Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Tymoteuszka z miasteczka Tomaszów Mazowiecki w woj. łódzkim. Mam przejechane 44869.90 kilometrów w tym 3180.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.36 km/h i się wcale nie chwalę. Odwiedziłam województwa: łódzkie, śląskie, mazowieckie, warmińsko-mazurskie, kujawsko - pomorskie, pomorskie, podkarpackie, podlaskie, lubelskie
Więcej o mnie. button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Tymoteuszka.bikestats.pl

Archiwum bloga




Wpisy archiwalne w kategorii

w towarzystwie

Dystans całkowity:16026.00 km (w terenie 1088.00 km; 6.79%)
Czas w ruchu:788:47
Średnia prędkość:16.77 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:1553 m
Suma kalorii:2278 kcal
Liczba aktywności:232
Średnio na aktywność:69.08 km i 4h 24m
Więcej statystyk
  • DST 32.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 35.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranne pożegnanie z Alistar i popracowe pole kwiatów

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 7

Z samego rańca odprowadzić Alistar w bezpieczne miejsce ;), czyli skomplikowany wyjazd z Tomaszowa i przeprawa przez S8.
Szkoda. Tak było fajnieeeeee.
Zawsze co dobre, to się szybko kończy.

Dziś z Alistar przejeżdżałyśmy tędy, mówiłam jej, że przyjadę tu dziś po pracy i sfoce pole kwiatowe, które mieści się wzdłuż ulicy Wierzbowej, koło ogródków działkowych, ale nie tylko tam :)
Więc jestem :)

piękne kolory ma ta lilia © Tymoteuszka


Ale najpierw pojadę nad staw, nakarmić kaczki :)

w locie © Tymoteuszka


nad stawem w parku © Tymoteuszka


mydlnica, tak? Alistar, uczyła mnie nazywać kwiatki, dzięki :) © Tymoteuszka


może rumianek komuś potrzebny? © Tymoteuszka


puchatki ;) - podobają mi się bardzo © Tymoteuszka


drobniutkie żółciutkie ;) © Tymoteuszka


zupełnie jak gniazdo ta roślina wygląda © Tymoteuszka


to coś, przypomina mi owoc granat, który z resztą uwielbiam :) © Tymoteuszka


różowa gwiazdeczka ;) © Tymoteuszka


pomarańczowa lilia też jest piękna © Tymoteuszka


różowy dzwoneczek? ;) © Tymoteuszka


tak się w dzisiejszych czasach parkuje - na chodniku/ścieżce, jak nie ma z jednej strony miejsca, to po drugiej się znajdzie © Tymoteuszka


Po drodze zajrzałam na cmentarz, by powyrywać chwasty, które rosną jak grzyby po deszczu.

Raniutko bardzo dobrze mi się jechało, bo w towarzystwie :), po pracy, tak od niechcenia, żółwiowatym tempem polowałam na kwiatki, wiatr tak jakby stawał mi na drodze.... i słonko zaszło, i zrobiło mi się zimno, o.
Jednym słowem popołudnie rowerowe do bani.

I jeszcze te dzieci wyjeżdżające pod prąd z Rynku, wprost pod koła roweru!!!!
Bluźniłam jak szewc, jeszcze długo po zdarzeniu - ostatnio tylko w ten sposób odreagowywuje...nie zdawały sobie sprawy, co mogłoby się stać.
A jakby to był samochód?

  • DST 22.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 12.22km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Alistar na tomaszowskiej ziemi - dzień 3 - poniedziałek

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 8

Po wspaniałej niedzieli z Alistar pora na przejażdżkę poniedziałkowym po południem.

Z racji tego, że poniedziałek jest dniem pracującym, od 9.00 do 17.00 jestem w tejże pracy :)

Z Alistar jestem umówiona lekko po 17.00 :)

Chmury straszą, więc z lekka zmieniamy plan dzisiejszej krótkiej wycieczki i nie oddalamy się za bardzo od miasta, by móc w każdej chwili spokojnie wrócić.

W kolejności dziś mamy do obejrzenia:

1)Źródło wpływające wprost do Pilicy
2)Małe Groty
3)Groty Nagórzyckie
4)Krótka i mała ;) wycieczka zabytkami miasta.

grosiki czerwone :) © Tymoteuszka


bóbr wcina, to co przytachał przed chwilką //okolice Niebieskich Źródeł// © Tymoteuszka


przejście pod mostem dziś wygląda tak :p © Tymoteuszka


a schody tak :p © Tymoteuszka


Bardzo lubimy zjeżdżać z góry :)
Podjazdów już nie za bardzo ;)

uwaga!! Alistar mknie, niczym torpeda :) © Tymoteuszka


ja taka mała, Groty Nagórzyckie takie duże :) © Tymoteuszka


Elektryczny Pałac rodziny Knothe z XIX w. na Placu Kościuszki w Tomaszowie © Tymoteuszka


kościół ewangelicki na Placu Kościuszki w Tomaszowie - jeden z najstarszych zabytków Tomaszowa (1825-1832) © Tymoteuszka


Pałac Ostrowskich w Tomaszowie z 1812r. //obecnie siedziba muzeum// © Tymoteuszka


zachód słońca pomiędzy kamienicami © Tymoteuszka


kościół św. Antoniego Padewskiego w Tomaszowie, 1862-1864 © Tymoteuszka


Pora wracać.
Zaglądamy jeszcze do Kauflandu po butle wody.

Dziękuje przemiłemu Gościowi za kolejny fantastyczny, choć krótki dzień z rowerem :)
A jutro, czas rozstania :(

  • DST 82.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 05:11
  • VAVG 15.82km/h
  • VMAX 40.50km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedziela cała nasza :) - Alistar odwiedza Tymoteuszkę - dzień 2 + konkurs

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 9

Po dniu 1 nastał dzień drugi :)

Startujemy ok. 11.00.

Niebo jest niewyraźne. Na termometrze powyżej 20 stopni, a mnie jakoś zimno.
Z czasem rozpogadza się i wychodzi słońce, które nie opuszcza nas do końca wycieczki, póxniej robi się gorąco :)

Objazd po największych atrakcjach okolicy, gdzie kulminacyjnym punktem będzie Inowłódz.
Alistar bardzo chce wejść do środka kościółka Idziego, więc musimy tak zaplanować wycieczkę, by tutaj być na 17.00.
Wtedy otwierają się drzwi kościółka, jest niedziela, także zostajemy na mszy, a po niej robimy prawdziwą sesję zdjęciową wnętrza.
Z resztą nie tylko my, ponieważ dużo tu turystów, a przemiły pan kościelny zostaje dłużej i pozwala nam na fotografowanie kościoła.
Po czym zamyka drzwi i jedzie do domu, też na rowerze :)

Jedziemy mniej więcej tak:

Tomaszów - Smardzewice (Sanktuarium i kapliczka w pobliżu Objawienia św. Anny) - Twarda (drewniany kościółek) - molo i tama na Zalewie Sulejowskim - bar naleśnikowy u Pani Basi (obiad) - żółty szlak rowerowy ze Smardzewic do Spały - Spała (kościółek i główna ulica)- Królowa Wola - Inowłódz (cmentarz wojenny, żydowski, ruiny zamku Kazimierza Wielkiego, Synagoga, msza w kościółku romańskim św. Idziego) - Spała (sosna na szczudłach nad Pilicą i Obelisk św. Huberta) - drewniany kościółek w Tomaszowie.

