarzy.
Meldujemy się u Niny.
I postanawiamy jeszcze objechać wioskę, na koniec zrobić jeszcze zakupy w sklepie.
Dawny młyn we Włodowicach © Tymoteuszka
Ruiny pałacu we Włodowicach © Tymoteuszka
Brama kościelna nr. 1 :) - Włodowice © Tymoteuszka
Brama nr. 2 :) - Włodowice © Tymoteuszka
Kaplica cmentarna we Włodowicach miała być drewniana - tak mówiła mapa :( © Tymoteuszka
U Niny udaje nam się uruchomić pralkę i zrobić tym samym pranie.
Jemy kolację, kąpiemy się, rysujemy plan na jutro.
Dobrej Nocy :)
Kategoria niezwykłe, w towarzystwie, z "Amuletem", śląskie
- DST 115.00km
- Czas 07:49
- VAVG 14.71km/h
- VMAX 34.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa z Darkiem na południe Polski - dzień 3 - malowana wieś, prom, wąski most...
Niedziela, 13 sierpnia 2017 · dodano: 20.08.2017 | Komentarze 1
Gościna u Babci w Zalipiu © Tymoteuszka
Dziś ponownie nie spieszymy się z wyjazdem.
Jest pochmurno, lekko pada. Darek spogląda na radary....powinno przestać ok. 7:00.
Jemy śniadanie. Pijemy gorącą kawunię. Na zewnątrz chłodno.
Zbieramy się niespiesznie.
Dopiero po 8:00 udaje nam się ruszyć, kiedy to opady ustają.
Jak się okaże w drodze....na chwilę.
Dziś z rana mkniemy do Zalipia, to wioska oddalona może 5 km od naszej dzisiejszej kwatery.
W Zalipiu ponownie zaczyna kropić, padać.
Jest mokro.
Malowane ule - Zalipie © Tymoteuszka
Wieś jest bardzo rozpięta. Nie stoi dom koło domu, nie ma jednej drogi, przy której jest wszystko.
Są liczne skrzyżowania, dom od domu dzielą metry.
Ułatwieniem dla zwiedzających są drogowskazy, w którym kierunku dokąd.
Malowania pojawiją się w różnych miejscach: domach, budynkach gospodarczych, w głębi podórka, budach, ulach, studniach, a nawet drzewach i krzyżach przydrożnych, z resztą zobaczcie sami.
Malowane wejście do kościoła w Zalipiu © Tymoteuszka
W kruchcie kościoła w Zalipiu © Tymoteuszka
Organy kościelne - Zalipie © Tymoteuszka
Ołtarz główny - Zalipie © Tymoteuszka
Zalipie © Tymoteuszka
Biały domek - Zalipie © Tymoteuszka
Dom Malarek w Zalipiu © Tymoteuszka
Okolica Domu Malarek w Zalipiu © Tymoteuszka
Na podwórzu Domu Malarek - Zalipie © Tymoteuszka
Malowane drzewa - Zalipie © Tymoteuszka
Pięknie ozdobiona chatka - Zalipie © Tymoteuszka
W domku, do którego można było wejśc, a także usłyszeć ciekawe historie dotyczące wioski i mieszkańców Zalipia © Tymoteuszka
Wewnętrz chaty "Zwiedzanie" w Zalipiu © Tymoteuszka
Na podwórzu "Zwiedzanie" w Zalipiu © Tymoteuszka
Tablica informacyjna © Tymoteuszka
Przy Zagrodzie Felicji Cyrulowej w Zalipiu © Tymoteuszka
Jednocześnie Muzeum Okręgowe © Tymoteuszka
Krzyż przydrożny w Zalipiu © Tymoteuszka
Na jednym ze skrzyżowań w Zalipiu © Tymoteuszka
Przy skrzyżowaniu - Zalipie © Tymoteuszka
Tak się zakręciliśmy w Zalipiu, że głowa mała.
Dobrze, że nawigacja Darka odpalona, teraz kierujemy się do Żelichowa.
Wg. mapy stojącej przy jednej z atrakcji Zalipia, usytuowany jest tam drewniany kościół i też tam jedziemy, to niedaleko.
We wnątrz, jak na niedzielę przystało, o tej porze trwa msza, zatem nie wejdziemy do środka :(
Drewniany kościół w Żelichowie © Tymoteuszka
W Otfinowie wyrasta nam nagle przy jezdni cmentarz. Wojenny cmentarz,
Chwila przerwy i jedziemy dalej.
Cmentarz z I wojny światowej w Otfinowie © Tymoteuszka
Odwiedzamy sklep przed wypłynięciem na szerokie wody Dunajca.
Tutejsi podpowiadają na który mamy pojechać by znaleźć się bliżej atrakcji, których nie chcemy ominąć.
I tak pojawiamy się na promie Siedliszowice - dla niezorientowanych ;) dodam, że w pobliżu są dwie przeprawy promowe.
Na promie, na Dunajcu © Tymoteuszka
Po drodze przecinamy liczne szlaki rowerowe.
Jedna z licznych dróg rowerowych w okolicy © Tymoteuszka
Napotykamy się na kolejne cmentarze.
Kolejny, stary cmentarz na naszej drodze © Tymoteuszka
A także na drewnianą dzwonnicę :) i bardzo piękny kościół w Zaborowie.
Drewniana dzwonnica w Zaborowie z 1830 r © Tymoteuszka
Cudowne wnętrze kościoła w Zaborowie © Tymoteuszka
Piękne wnętrze kościoła w Zaborowie © Tymoteuszka
Podjeżdżamy także pod dwór w Dołędze.
Dwór w Dołędze © Tymoteuszka
Za to w Szczurowej spędzamy troszkę więcej czasu. Jest to co podziwiać.
Urząd Gminy w Szczurowej © Tymoteuszka
Dwór w Szczurowej © Tymoteuszka
Kościół w Szczurowej © Tymoteuszka
Za Szczurową na przystanku robimy przerwę na kanapi zrobione na kwaterze. Odkręcamy także butelki, a na nich:
2 motta na dzisiaj ;) © Tymoteuszka
Remiza strażacka w Uściu Solnym © Tymoteuszka
Chatka w Uściu Solnym © Tymoteuszka
Klasztor w Hebdowie koło Nowego Brzeska © Tymoteuszka
Jak dotąd wszystko idzie jak z płatka.
Do tego momentu. Zblizając się do mostu, widzimy sygnalizację świetlną.
Po co? Komu?
Jak się okazało, most jest wąski, ruch poprowadzony jest wahadłowo, raz z jednej, raz z drugiej strony.
Chore, dziwne i niebezpieczne, szczególnie dla nas.
Na chodniku nie ma tyle miejsca, by swobodnie można było przejechać z sakwami, rowerem owszem, ale nie z czymś po bokach.
Krótki odcinek prowadzimy chodnikiem, później wskakujemy na jezdnię, obserwując dokładnie co się dzieje przed jak i za nami.
Na całej długości mostu są dwie wysepki, w których możemy ewentualnie się schować.
Z jednej korzystamy. Nie udało nam się przejechać na raz.
Uffff, jesteśmy na drugim jego końcu.
Na bardzo wąskim moście w Nowym Brzesku © Tymoteuszka
Teraz pora na obiad.
W Nowym Brzesku odnajdujemy dwie restauracje, ale są zamknięte na głucho.
Mieszkaniec podpowiada nam, że jest jeszcze jedno takie miejsce. Jedziemy.
Po pysznym obiedzie udajemy się w dalszą drogę © Tymoteuszka
Po obiedzie nie mamy siły się ruszyć, a następny nocleg planujemy za jakieś 40 km, gdzies koło Krakowa.
Jedziemy powoli, ociężale. Nie jest lekko, są górki.
Po drodze śmiejemy się, że to co zerwiemy z pola, będzie na kolację.
A na polu była i kapusta, papryka, pomidory i ogórki...:) Wszystko i nic.