A oto zdjęcia:

wnętrze kapliczki w Smardzewicach, w pobliżu Objawienia św. Anny © Tymoteuszka


widok z molo na Zalewie Sulejowskim © Tymoteuszka


I tutaj pragnę Szanownym oglądaczom i czytaczom mojego bloga zakomunikować, że pora na kolejny konkurs.
A oto pytanie:
Co przedstawia zdjęcie poniżej, tzn. co to może być?

zdjęcie konkursowe © Tymoteuszka


Nagroda gwarantowana - niespodzianka. Do odebrania w Tomaszowie u Tymoteuszki. Mile widziany rower jako środek transportu :).

Z mola na Zalewie Sulejowskim kierujemy się w stronę tamy, którą musimy pokonać, ażeby dostać się do baru naleśnikowego, w którym zjemy pyszny niedzielny obiadek :)

mistrzowski naleśnik w Barze Naleśnikowym u Pani Basi, nad Zalewem Sulejowskim © Tymoteuszka


mistrzowska zupa meksykańska w Barze Naleśnikowym u Pani Basi © Tymoteuszka


Po obżarstwie trudno się ruszyć.
Więc powoli jedziemy w stronę żółtego szlaku, który poprowadzi nas do Spały.

dworek Carski w Spale © Tymoteuszka


W Spale duuuużo ludzi, gdyż od wczoraj ma tu miejsce Jarmark Spalski, pokazuje Alistar drewniany kościółek, po czym szybko podjeżdżam do taty, który stoi Citroenem 2CV na placu - na Jarmarku, aby ulżyć plecakowi i wracam szybko pod kościółek, skąd jedziemy dalej w stronę Królowej Woli do Inowłodza.

na terenie cmentarza wojennego w Inowłodzu © Tymoteuszka


jedna z macew na cmentarzu żydowskim w Inowłodzu © Tymoteuszka


ruiny Zamku Kazimierza Wielkiego w Inowłodzu © Tymoteuszka


Zatrzymujemy się przy synagodze - sklepie w Inowłodzu, aby uzupełnić płyny.
Wchodzę do środka, a tam:

wnętrze dawnej Synagogi w Inowłodzu © Tymoteuszka


Jestem tutaj po raz pierwszy.

wnętrze dawnej Synagogi w Inowłodzu - obecnie mieści się tutaj sklep spożywczo-przemysłowy © Tymoteuszka


Pedałujemy na wzgórze, gdzie stoi Idzi.
Mamy jeszcze ok. 15 minut do mszy, także na spokojnie się ogarniamy ;)

wnętrze romańskiego kościółka Idziego w Inowłodzu © Tymoteuszka


wnętrze romańskiego kościółka Idziego w Inowłodzu © Tymoteuszka


wejście na chór w kościółku Idziego w Inowłodzu © Tymoteuszka


chór w romańskim kościółku Idziego w Inowłodzu © Tymoteuszka


jedna z pochodni w romańskim kościółku Idziego w Inowłodzu © Tymoteuszka


romański kościółek Idziego w Inowłodzu © Tymoteuszka


Po drodze do Tomaszowa wstąpimy na chwilę do Spały, a raczej nad brzeg Pilicy, gdzie znajduje się sosna na szczudłach oraz Obelisk św. Huberta. Stamtąd do Tomaszowa.

zachód słońca nad Błoniami tomaszowskimi © Tymoteuszka


Pora pójścia spać :)

Dziękuje Gościowi za przemiły niedzielny dzień :)

  • DST 112.50km
  • Teren 3.00km
  • Czas 06:48
  • VAVG 16.54km/h
  • VMAX 34.30km/h
  • Temperatura 38.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na powitanie Gościa - //Alistar odwiedza Tymoteuszkę, dzień 1// :)

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 3

Sobota.
Gość dziś od samego rana zmierza w stronę Tomaszowa.
Jadę Go przywitać. Jeszcze Gościa nie widziałam na żywo. Będzie to nasze pierwsze spotkanie na żywo :)
Początkowo naszym miejscem przywitania miał być Będków, 25 km od Tomaszowa.
Później Tuszyn.
W końcu spotkałyśmy się w Kalinowie :), 50 km od Tomaszowa, w stronę Łodzi :), czyli na zachód.
Miły Gość zmierzał na rowerze z Pabianic.

Od razu wiedziałyśmy, że to my :)
Tzn. ja wiedziałam, że to Alistar, nie wiem czy Alistar wiedziała, że to ja?
W ten sposób z Kalinowa jechałyśmy w stronę Tomaszowa, gdzie oczywiście się Gościu zatrzymał, nie na jeden dzień, jak to piosenka o Tomaszowie brzmi, ale na trzy dni.
Alistar wpadła na trzy dni do Tomaszowa.
Cieszy mnie to bardzo. :)

Cała wyprawa przebiegała tak:

spękana ziemia na S8 © Tymoteuszka


bocianów w tym rejonie bez liku © Tymoteuszka


kolorowa © Tymoteuszka


kościól w Rososze © Tymoteuszka


kościół w Będkowie © Tymoteuszka


pw. Nawiedzenia NMP z 1462r, przebudowany XVIII w. © Tymoteuszka


drewniana w Będkowie © Tymoteuszka


Tutaj jeszcze mnie nie było.

kolejna granica przekroczona © Tymoteuszka


W Tuszynie miałyśmy się spotkać, tak ostatecznie....
gorąca linia telefoniczna...zmiana planów...i jadę dalej...:) wesoło było, oj wesoło.

Tato © Tymoteuszka


kościół w Tuszynie © Tymoteuszka


we wnątrz © Tymoteuszka


W Kalinowie spotykam się z Alistar.
Jedziemy już razem, w kierunku Tomaszowa.
Pokazuje Alistar po drodze, Będków i Rosochę.

bocian © Tymoteuszka


przed kościołem w Będkowie, już razem z Alistar © Tymoteuszka


boli mnie noga w biodrze © Tymoteuszka


nad Bieliną znalazłyśmy troszkę ochłody © Tymoteuszka


Alistar: "siedze i myślę, może tak popłynąć? :) © Tymoteuszka


przejście pod S8 na wyskości Łaziska/Niebrów © Tymoteuszka


Wieczorkiem jedziemy jeszcze na pobliskie Niebieskie Źródła, jest już ciemno, trzeba wracać, komary nie dają spokoju.