Na polach rośnie kapusta, ale nie tylko © Tymoteuszka
Za Brzeskiem, bliżej Krakowa wychodzi słoneczko. Upragnione słoneczko.
Zupełnie inaczej się jedzie gdy je widzisz na niebie.
Widno i przyjemnie.
Na wysokości Zalesia © Tymoteuszka
Wychodzi słoneczko, upragnione zresztą © Tymoteuszka
Kaplica pw. św. Barbary w Wierzbnie © Tymoteuszka
Pora wyszukać na mapie jakiegoś noclegu.
Szukamy domków zielonych albo niebieskich.
W Wysiołku Luborzyckim znajduje się takowy.
Podjeżdżamy. Okazuje się, że to Dom Kolping. Dzwoniąc na podany telefon, dowiaduję się, że nie pracują dziś, że pani musi zadzwonić po pana, by ten podjechał i ewentualnie przekazał klucze do pokoju....strasznie to pogmatwane.....rezygnujemy.
Darek dzwoni na inne kwatery.
Jest ciężko, gdyż dziś niedziela, długi weekend, nie przewidzieliśmy tego.
Wszystko pozajmowane, tylko w Węgrzcach, tuż koło Krakowa udaje nam się zdobyć wolny pokój...
Kościół pw. Wniebowzięcia NMP z 1633r. w Biórkowie Wielkim © Tymoteuszka
Jedna z wież w Biórkowie Wielkim © Tymoteuszka
Widok z góry na kościół w Biórkowie Wielkim © Tymoteuszka
Mały pokój, z wyjściem na zewnątrz.
Rowery parkujemy w przedpokoju, będę bezpieczne.
Łazienka i tv do naszej dyspozycji.
Nie kupiliśmy nic po drodze na kolację i snaidanie.
Zatem wyjeżdżamy na ulice wioski.
Mamy pecha, pobliski sklep zamknięty, następny nie wiadomo gdzie jest.
Zostaje tylko stacja benzynowa.
W pokoju rozrysowywujemy trase na jutro.
Kładziemy się spać, dzień był ciężki.
Tradycyjnie, opis Darka tutaj
Kategoria drewniane, małopolska, niezwykłe, w towarzystwie, z "Amuletem"
- DST 106.00km
- Czas 07:17
- VAVG 14.55km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa z Darkiem na południe Polski - dzień 2 - ucieczka przed deszczem :)
Sobota, 12 sierpnia 2017 · dodano: 19.08.2017 | Komentarze 5
Poprzednia noc była ciężka.W pokoju nr.7, bez klimatyzacji nie było czym oddychać.
Darek spał, a ja chodziłam po pokoju, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, wpadłam na pomysł, by otworzyć drzwi na hol. Usiadłam na pobliskim łóżku. Myślałam, że zrobię w ten sposób przeciąg. Myliłam się.
Nadal było nieznośnie gorąco. Spałam może 3 h?
Od godz. 7:00 wydają śniadanie.
Byliśmy na nim jako pierwsi. Obsługa była zaskoczona naszym pojawieniem się o tak wczesnej godzinie. :)
Za to mieliśmy gorącą, świeżą jajecznicę i dużo dużo więcej dobrego jedzonka.
Najedliśmy się do syta. Pyszne było.
Dziękujemy.
Pogoda na zewnątrz nijaka, bura, chmurzy sie, pada i grzmi. Darek spogląda na prognozy...te mówią, że ma przestać ok. 8:00.
Odkładamy wyjazd na późniejszą godzinę.
Gdy tylko pojawia się okienko bez deszczu, mkniemy w stronę Lanckorony.
To ja tak się upierałam przy niej, by ją zobaczyć....
Po 3 km od bazy stajemy na przystanku, zaczyna znów padać.
Schronieni na przystanku © Tymoteuszka
Wszystko paruje, na około nas roztaczają się piękne widoki.
Tak się zapatrzyliśmy, że troszkę zbłądziliśmy :)
W drodze do Lanckorony © Tymoteuszka
Co chwilę stajemy na jakieś kilka sekund/minut, by uwiecznić to , co nas wokół otacza.