Dziękuję za przemiłą wycieczkę, za towarzystwo i uśmiech :)
Jesteś dzielna.

Wieczorem, a może wczesną nocą...przyszła burza i ulewa...
znów była nieprzespana.....

ale jutro kolejny dzień z Alistar :) cała niedziela nasza :p

  • DST 122.00km
  • Czas 08:05
  • VAVG 15.09km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 34.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Azymut Orient - dzień 2 - zawody

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 9

Po wczorajszym ciężkim dniu w drodze i Koronowie kładząc się spać, bardzo źle się czułam - myślałam, że wywiozą mnie w karetce.
Gorąco i zmęczenie, dało mi popalić.
Na szczęście czuję się dziś o niebo lepiej i jestem gotowa do rywalizacji, choć wiem, że będzie ciężko.
Dziś porównywalna temperatura do wczorajszej, czyli dzika Afryka.
Muszę duuuużo pić, czy wleje w siebie odpowiednio dużo płynów?
Czy podołam z upałem, słońcem i duchotą?
Nie wiem.

czas zacząć zawody Azymut Orient 2012 Koronowo © Tymoteuszka


7.45 - odprawa techniczna, wręczenie map.
8.00 - start
Do zaliczenia 20PK.
Czas: 12 h
Długość trasy: min. 140km (mimo małego i krotkiego doświadczenia wiem, że tych km jest więcej :))

Na starcie podchodzi Wojtek, z którym spotkałam się już na Bike Orient.
Proponuje On wspólną jazdę.
Zgadzam się, choć wiem, że jestem słabsza i mogę hamować Jego jazdę. W nawigacji też nie jestem dobra.
Razem raźniej, szczególnie gdy ma się taką mapę.
Dostaliśmy taką, z lat 80-tych ;)
Nic na niej nie widzę, lupa mi jest potrzebna, której nie mam.

Hala sportowa - baza zawodów Azymut Orient 2012 © Tymoteuszka


Pierwszym naszym łupem będzie PK6 (wodspad drzewo 5m na N) - później się okaże, że był to najcięższy pod względem odszukania i najbradziej wymagający punkt na całej trasie, który kosztował ode mnie wiele wysiłku, samozaparcia i strachu w oczach. Mam lęk przed upadkiem na twarz, po nie miłej przygodzie w dzieciństwie, dlatego zejście z jakiegoś stromego wzgórza, albo górki, jest dla mnie sporym wysiłkiem umysłowym jak i fizycznym.
W efekcie z punktu wychodzimy cali mokrzy, jest ranek, a już jest gorąc. Ciąganie roweru po górkach, jarach, błocie jest bardzo męczące.
Do kolejnego punktu na szczęście prowadzi kawałek asfaltu, można się schłodzć pędem powietrza :)

PK5 (przejazd przez strumień drzewo na E) - dosyć szybko tutaj trafiliśmy.

PK20 (zasypany wiadukt drzewo 10 m na N) - tu rozstaliśmy się, jedno z nas szukało po jednej drugie po drugiej stronie jezdni. Ten był bez perforatora, w tej sytuacji trzeba był spisać kod.

PK9 (skraj lasu drzewo 20 m na E od szosy) - :)

PK13 (przepust wody) - no i znowu w dole :), prosty prawda?

W drodze na PK1 złapał nas deszcz, chwilę później rozpętała się prawdziwa wojna na niebie. Sklep w tej sytuacji był dla nas zbawieniem, slep z widokiem na Sanktuarium :)
Przymusowa przerwa. Boszkowo zapamiętam na długo.

PK1 (skrzyżowanie dróg) - to było skrzyżowanie?, raczej drzewo po lewej :)

PK11 (przepust drzewo 20 m na W) - jak ja lubię przepusty, ten w Łąsku Małym

PK10 (wiadukt schody) - trafić do wiaduktu nie było trudno, jeszcze prostszym wyczynem było znalezienie schodów na ten wiadukt :) Pozdrawiam Pana z przystanku autobusowego :), a także pokrzywy po pachy :) Schody - będę je pamiętać :) Dziś pokonałam siebie po raz kolejny.

PK7 (skrzyżowanie dróg) - drzewo 15m na SE) - hmmmm, tylko którędy do niego dojechać? Widoki tutaj są niezwykłe. Na każdym kroku czuję się jak w górach.

PK3 (drzewo na SE brzegu) - z PK7 na PK3 przeprawialiśmy się promem na drugi brzeg jeziorka. Tutaj melismy chwilkę, aby coś przekąsić.

PK15 (wiadukt drzewo 15 m na W) - przez Suchą, asfaltem do torów, na punkt.

PK16 (rozdwojony dąb 50 m na SW od krzyżówki) - to było drzewo, ale obok rozdwojonego dębu.

PK2 (drzewo 10 m na E od ruin) - z 16 na 2 śmigamy przez Serock. Później się okaże, że są to ruiny zamku nad brzegiem Jeziora Zamkowego, bardzo malowniczo położone.

PK4 (południowy stok wzniesienia) - dodam, że jest to punkt na grobli na Jeziorze. Od zawodnika przy poprzednim punkcie dostajemy informację, że dróżka na PK4 jest usiana korzeniami - trzeba uważać.
Na dodatek jest wąska, tuż nad brzegiem. Tutaj zaliczam glebę przez kierownicę, najeżdżając na wystający konar. Nogi mam jak z waty.
Punkt od tego miejsca, jak się później okaże jest dość daleko.
Zsiadam z roweru i prowadzę. Wojtkowi daję wolną rękę, pojawia się na punkcie pierwszy, gdy już jestem na grobli, wsiadam i jadę po mału.
Jadę na punkt po śladach zostawionych przez innych, tzw. "wyczesaną ścieżką".
Gdy dojeżdżam do PK4 informuję Wojtka, że nie jadę na PK8, choć ona jest rzut beretem stąd, a czasu jest niecała godzina. Wracam inną drogą, wgłąb lasu, nie chce zaliczyć kolejnej gleby.

Po drodze na metę spotykam Sylę, dzisiaj już drugi raz się mijamy, zawsze w przeciwnym kierunku ;)
W czasie zawodów widzę się także z Thelim i Bartmanem.

Podsumowanie:
zdobytych 14 PK z 20 PK
miejsce: 4 z 5, czyli przedostatnia.
3 litry wlane w siebie.
ile wylanych? - tego chyba nikt nie wie.
Ciężkie warunki = upał, wilgotność bardzo duża, wbrew pozorom górzysty teren, widoki niesamowite, żałowałam, że jadę bez aparatu.
Z drugiej strony z lustrzanką byłoby mi ciężej jechać, i tak plecak ciążył.
Mapa z lat 80-tych - poprostu rewelacja ;p
Piachu bez liku.
Jeziorek niezliczona ilość.
Baza wymarzona, miasteczko też.
Woda pod prysznicem gorąca :)
Wrzątek i herbata - to jest to, co lubię :p
Makaron w postaci spaghetti - to co kocham. Chętnie wzięłabym dokładkę, ale nie mam takiego dużego żołądka ;)

Dziękuje!!!