Na szlaku św. Jakuba © Tymoteuszka
Droga do Lanckorony nie jest łatwa.
Cały czas pniemy się pod górę, z sakwami ciężej niż bez.
Po malutku, dajemy radę.
W Lanckoronie © Tymoteuszka
W okolicach lanckorońskiego rynku © Tymoteuszka
Przed 11:00 witamy w kafejce na kawie i gorącym ciachu ;)
Tutaj z moich ust wydobywaja się słowa: "A może tak pociągiem?" ;).
Bardzo tego nie chciałam, ale wydawało mi się, że to konieczność, inaczej byśmy nie zdążyli.
Pociąg może nam bardzo ułatwić dalszą podróż...
Darek na to przystał.
Sprawdzamy tylko o której takowy odjeżdża....11:33.
Szybko jemy i pijemy, i w drogę na pobliską stację, Kalwaria Zebrzydowska/Lanckorona.
Przy rynku w Lanckoronie © Tymoteuszka
Sanktuarium Pasyjno-Maryjne w Kalwarii Zebrzydowskiej © Tymoteuszka
Gdy już jesteśmy w pociągu, wyglądam przez okno, patrzę i nie wierzę. Leje jak z cebra.
Mamy chyba tego dnia szczęście.
Gdy wysiadamy na stacji Kraków Swoszowice, nie pada :)
Teraz kierujemy się na wschód, w stronę Wieliczki, Bochni.
Rynek Górny - Wieliczka © Tymoteuszka
Widok na Bodzanów © Tymoteuszka
Cmentarz z I wojny światowej - Suchoraba © Tymoteuszka
Czapla i kaczki © Tymoteuszka
Na wysokości Chełma, wjeżdżamy na bardzo piękny, niezbyt uczęszczany przez samochody Szlak Turystyczny, Via Regia Antiqua.
To tutaj myślimy po raz kolejny o skorzystaniu z pociągu, gdyż czasu do zachodu słońca zostało niewiele, a droga do naszej zamówionej kwatery dość długa.
Przy kościele Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Chełmie k. Bochni © Tymoteuszka
Kościół Bożogrobców - Chełm k. Bochni © Tymoteuszka
Stamtąd jedziemy - widok z góry w Chełmie © Tymoteuszka
Szlakiem Via Regia Antiqua - szlak ten stanowi część Szlaku Bursztynowego zwanego również Drogą Królewską © Tymoteuszka
Ze szlaku Via Regia Antiqua © Tymoteuszka
Zatem z Brzeska udajemy się pociągiem do Tarnowa.
Z Tarnowa niestety musimy się posiłkować nawigacją, gdyż gapa Karolina nie wzięła map tej okolicy.
Zła jestem na siebie.
Dziwnie mi się jedzie do jakiegoś celu bez wglądu do mapy.
Wtedy możesz ominąć wiele ciekawych miejsc, które są po drodze, lub tuż obok.
Parafia Świętej Trójcy w Łęgu Tarnowskim © Tymoteuszka
Kaplica w Łęgu Tarnowskim © Tymoteuszka
Na Rynku w Żabnie © Tymoteuszka
Ratusz - obecnie zespół szkół w Żabnie © Tymoteuszka
Bruk-Bet Termalica Nieciecza - kompleks sportowy w Niecieczy © Tymoteuszka
Dziś śpimy w gospodarstwie agroturystycznym w Pilczy Żelichowskiej k. Zalipia.
W tej miejscowości pojawiamy się gdy jest już ciemno.
Mamy trudności z odnalezieniem tegoż domu. Ponumerowane domy we wiosce są w cały świat.
Dzięki tubylcom udaję się nam dotrzeć do celu.
Gospodarze witają w drzwiach, przekazują klucze do pokoju nr. 1.
Pokój trzy osobowy z łazienką, z jednym oknem na świat jest mały jak na tyle osób.
W kuchni jak w Ruskim grajdole. Smród i brud.
Mimo to musimy coś zjeść, podgrzewamy w mikrofalówce to co kupiliśmy po drodze.