Dziękuje też mojemu współtowarzyszowim - Wojtkowi, co ja bym bez Niego zrobiła.... :)

Teraz czekam na oficjalne wyniki, aby móc sobie porównać kto, ile zaliczył i czy byłoby mnie stać na więcej?

Czekam na kolejne zawody, być może pojawię się na Wyrypie, sierpień.

Wyniki

  • DST 97.50km
  • Teren 66.00km
  • Czas 05:59
  • VAVG 16.30km/h
  • VMAX 34.70km/h
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Orient - czyli pierwsze moje urodziny :)

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 11.06.2012 | Komentarze 20

Dystans, jaki pokonałam na zawodach, jest mniejszy, ponieważ wliczyłam kilometry z piątkowo - zakupowo- miastowego objazdu.

Sobota.
Drugi mój maraton BikeOrient na orientację, tym razem startuję na trasie giga, wliczanej do Pucharu Polski w Maratonach na orientację.
Zeszłoroczy, w Spale, mój pierwszy maraton w życiu był bardziej rekreacyjny, wtedy wszystko się zaczęło....

Rok temu...na BikeOriencie....
... narodził się pomysł bycia na BS.
... narodził się pomysł prowadzenia bloga rowerowego.
... narodził się pomysł rowerowania, tak na poważnie.

BO, to trzeci Maraton w tym roku po Otwocku i Dymnie

Bike Orient czas zacząć :) © Tymoteuszka


Meta i start o 9.00, 9 czerwca 2012 w Budach Grabskich :) © Tymoteuszka


Tegoroczny Bike Orient odbywał się w Puszczy Bolimowskiej, a bazą była wioska o śmiesznej nieco nazwie Budy Grabskie, położonej nad malowniczą rzeczką z licznymi drewnianymi młynami, Rawką - która z resztą jest Rezerwatem Przyrody.

Wstaję o 4.00, by krótko po 5.00 wyjechać.
Jadę autem, rower na dachu.
Wcześniejsze plany zakładały dojazd PKP na miejsce, przespać się tam na miejscu i powrót rowerem do domu. Tak się nie stało.
Na miejscu nieco kołuje i nie mogę trafić do bazy, skomplikowane te dróżki :)
Pytam się mieszkańców o Ośrodek Gazdówka, w którym mieści się baza - Ci są zieloni, nie wiedzą, cóż, zostaje mi telefon do przyjaciela;), tym razem jest to organizator - piobiker :) - dzięki. Ten ratuje mnie z opresji ;)
Na miejscu jestem grubo przed 7.00.
Mam sporo czasu.
Po nocnym deszczobraniu wszędzie jest mokro.
Na dziś też zapowiadają deszcze, będzie wesoło.
Jest ciepło, wilgotno.
Ubieram się na krótko.
Odbieram numerek startowy, otrzymuję 39 :)

Ubieram też Bociana w wiadome, potrzebne na zawodach akcesoria.
Zakładam też kask - obowiązkowo.
Zabieram też kurtkę przeciwdeszczową, w razie czego :)

Na odprawie technicznej:

20 PK do odnalezienia.
trasa rekreacyjna - od 1 PK do 12 PK do odnalezienia
trasa giga - minimum 13 PK, maksimum 20 PK
czas 9 h i tylko 4 mostki na Rawce, z tego co policzyłam.

10 minut? przed startem wręczenie map.
Osobiście dostaję ją od Syli :)
Jedna sztuka.
Rysuję trasę z 13 PK, czyli minimum jakie muszę zrobić.
Nie wierzę w siebie?

O 9.00 ruszamy.

PK 1 - (skrzyżowanie dróg) - dosyć gładko poszło. Mijam się z Agenciarą ;)

PK 3 - (koniec drogi) - istne szaleństwo, brodzenie po wyschniętym strumyku, przypominającym bagno :) kłody pod nogami.

Gdzieś po drodze spotykam pędzącego Bartmana z kolegą,później dowiaduję się, że to chrisem, Bartman mnie nie poznaję.

PK 10 - godz. 9.55 (polanka przy drodze) - w pobliżu tego punktu, na mapie widniej napis: "Norka Kosmy" ;)

PK 17 - (ambona) - wjeżdżam w nie tę przecinkę, aż w końcu przestraszam leżącego jelenia - ten ucieka, a ja mało co zawału nie dostaję. Wracam do głównej drogi leśnej. Spotykam bikera o imieniu ? jedziemy razem, później spotykamy się jeszcze kilka razy.

PK14 (skrzyżowanie dóg) - z nowo poznanym bikerem jedziemy na punkt nakrótszą drogą.
Z tego punktu mam blisko do PK 4, ale przeszkodą jest Rawka, nie ma mostku, a nie mam ochoty wejścia do zimnej wody. Rezygnuję. Zaliczę go później.
Stąd pędzę asfaltem (tutaj mogę sobie nieco odpocząć od terenu), przeszkodą jest niestety wiatr wiejący prosto w twarz, skręcam na PK2.

PK2 (skrzyżowanie drogi i strumienia) -
Stąd wyruszam na podbój punktów po drugiej stronie Rawki, przeprawiam się przez most Kopersterna i jadę na PK 8.

PK8 (mostek na strumieniu) - nieco błądzę, później przeprawiam się przez chaszcze, strasznie zarośnięty las, zostaje mi dotarcie do punktu na przełaj, nie mam innego wyjscia, jedna ścieżka się kończy, druga, trzecia, mam serdecznie dość, wiem, że jestem w pobliżu, ale nie ma jakiegokolwiek tam dojścia.
Wreszcie, zbawienie, ukazała mi się ścieżka, ale to nie ta...
skręcam w prawo....- nie tu...
skręcam w lewo.....- nie tu...w końcu udaję mi się i dojeżdżam do tego mostku.
Widoki niesamowite.
Jak byłoby tego mało, z punktu wyjeżdżam tam gdzie nie potrzeba, czyli w odwrotnym kierunku, eh. Wkurzona, niepotrzebnie nakładam ileś tam kilometrów, w końcu tak wyszło, że okrążam punkt i wreszcie trafiam na tę właściwą drogę. Eh. Cenne minuty uciekają. A tak mi dobrze szło na początku.

PK 9 - jest blisko, ale zostawiam go sobie na koniec, i tak tutaj muszę wrócić, żeby się ponowanie przeprawić na drugą stronę Rawki, aby dojechać do mety.