Idziemy się kąpac i spać, ciężki dzień za nami, a przed nami kolejny.
Recenzja Darka tutaj, zapraszam :)
Kategoria małopolska, nad brzegami, niezwykłe, w towarzystwie, z "Amuletem"
- DST 39.00km
- Czas 02:33
- VAVG 15.29km/h
- VMAX 30.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa z Darkiem na południe Polski - dzień 1 - "pod szczęśliwą siódemką" :)
Piątek, 11 sierpnia 2017 · dodano: 18.08.2017 | Komentarze 2
Poprzednia, tegoroczna, samotna wyprawa miała miejsce pod koniec lipca. Wtedy to pojechałam samochodem w okolice Nałęczowa, gdzie spędziłam 4 dni, zwiedzając tereny między Puławami, Kazimierzem Dolnym, Nałęczowem a Lublinem.Teraz nadszedł czas na wspólną wyprawę z Darkiem, bez samochodu :)
Oczywiście przed takimi wyjazdami bierze się głównie pod uwagę prognozy pogody.
Niestety kilka razy musiała nam pokrzyżować plany, drogę, kierunek jazdy....
W końcu wybraliśmy się razem na południe Polski, na 4 dni.
W piątek po południu witam Darka w pracy ;)
O godzinie 15:16 odjeżdża nasz pociąg do Krakowa ze stacji Tomaszów Maz.
Według rozkładu jazdy, powinniśmy tam być za 2 h.
Niestety, pociąg niespodziewanie stanął w polu, a raczej w lesie.
Jak się okazało, musieliśmy przepuścić dwa składy, i tak staliśmy tam ok. 40 minut.
Taka kolej rzeczy nie za bardzo nas cieszy. Na sam początek drogi 40 minut opóźnienia, pięknie się zaczyna nasza wycieczka.
W Krakowie doznaję szoku.
Na dzień dobry lądujemy w Galerii. Dawno mnie tutaj nie było, zmieniło się moim zdaniem na gorsze.
Plątanina korytarzy, gubię się, dobrze, że Darek wie którędy się stąd wydostać.
Dlaczego na tak wielkim dworcu nie ma udogodnień dla rowerzystów, czy każde z nas musi tachać rower po ruchomych schodach, ryzykując życie?
Nie podoba mi się to.
Bedąc w Krakowie mieliśmy w planach szybkie zwiedzanie Kazimierza, ale niestety opóźnienie skorygowało nasze plany i zrezygnowaliśmy.
Przejazd przez Stare Miasto, Rynek to istna katorga, zapomnieliśmy, że to piątek popołudnie.
Eh.
Wszelkie remonty ulic też nam nie pomagają.
W końcu udaje nam się dotrzeć do ścieżki rowerowej biegnącej wzdłuż Wisły, która nas prowadzi do Tyńca.
Po drugiej stronie Wisły - krakowski Wawel © Tymoteuszka
Zaś na wysokości Bielan ukazuje się nam taki oto piękny widoczek, klasztor pod słońce:
"Światłość" nad klasztorem na Bielanach - Kraków © Tymoteuszka
Przez Skawinę, Radziszów docieramy do Krzywaczki, gdzie mamy zamówiony nocleg.
Na miejscu jesteśmy już po zmroku. Jest ciemno, i strasznie ciepło.
Rowery parkujemy pod schodami na korytarzu hoteliku.
My zaś mamy zaszczyt spać w pokoju nr. 7.
Tej nocy nie śpimy za dobrze, gorąco daje o sobie znać.
Ciekawe co jutrzejszy dzień nam przyniesie?
Czyżby kolejną, szczęśliwą siódemkę? ;)
Tutaj opis Darka z dnia pierwszego. Zapraszam.
Kategoria z "Amuletem", w towarzystwie, niezwykłe, nad brzegami, małopolska, zamki i pałace
- DST 29.50km
- Czas 01:40
- VAVG 17.70km/h
- VMAX 34.00km/h
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek Wielkanocny
Poniedziałek, 17 kwietnia 2017 · dodano: 18.04.2017 | Komentarze 1
Kaplica polowa i drewniana, spalska informacja turystyczna © Tymoteuszka
Wczoraj aura niezachęcała do jakichkolwiek wyjazdów, obyło się bez niego.
Za to kawalątek się przeszłam i to z samego rana
Dziś nie mogłam się powstrzymać.
Choć pogoda nijaka.
Pochmurno, smutno, zimno, wietrznie.
Postanawiam ubrać ciuszki rowerowe i choc na chwilunię wyjechać.
Z racji tego, że wieje jak diabli, postanawiam schować się do lasu, wybieram najlepszy kierunek z możliwych i jadę w kierunku Spały.
Widok na spalski drewniany kościółek z kaplicy polowej © Tymoteuszka
Idealne drewniane belki © Tymoteuszka
Wnętrze spalskiego kościółka © Tymoteuszka
W lesie spalskim © Tymoteuszka
Rosną jak grzyby na pniu ;) © Tymoteuszka
W spalskich lasach © Tymoteuszka
Wracam. Robi mi się zimno.
W Tomaszowie wita mnie nieśmiało wychodzące słońce.
Od razu mam lepszy humor.
Postanawiam pokręcić się jeszcze po mieście.
Teren cmentarza wojskowego na terenie Jednostki Wojskowej w Tomaszowie Maz © Tymoteuszka
Kto wie? być może to tutaj został pochowany mjr. Dobrzański? © Tymoteuszka
Być może gdzieś tam, leżą szczątki "Hubala"? © Tymoteuszka
Słońce nie grzeje tak jak ostatnimi razy.
Zmykam do garażu, alejami Piłsudskiego, Krzyżową, docieram do mety.
Teraz tylko gorąca herbata mnie uratuje :)
Na rogatkach miasta © Tymoteuszka
Kategoria drewniane, łódzkie, solo, z "Amuletem"
- DST 68.00km
- Czas 03:55
- VAVG 17.36km/h
- VMAX 31.00km/h
- Temperatura 10.0°C
- Sprzęt Czarny Bocian
- Aktywność Jazda na rowerze
Czapla z Bocianem w Zamościu ;)
Niedziela, 20 listopada 2016 · dodano: 23.11.2016 | Komentarze 1
Między Piotrkowem a Moszczenicą miała miejsce katastrofa kolejowa, tragiczna śmierć spotkała kilkadziesiąt osób © Tymoteuszka
Budzę się rano. Zjadam śniadanie, ubieram się w rowerowe, pakuje rower na bagażnik i podjeżdżam na stację Piotrków Trybunalski.
To tutaj, zaraz, bo przed 10.00 ma pojawić się Darek, który podjedzie osobowym z kierunku Częstochowa.
Gdy wysiadam z auta, słyszę głos wychodzący z głośników przy peronach: nadjeżdża pociąg z Częstochowy. Postanawiam chwilkę poczekać przy torach, choć miałam dziką ochotę jeszcze podjechać do ścisłego centrum, jednak za mało czasu na zwiedzanie miasta.
Krótkie powitanie i ustalenie trasy i ruszamy. Prowadzą Czapla z Bocianem :) czyli nasze rowerki.
Naszym wspólnym celem jest miejscowość Koluszki, stąd też Darek odjedzie pociągiem w stronę Katowic, a ja samochodem do Tomaszowa.
Na mapie, niedaleko Piotrkowa zaznaczone jest miejsce katastrofy kolejowej. Co prawda nie mieliśmy dziś w planach jazdy w terenie, z racji wczorajszych intensywnych opadów deszczy, ale co tam. Przecież na mapie widać, że to szuter, więc przejedziemy nim spokojnie.
Na miejscu okazuje się inaczej. Czeka nas przeprawa przez bagienko, błoto i co tylko.....
Odnajdujemy tablicę informującą o katastrofie, stoi tam także krzyż.
Kiedy wyjeżdżamy na asfalt, czujemy ulgę.
Zatrzymujemy się w Moszczenicy. Tam pokazuje Darkowi zniszczony, w ruinie pałac, mieszczący się w parku ze stawami.