PK7 (ruiny budynku) - tylko, że ja tych ruin nie widziałam na oczy ;)

PK4 (prawy brzeg rzeki) - tutaj Maja Włoszczowska miała by co robić. Z jednej strony dróżki teren pnie się w górę, z drugiej przepaść i rzeczka. Bajka. Ale jak niebezpiecznie. Do punktu prowadzi szlak pieszy, bardzo wąziutki, niebezpieczny.

PK 6 (miejsce biwakowe) - punkt żywieniowy - tutaj Syla karmi nas pomarańczami, bananami, Grześkami, wodą. Schodzi mi tutaj jakieś 10 minut?

PK 13 (pagórek) - mało co z niego się nie spierdziłam, ale to mały szczegół.

PK 18 (koniec ściezki przy rowie) - przez wieś Smolarnia, chłopaki mieli nosa ;), dzięki.

PK12 (skrzyżowanie drogi z rowem) - przez Grabinę Radziwiłłowską, trafiam bez przeszkód.

PK16 (szczyt wzniesienia) - nie wiem czemu, ale zawsze mam z nim problemy ;)Góra Sywi, spotykam w pobliżu Bartmana z Krzyśkiem, oni jadą na metę, a ja jadę na ostatni punkt.

PK 9 (mostek na strumieniu) - pojechałam pieszym - źle pojechałam, bo obok był rowerowy, za wcześnie skręciłam, dlatego dłużej mi zeszło, tłukłam się tutaj za bardzo.
Eh.

Na mecie jestem grubo przed końcem. Bodajże blisko 2 h, jestem zła na siebie, po co odpuściłam tamte punkty?, bałam się, że nie zdążę?
Spokojnie zostało mi czasu na jeszcze conajmniej 2PK, wrócić się - nie wchodzi w grę - za daleko.
Co ja narobiłam...
Większość trasy pokonałam w terenie, mało było asfaltu.

numer startowy 39 dojechał do domu © Tymoteuszka


Po dekoracji i wręczeniu nagród jadę do domu, choć początkowo miałam tutaj zostać na noc i w niedzielę pojeździć spokojnie po okolicy, pozwiedzać.

W niedzielę, chętni wyruszyli na spływ kajakowy rzeką Rawką.

Wracając do domu nie mogłam się oprzeć temu dworowi.
Wejść nie mogłam, bo to teren prywatny, musiałam zrobić mu fotkę, choć z drogi.

dwór w Trzciannej z I połowy XIX w. © Tymoteuszka


Poczekajmy na oficjalne wyniki.


tutaj można sobie poczytać i pooglądać nas przed startem, w trakcie zawodów i po :p

Wyniki oficjalne mówią:

zdobycz: 15PK/20PK
miejsce na trasie giga, w kat. kobiet : 8/12 (7 miejsce kobiet = 19PK zdobytych), takze z moją szybkością nie było szans na wyżej :(
miejsce open: 48/60
czas: 7h17min
Katastrofa. Jak tak dalej pójdzie, to szybciej zapadnę się pod ziemię.

  • DST 137.50km
  • Teren 3.00km
  • Czas 06:33
  • VAVG 20.99km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Zamościa z Carmelianą

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 5

Jedno zdjęcie z wczorajszego koncertu Maleo Reggae Rockers w moim mieście :)
Było cudownie, nic dodać nic ująć.
Dzięki za wspólną zabawę wszystkim.

w Tomaszowie Mazowieckim © Tymoteuszka


Na dziś zaplanowana była mała ustawka z Carmelianą, tutaj recenzja Natalii
To było nasze pierwsze spotkanie na żywo :)
Bardzo miło wspominam naszą dzisiejszą wycieczkę, choć nie do końca była ona zrealizowana. Musiałyśmy nieco skorygować trasę, z powodu zapowiadanych na popołudnie burz i opadów deszczu. Których tak naprawdę nie wykryto, eh.

T.M. - Ujazd - Buków - Ciosny - Rokiciny Kolonia - Łaznów - Będków - Czarnocin - Parcela - Srock - Moszczenica - Baby - Kiełczówka - Będków - Prażki(dom Reymonta) - Zamość - Będków - Rosocha - Olszowa - Bielina - Dębniak - Łazisko - Zaborów II - Komorów - T.M.

Po drodze na spotkanie z Carmelianą.

maki © Tymoteuszka


niebieskie :) © Tymoteuszka


W Rokicinach doszło do naszego spotkania. Byłabym tam za wcześnie, dlatego pojechałam z lekka okrężną drogą, miałam po drodze trzy cmentarze ewangelickie, ale niestety znalezienie ich zabrałoby mi dużo czasu, dlatego sobie odpuściłam przy pierwszym i zrezygnowałam.
Przyjadę tutaj kiedy indziej. Prawdziwe zagłębie cmentarzy ewangelickich, naliczyłam ich ok. 10 w okolicy. Niektóre z nich odwiedziłam już wcześniej.

kościół w Rokicinach Kolonia © Tymoteuszka


kapliczka koło kościoła © Tymoteuszka


Po krótkiej przerwie na opdoczynek kierujemy się w stronę Łaznowa.

kościół drewniany pw. MB Różańcowej w Łaznowie © Tymoteuszka


drewniana dzwonnica © Tymoteuszka


w środku, kościół zbudowany w latach 1755-56 © Tymoteuszka


Później do Będkowa.
Mamy takie szczęście, że natrafiamy na mszę w każdym kościele po drodze. Bardzo dużo ludzi stoi na zewnątrz, dziwnie się czuję, każdy obserwuje co my robimy, do wewnątrz nie można wejść, bo odparwiane są msze święte.

kościół w Będkowie pw. Narodzenia NMP © Tymoteuszka


Decydujemy się tylko na obchód kościoła z zewnątrz.

na ścianie kościoła w Będkowie, 1462 r, przebudowany XVIIIw. © Tymoteuszka


na terenie kościoła stoi bardzo dużo rzeźb, na tym zdjęciu - rzeźba Chrystusa © Tymoteuszka


anioły, a pod aniołami nieczytelne napisy na tablicy © Tymoteuszka


tu miała być drewniana stacja kolejowa, a jest...każdy sam widzi. © Tymoteuszka


W Czarnocinie.

kolarze, sporo ich było na naszej drodze © Tymoteuszka


kościól w Srocku pw. śś. Benedykta i Anny z 1764-66r., przebudowany 1909-13r. © Tymoteuszka


Kościół w Srocku bardzo przypomina mi nasz, św. Antoniego w Tomaszowie, czyż by to był bliźniak? ;)

W Moszczenicy uzupełniamy zapasy płynów i jedzonka.
Bardzo gorąco dziś. Dobrze, bo my zmarzluchy jesteśmy :)
W parku przy ruinach pałacu robimy malutki popas.
Sesji zdjęciowej nie widać końca.
Carmelianie chyba się podoba ;)

w parku, w Moszczenicy znajduje się pałac, ale nie myślałam, że jest on w takim stanie. © Tymoteuszka


Miałam obawy, żeby wejsć do środka, ruiny mogą się zawalić w każdym momencie.
Na szczęście nic nam nie jest.
Mała przygoda z pokrzywami. :)

straszą tu duchy i diabły, ten jest podobny do mnie, kiedy się zdenerwuje :) © Tymoteuszka


aparat sam nie umie robić zdjęć ;) tam leżę ja, i Bocian. © Tymoteuszka


tutaj lepiej się postarał. Carmeliana i ja. © Tymoteuszka


Na sam koniec zostawiłyśmy sobie wisienkę na torcie :)
Zamość, tutaj się rozstajemy, Carmeliana pedłauje do Łodzi, a ja do Tomaszowa.
Niestety, średnia spadnie, cały czas do Tomaszowa mam wiatr w twarz. Jest ciężko, dodatkowym minusem jest fatalny stan nawierzchni.

w końcu dojechałyśmy do Zamościa. Bardzo się cieszę, co widać na ujęciu :) © Tymoteuszka


Koło Zamościa stoi dom rodzinny Reymonta.

W Prażkach, koło Zamościa znajduje się dom rodzinny Reymonta z XXw. © Tymoteuszka


Kieruje się na Tomaszów.
Po drodze mijam Rosochę, a w niej drewniany kościół.

drewniany kościół w Rososze pw. św. Zygmunta © Tymoteuszka


z 1762r. © Tymoteuszka


ciekawa kapliczka w okolicach Olszowy © Tymoteuszka


zając kica :) © Tymoteuszka


Po wycieczce chwilka odpoczynku przy zasłużonym, chyba, piwku, mała obiado-kolacyjka.

Było mi mało i wybrałam się rowerem przez park, zachaczając o jeden festyn, do parafii NSJ na ul. Spalskiej, gdzie miał miejsce drugi festyn - tutaj poszłam na Mszę na 18.00.
Wstyd, ale mało co nie usnęłam, tak mnie zmogło. Zmęczenie.
Później przez miasto do domu.
Jak ja nie cierpie jazdy miejskiej. Wszystko psuje.

  • DST 40.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 20.87km/h
  • VMAX 36.60km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przyjemne z pożytecznym z Towarzyszem na plecach

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 18.05.2012 | Komentarze 3

Z Towarzyszem na plecach , bo dziś byłyby Jego urodziny :)

Na dziś wyznaczyłam sobie zadanie.
Tzn. kolega z Łodzi, Piotrek.... dzisiaj....tak jakby chciał mnie poprosić o sprawdzenie 3 punktów kontrolnych z gry Adventura Orient na północ od Spały.
Wymienił trzy, zgodziłam się, ale tylko na jeden :)
Dlatego tylko jeden, bo nie byłam na tamtych dwóch i nie wiem gdzie stoją.
PK 14 wiem gdzie stoi, byłam tam już nie raz :)
Przypomniało mi się, że nie mam mapy z naniesionymi punktami, a raczej jej nie zdążyłam poszukać, pewnie leży w szafce z mapami, miałam za mało czasu, by ją odszukać i zaraz po pracy obrałam kierunek Spała, okrężną drogą.
Gdybym miął mapę z naniesionymi punktami, pewnie pojechałabym na kontrolę do tych trzech punktów, no ale bez mapy w tym przypdaku nie da rady.

T.M. - Luboszewy - Glinnik - Gać - Spała - Ciebłowice - czarny szlak rowerowy - T.M.

krowa? a może pies Pluto? :) © Tymoteuszka


kłosy coraz większe © Tymoteuszka


Wjeżdżam do Rezerwatu Gać, gdzie jest ustawiony PK14 (ścieżka w obniżeniu) - z tego co pamiętam.

nad Gacią trwa wycinka drzew © Tymoteuszka


przejeżdżam przez mostek, w kierunku Punktu Kontrolnego 14 © Tymoteuszka


Jadę z pamięci.
Kiedy ja tu byłam ostatnio?
Nie wiem.

znalazłam PK 14, bez mapy ;) © Tymoteuszka


Za pierwszym podejściem udało się.
Jednak z moją pamięcią nie jest tak źle ;)

jechałam na pamięć i udało się :) © Tymoteuszka


wracam z PK14 © Tymoteuszka


w Rezerwacie Gać paprocie sobie rosną © Tymoteuszka


i takie oto piękne kwiatuszki :) © Tymoteuszka


droga w Rezerwacie Gać © Tymoteuszka


Przez Spałę do domu.

cała historia mostów spalskich © Tymoteuszka


Pilica niebezpiecznie wysycha © Tymoteuszka


drewniany domek po drodze do Ciebłowic © Tymoteuszka


Czarnym rowerowym szlakiem do Tomaszowa.
Bocian tutaj z lekka się ukurzy :)

w Ciebłowicach Małych mieszka bociania rodzina © Tymoteuszka


początkowo myślałam, że te wykopy koło Skansenu Rzeki Pilicy to specjalnie przygotowane na rekonstrukcję bitwy, ale później mnie olśniło, że budują nowy parking :) © Tymoteuszka


znaki przystankowo-autobusowe mamy nowe :) © Tymoteuszka


Od dziś trwają u mnie w mieście zawody w biegu na orientację.

biuro zawodów biegów na orientację mieści się w budynku kręgielni, koło toru łyżwiarskiego © Tymoteuszka


bardzo żałuje, że nie ma mnie na liście zawodników, tak blisko, a tak daleko, eh :) © Tymoteuszka


widać coś? Klubowe Mistrzostwa Polski w biegach na orientację © Tymoteuszka


Ciekawa wycieczka, sprawiła mi nawet przyjemność ;)
Ale najważniejsze, że pomogłam w jakiś sposób Piotrowi.
I to mnie cieszy.
Zapisuję ją po stronie "dobrych uczynków" :)

A jutro będziemy się bujać w rytmie reggae o 17.00 w Centrum Chrześcijańskim TOMY w Tomaszowie, ul. Jerozolimska.
Jakby ktoś miał ochotę się pobujać razem z nami, zapraszam :) wstep wolny!!!

<param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/YmaKxPsP9i8"></param><param name="wmode" value="transparent"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/YmaKxPsP9i8" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>&feature=related">Maleo

  • DST 111.00km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:55
  • VAVG 14.02km/h
  • VMAX 37.20km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

DYMNO 2012 czyli piaskowo-błotnisto-deszczowa masakra :)

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 13.05.2012 | Komentarze 11

Dymno 2012

Mój drugi maraton na orientację w tym roku po Otwocku.
Zaś pierwsze w życiu DYMNO.