Byłam tu nieraz, nawet udało mi się tutaj podjechać razem z Carmelianą z Łodzi, na wspólnym objeździe okolicy kilka lat temu.
Ruiny pałacu w Moszczenicy © Tymoteuszka
Pod jabłonią © Tymoteuszka
Moszczenica - ruiny pałacu z XVIII-XIX w © Tymoteuszka
Nieopodal Moszczenicy stoi drewniany młyn.
Gdy dojeżdżamy w to miejsce, przypominam sobie, że i tu także byłam :), ale najważniejsze że Darek tu nie był.
Drewniany młyn nad Moszczanką w pobliżu Moszczenicy © Tymoteuszka
Biały grzyb © Tymoteuszka
Kolejne grzyby © Tymoteuszka
Nieco dalej, w Kiełczówce, wyglądamy za cmentarzem wojennym.
Jest on usytuowany przy głównej drodze, pomiędzy zabudowaniami wsi. Dziwne miejsce.
Zatrzymujemy się, kilka fotek i lecimy dalej. Czas nie ubłagalnie ucieka.
Na terenie cmentarza z I wojny światowej w Kiełczówce © Tymoteuszka
Kiełczówka - dziwną lokalizację ma ten cmentarz - pomiędzy zabudowaniami wsi © Tymoteuszka
W Czarnocinie podjeżdżamy na cmentarz, na którym wedle mapy, mieści się kwatera wojenna.
Obeszliśmy go prawie całego i nic nie znaleźliśmy takiego. Cóż.
Po wyjściu z cmentarza zatrzymuję się na chwilkę, by uchwycić poniższy kadr.
Czarnocin - kościół parafialny z 1880 - 91 r © Tymoteuszka
W Czarnocinie przez przypadek podjeżdżamy pod zbiornik wodny. Kilka ujęć i jedziemy dale, w kierunku Zamościa.
Gdzie główną jego atrakcją będzie Dom Reymonta, oraz młyn wodny nad Miazgą.
Tablica informacyjna przed zbiornikiem wodnym © Tymoteuszka
Zbiornik wodny w Czarnocinie © Tymoteuszka
Zamość tonie w słońcu :) © Tymoteuszka
Drewniany most nad rzeką Miazga w Zamościu © Tymoteuszka
Młyn nad Miazgą w Zamościu © Tymoteuszka
Przed domem rodzinnym Reymonta © Tymoteuszka
Przed domem Reymonta © Tymoteuszka
Przed Koluszkami zbaczamy z głównego szlaku, skręcamy na Borową.
To tam, na mapie zaznaczony jest cmentarz wojenny, a także jeden z punktów kontrolnych z mapy pt: " Mogiły wojenne w okolicach Łodzi". Na miejscu okazuje się, że jesteśmy na szlaku Muzeum w Przestrzeni.
Jeden z wielu przystanków "Muzeum w Przestrzeni" - Borowa koło Starych Chrustów © Tymoteuszka
Borowa - na cmentarzu ewangelickim znajdują się nagrobki trzech żołnierzy niemieckich poległych podczas bitwy łódzkiej w 1914r © Tymoteuszka
Borowa - Cmentarz znajduje się koło remizy strażackiej © Tymoteuszka
Słońce już chyli się ku zachodowi, teraz musimy pędzić czem prędzej do Koluszek, gdyż pociąg Darka nie będzie czekał.
Rzutem na taśmę docieramy na dworzec w Koluszkach. Pociąg już stoi, widzieliśmy go z głównej szosy.
Ufff, zdążyliśmy, jeszcze pokonanie kilkudziesięciu schodków w górę i hopsa na pokład :)
Słońce chyli się ku zachodowi © Tymoteuszka
Darek pojechał w swoją stronę.
Ja schodzę po schodach w dół, jadę na stację paliw, gdzie o 16.00 podjechać ma po mnie prywatna taxi ;)
Kategoria drewniane, łódzkie, nad brzegami, solo, w towarzystwie, z "Amuletem"