Z opowieści innych osób nt. poprzednich edycji wiem, że nie będzie łatwo. Charakteryzuje się ono terenem podobnym do plaży, czyli duzo piachów, błota, co za tym dzie, mało asfaltów, czyli powoli.
Tak było i tym razem.

Tegoroczny maraton odbywał się na terenie Puszczy Białej, w miejscowości Stare Bosewo, na północy Mazowsza. Więc przede mną długa droga do bazy.
Wyjeżdżam w piątek wczesnym popołudniem. Na miejscu jestem ok. 20.00, na parkingu pierwsze pogaduchy z piechurami.
Po wypakowaniu się, postanawiam po ciemku przejechać się do Długosiodła obadać teren.
Wioska bardzo przyjemna, choć niewiele widać, dużo kolorowych drewnianych chat.
W centrum stoi kościół, za kościołem znajduje się skansen, który jutro też odwiedzę, ale o tym później.

plik map Długodystansowy Rajd na Orienatcję DYMNO 2012 © Tymoteuszka


prezenty od organizatorów DYMNO 2012 © Tymoteuszka


O 23.00 pierwszy punkt zawodow, czyli odprawa tecniczna - nie obowiązkowa.
35 PK do zaliczenia.
Limit: 13 h
Brak potwierdzonego punktu: kara 1h
OS: Odcinek Specjalny - do znalezienia chyba 3? PK, które są nie widoczne na mapie. OS - to linia, na której rozstawione są PK te prawdziwe i fikcyjne - niewiadomo które to które. Czyli gra w ciemno. Zdobędziesz ten prawidłowy - dobrze, podbijesz fikcyjny - dostajesz karę w postaci dodatkowych minut.
Już na samym początku postanawiamy OS ominąć szerokim łukiem.

11 maja 23.00 - odprawa techniczna przed Dymnem była nieobowiązkowa © Tymoteuszka


dlatego nie wszyscy zawodnicy na nią dotarli © Tymoteuszka


dobry sportowiec: :) © Tymoteuszka


chaty w Długosiodle są bardzo kolorowe © Tymoteuszka


chata zielony domek © Tymoteuszka


wejście do Skansenu w Długosiodle, tam był umiejscowiony jeden z punktów kontrolnych © Tymoteuszka


Późno, bo o 00.30 kładę się spać, zanim zasnę, minie sporo czasu.
Jest gorąco, komary brzęczą koło ucha, hałas na hali.
Od 4.00 praktycznie już nie śpię. Zaczyna się znów robić głośno, ja zwariuje.
Dlaczego nie poszłam do samochodu spać?

Wstaje po 6.00. Zaczyna padać, lać, zacinać, dodatkowo mocno wieje, jest zimno.
Wczoraj był upał, dziś zaledwie 10 stopni, brak słońca.
Teraz mam dylemat co na siebie założyć?
Czy długie, aby było mi cieplej, ale i szybciej zmoknę; czy krótkie, w których będzie mi zimno, ale się tak nie pomoczę?
Padło na krótkie.
Nie biorę apratu w trasę, ponieważ boję się, że go zamoczę. Dlatego zdjęć z trasy nie ma i nie będzie. A szkoda, bo widoki, co się okaże w drodze, niesamowite.

W Otwocku jechałam sama, dziś spróbuję jazdy w duecie. W ten sposób będę miała porównanie. Towarzyszką jazdy jest Syla

10 minut przed startem zostały wręczone mapy, start o 8.00.
Chowamy się w szkole, gdzie nie pada, 4 mapy, na jednej z nich widoczne jest rozświetlenie wszystkich punktów, czyli przybliżenie każdego z nich.
Już teraz wiem, że mam za mały mapnik.
Zaznaczamy całą trasę pod dachem, korzystając, że nic na nie, nie pada.
Zajmuje nam to sporo czasu.

Jedziemy.

PK2 (wiata w skansenie) - tam gdzie byłam wczoraj, także przejmuje nawigację i kierujemy się na Długosiodło.
Po zaledwie paru kilometrach, jestem już cała mokra, okulary parują (po co ja je wzięłam?). Podbijamy i jedziemy dalej.

PK1 (zagłębienie na szczycie) - jest blisko, w lesie, tylko który to szczyt? ;)

PK6 (skrzyżowanie granicy lasu i rowu) - trafiamy bez problemu, tutaj robi się mokro, pod nogami, grzęsko i bagniście, ale to dopiero początek :)

PK7 (szczyt) - tutaj troszkę nam zajęło czasu znalezienie tego właściwego szczytu. Syla ma poważny problem z przerzutkami, które nie chcę przerzucać, prawdopodobnie po wcześniejszym upadku.
Na szczęście pojawia się Bartman, który je uruchamia, choc niecałkowicie, ale da się jechać. Choć nie ma ona możliwości zmiany na inne (tył), jedziemy, daje radę.
Podziwiam ją.

PK16 (górka nad brzegiem jeziorka) powinno być łatwo. Jest inaczej. Na punkcie znowu spotykamy Bartmana.

Z PK16 kierujemy się na PK8 (rozwidlenieścieżki i drogi). Punkt powinien być łatwy do odnalezienia, gdyż znajduje się vi sa vi tego poprzedniego, tylko po drugiej stronie drogi asfaltowej. Po drodze napotykamy na przeszkodę w postaci bramy i ogrodzenia, nie wiemy czy jest wyjście z drugiej strony, więc postanawiamy, ze obejdziemy siatkę na około. Teren ogrodzony ciągnie się w nieskończoność, idziemy pośród drzew, kłód pod nogami, chaszczy, płot skręca raz w lewo, raz do tyłu, raz w prawo. Dochodzimy do asfaltu, jest dobrze, skręcamy w prawo i teraz musimy odbić w lewo, przez las na punkt.
Po drodze przebiegaja nam sarenki, ufff, co za szczęści, że nie uderzyły we mnie, ale mają zryw.
Troszkę tutaj kołujemy, ale w końcu udaje się nam znaleźć. Zgadnijcie kogo spotykamy na punkcie, oczywiście, że Bartmana :)

Teraz pora na PK9 (most kolejowy), kawałkiem asfaltu i pierwsz w przwo za torami. Prosty punkt. Pod mostem chowamy się na chwilkę przed deszczem.
Co niektórzy robią prawdziwy popas.
Kolejny raz wertujemy mapy i nastawiamy się na PK15 (przepust).
Przecinką wzdłóż torów kolejowych, tutaj troszkę się motamy, ale punkt znaleziony.

PK11 (szczyt) - ulubiony rodzaj punktu przez Sylę.

PK35 (ujście rowu do rzeki Wymakracz. Strona płn) - ja go ominęłam. Dobrze ukryty. Syla, dzięki. Na drugi raz trzeba się lepiej rozglądać.

PK17 (drzewo na skarpie, zach. strona cieku, brak kładki (płytko), dojście od strony wschodu wzdłuż cieku). Będzie wesoło i było.
Nie babrałam się jeszcze w tami bagnie. Idąc do punktu zassał mi się jeden but, który został w bagnie, a ja zostałam w skarpetce. Pięknie. Jak mam jechac bez buta? Musiałam się cofnąć i wejść jescze raz w to samo miesjce, a jak mi zassie drugiego? - trudno, będę bez butów.
Bagno oddało buta, idziemy dalej. Rzeczywiscie nie ma kładki, rzeczka po kolana, a punkt po drugiej strony. Tutaj wspomogliśmy się :) Zaliczony.

PK18 ( kępa drzew) - po śladach zostawionych przez innnych. W drodze powrotnej krowy tarasują nam przejazd, trzeba zejść z roweru, tymbardziej, ze piachów na Dymnie nie brakuje.

PK33 (zakole rzeki Orz, strona płd. górka) - na mapie co innego, w terenie co innego, o czym byliśmy informowani na odprawie ;)

PK20 (zniszczona kładka na rzece Orz obok ruin młyna, strona południowa). Wydaję się on bardzo łatwym punktem, ale to tylko pozory. Trzeba szukać głębiej.

PK19 (przepust, strona zachodnia) - przepust jest pod torami kolejowymi, do końca nie da się jechać, zostawiamy rowery i idziemy kawałeczek.
Wracajac do drogi asfaltowej, Syla gubi licznik. Zostawiamy rowery gdzieś na posesji i idziemy go szukać w piachach :)

Robi się zimno ze zmęczenia i przemoknięcia, temperatura spada.
Mamy czas do 21.00, ale nie chcemy wracać po ciemku, a tymbardziej szukać jakiego punktu.

PK34 (róg zarastajacej łąki, nad kanałem) będzie naszym ostatnim. Stamtad prosta droga do bazy i co najważniejsza szybka autostrada :)
Na punkt docieramy przez pola, trudno mi się pedłauje, skacząc na siodełku po nierównym polu, wolę prowadzić rower niż jechać.
Czuję juz zmęczenie, nie da się ukryć.
Prosty punkt, ale wymagający, jak wszystkie pozostałe.

Wracamy asfaltem.
Dostaję kopa w nogach, pędzimy pod wiatr ponad 23 km/h :)
Docieramy na metę bez problemu.

Po oddaniu kart dostajemy kubek w przezencie oraz certyfikat :)
Zaproszenie na stołówkę na obiad (gorąca pomodorowa - zbawieniem, kotlet z ziemniakami i buraczkami oraz kompot). Trzęsę się ja osika.
Odreagowywuje chyba w ten sposób.
Nie mogę się rozgrzać, wlewam sobie jeszcze jeden talerz zupy, po czym wstaję z brzuchem w 6-tym miesiacu ciąży ;)

Można sobie tez opłukać rower, czego nie robię, bo po co? W domu się umyje porządnie.

Idę pod gorący prysznic.
I do wyra.
Hałasy przeszkadzają w zaśnięciu, zasypiam bardzo późno.
Ludzie z kategorii ekstremalnej co chwilę meldują się na mecie i robią zamęt na hali. Budzę się i dochodze do wniosku, ze pora wstawać i jechac do domu, gdzie w ciszy odeśpię całą tą impreze. :)
O 2.00 wyjeżdżam, super się jeździ nocą, szczególnie przez Warszawę, tylko bardzo szybko można zasnąć.

Zadowolona.
Zmorodowana, ale warto było.
Widziałam na żywo Bikestats-owiczów: Theli oraz Bartmana :)
Dziękuje za towarzystwo Syli :)
Dziękuje też za wspaniałą zimną i deszczową aurę, gdyby nie ona, byłoby nudno ;)

Wyniki już są, ale nie chcę ich ogłaszać, gdyż nie są jeszcze widoczne na stronie zawodów, moze juz niedługo....

Edit:

Wynik wstępny:

Trasa C120 km, tak naprawdę cała trasa liczyła dużo więcej kilometrów :)
w kategorii K20 miejsce: 9/15
w kategorii open miejsce: 59/69
na mecie: 20:23:45
czas: 12h23min45s
kara: 20h
całkowity czas: 32h23min45s

Gratuluję zwycięzcom!!!!

  • DST 38.50km
  • Teren 4.50km
  • Sprzęt Czarny Bocian
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stokrotka rosła polna....czyli z Anetą w znane

Niedziela, 6 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 6

O 8.00 zgaduję się z Anetą na przejżdżkę rowerową.
Tak dawno, żeśmy się nie widziały, nie rozmawiały i nie śmiały...że pora to zmienić.

Padła propozycja do Ujazdu, start o 11.00.
Spotykamy się u mnie pod domem.
Jedziemy.

Aneta jedzie ta drogą pierwszy raz.
Po drodze zajeżdżamy do młyna nad Pisecznicą.

To nic, ze byłam tam wczoraj.

Dziś to jest dziś.

sesyja przy młynie © Tymoteuszka

z Anetą, przy młynie © Tymoteuszka


W Ujeździe przed główną bramą do parku z pałacem zauważam kapliczkę w murze.
Muszę ją zobaczyć, inaczej byłabym chora.
Co to za wycieczka bez odkrycia czegoś nowego?

kapliczka tuż przy bramie pałacu w Ujeździe © Tymoteuszka


Na terenie parku przy pałacowym znajduje się schron.
Idę zobaczyć.

schron na terenie parku pałacowego w Ujeździe © Tymoteuszka


Później siadamy na ławce i obżeramy się :)

obżeramy się, coby nam w bioderka troszkę weszło ;) © Tymoteuszka


Zmarzłam.

stokrotki © Tymoteuszka


Kręcimy się po dróżkach parkowych.

Wyjeżdżajac z Ujazdu kierujemy się na Łazisko przez Sangrodz.

ja to mam szczęście, zawsze odstraszam dzikie zwierzęta :) © Tymoteuszka


A w Sangrodzu taka oto niezwykła chata stoi.

macie okazję zobaczyć dom jedyny w swoim rodzaju © Tymoteuszka


Idę zobaczyć co jest w środku.

a w nim marnujące się jedzenie © Tymoteuszka


Dzięki Anecie wiem, że miód to tylko miód z Łaziska.

dzięki Anecie, wiem gdzie produkują bardzo dobry miodzio :) Łazisko City. © Tymoteuszka


Nowiutką dróżką, o której nie wiedziałam, koło S8, czyli na budowie.

Przodem Aneta mknie... © Tymoteuszka


alles kler :) © Tymoteuszka


Już teraz wiem, że tędy się przejedzie //na budowie S8// © Tymoteuszka


W Kolonii Zawada sady, a w nich:

sady, takie widoczki uwielbiamy © Tymoteuszka